Bajki złe i brzydkie - Wielka rodzina
16:05
Kontynuacja złośliwych recenzji na temat paskudnych bajek dla dzieci.
Świnka Peppa została już zmieszana z błotem, co raczej nie powinno wyrządzić szkody ssakowi jej pokroju; ale to jeszcze nie koniec mojego znęcania się nad zwierzętami.
Czytelników uprzejmie uprasza się o nie wzywanie Green Peace.
Świnka Peppa została już zmieszana z błotem, co raczej nie powinno wyrządzić szkody ssakowi jej pokroju; ale to jeszcze nie koniec mojego znęcania się nad zwierzętami.
Czytelników uprzejmie uprasza się o nie wzywanie Green Peace.
Wielka rodzina
Wielka
Brytania/Francja 2006,
tytuł oryginału: The Large
Family
reżyser: Dan Baldwin
produkcja: Coolabi Productions,
GO-N Entertainment
Serial przybliża nam perypetie
czcigodnej sześcioosobowej rodziny zantropomorfizowanych słoni. Państwo Kolos
(w oryginale – Large) są spokojnym, kochającym się małżeństwem, wychowującym
wspólnie czwórkę psotnych słoniątek – Leszka, Laurę, Lucka i Lusię. Dzieciaki
zaś są pełne niespożytej energii, w wyniku czego nawet najprostsza czynność w
ich wykonaniu przeradza się w katastrofę, z której konsekwencjami można
poradzić sobie jedynie przy pomocy wyrozumiałych rodziców.
Fabuła wygląda niewinnie,
więc co takiego jest w tym serialu, że nie pozwala przejść obok niego
obojętnie, to znaczy – bez skrzywienia pełnego niesmaku?
Po pierwsze – animacja.
Kreskówka oparta jest na książeczkach autorstwa Jill Murphy. Niestety, nie wszystkie
ilustracje książkowe dają radę po przerobieniu ich na animacje – dokładnie tak, jak w tym przypadku.
Obrazkom pani Murphy
nie sposób odmówić ciepła i uroku. I chociaż w animacji anatomia postaci, tła i
szczegóły zawarte w książkach zostały odwzorowane niezwykle pieczołowicie, to
mimo to na ekranie są zwyczajnie brzydkie, odpychające, nienaturalne, a
kolorystyka wygląda kiczowato.
Po drugie – kreacja
postaci. Nie wiem, kogo mogę obarczyć winą za stworzenie tak idiotycznych
charakterów – czy autorkę książek, czy autorów serialu. W każdym razie mamy tam
takie typy jak:
- Pani Kolos, kobieta zmęczona życiem. Chodzi z szopą na głowie i w porozciąganych dresach, a jedyną jej funkcją życiową jest pełnienie obowiązków przykładnej kury domowej i matki. Możemy odczuć, że jest z tego faktu niezadowolona; osobiście zastanawiam się, czy ona faktycznie zajmowałaby się domem i dziećmi, gdyby nie zmuszał jej do tego Imperatyw Narracyjno-Społeczny. Czasem nie radzi sobie z obowiązkami albo wymaga chwili wytchnienia, więc na ratunek musi ruszyć reszta rodziny. Coś wspaniałego.
- Pani Mądral (w oryginale – Smart), ciekawska sąsiadka Kolosów. Jej rodzinie wiedzie się nadzwyczaj dobrze materialnie, jej jedyny syn może dostać wszystko, czego sobie zażyczy, jej ubrania i biżuteria są najlepsze i najdroższe, jej dom jest najpiękniejszy, jej fryzury są szczytem szyku, jej… podsumowując, jest pierwszej wody snobką i, rzecz jasna, postacią na wskroś negatywną. Aby to dodatkowo podkreślić, pani Mądral charakteryzuje się również niemożebnym wścibstwem i koszmarną arogancją. Przejawia się to w złośliwych komentarzach na temat stanu majątkowego i wyglądu rodziny Kolos w ogóle i pani Kolos w szczególe. No i wszystko pięknie, tylko że ilość cech negatywnych doprowadziła do tego, że pani Mądral jest po prostu zdziecinniałą suką, której celem życiowym jest upokarzanie sąsiadów pasjami, co przejawia się na przykład w robieniu im na złość w kwestiach niewiele znaczących, czy w komentarzach na temat zaradności pani Kolos, kierowanych do jej dzieci, które przecież ani nie zrozumieją obelgi, ani nie przekażą takich informacji mamie.
- Same zaś dzieci państwa Kolosów nie potrafią się zachować, nie panują nad sobą i ignorują uwagi dorosłych, dopóki nie przydarzy się jakieś nieszczęście; a każdy dzień w ich wydaniu to niekończące się pasmo nieszczęść. Kiedy już następuje katastrofa, na słoniki pada strach przed rodzicami, którzy będą bardzo źli i na pewno ich ukarzą, co prowadzi widzów do prostej konkluzji, że rodziców należy się bać. Brawo dla twórców za walory edukacyjne!
No i po trzecie – fabuła. Te wszystkie słoniowe wybryki powinny mieć jakieś solidne uzasadnienie. Ale nie mają – to po prostu sceny z życia wzięte, takie animowane Trudne Sprawy. I o ile w przypadku książeczek taki zabieg mógł się sprawdzać, to tu nie pozwala precyzyjnie określić, o czym właściwie jest ta kreskówka. O problemach z wychowywaniem potomstwa? O złych sąsiadach? O dzieciach trudnych i niechcianych? O mękach rodzicielstwa?
Mnie słabo, ja ginę…
1 komentarze
Niestety, ale kojarzę tą bajkę. Z tym że tytuł "wielka rodzina" przywodzi mi na myśl raczej clannadowe kluski niż słonie. Cóż... Dango, dango everywhere!
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:
[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty
Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>