Kupony urodzinowe to prezent, który jest niebanalny, pomysłowy, kreatywny i sympatyczny... kiedy widzi się je po raz pierwszy w życiu. Kiedy natomiast jest się weteranem tej części internetów, w której miłe dziewczyny wykonują rozmaite papercraftowe wycinanki przy użyciu profesjonalnych narzędzi, to temat kuponów jest wyeksploatowany jak stary PKS.

Jednakże - PKSy wciąż jeżdżą i spełniają swe zadanie. Te kupony też.






Zasada działania kuponów jest taka: na każdym wpisujemy rzecz, którą zobowiązujemy się zapewnić obdarowanemu, jeżeli rzeczony obdarowany zastosuje dany kupon. I to wszystko!

Idea jest tak prosta, że niemal... banalna i wydająca się pójściem na łatwiznę. "Kurczę, nie mam pomysłu na prezent, to zrobię parę kuponów, niech se ma". Żeby więc ten podarunek nie został odebrany jako akt sztuki pod tytułem Wędrówka po najmniejszej linii oporu, powinien:

• być wykonany starannie
• zawierać spersonalizowane "zobowiązania"
• stanowić dodatek do czegoś lepszego :P

Aby wykonać kupony starannie, potrzebne będą:

• ładny projekt/szablon - własny lub na przykład STĄD
• papier o wyższej gramaturze
• drukarka/ładny krój pisma
• gilotyna/nożyk do papieru i metalowa linijka
• trochę cierpliwości ;)

Kupony wypisujemy, następnie drukujemy lub wyrysowujemy na odpowiednio dobranym papierze, a na końcu wycinamy, dbając o to, aby wszystkie były równe i ładnie zmieściły się do okładeczki.



Aby kupony były spersonalizowane, muszą spodobać się solenizantowi - to znaczy oferować coś, z czego faktycznie się ucieszy i z czego chętnie skorzysta. Nienajlepszym pomysłem będzie więc spisywanie uniwersalnych pomysłów z internetu - lepiej zastanowić się nieco dłużej i wymyślić coś, co będzie odpowiadało indywidualnym potrzebom potencjalnego prezentobiorcy.

Oprócz tego kluczowa w kuponach jest możliwość ich realizacji - nie należy więc przesadzać w drugą stronę i tworzyć kuponu na, powiedzmy przejażdżkę na jednorożcu. Kapitan Oczywistość radzi: piszemy na nich tylko te rzeczy, które jesteśmy gotowi zrobić :P

Przykładowo: przy pisaniu kuponów, które zrobiłam Księciu, korzystałam z hermetycznego słownictwa, zrozumiałego jedynie przez naszą dwójkę; a oprócz tego proponowałam rzeczy, za którymi przepada, a które wymagają ode mnie jedynie nieco nakładu czasu lub drobnego wyrzeczenia - jak wspólne oglądanie filmów (bo zawsze zasypiam), wspólnego drinka (bo nie przepadam), śniadania do łóżka (bo rano zawsze on robi kanapki), pomocy przy pracy (bo tragicznie nudzą mnie medytacje nad częściami do motoru, a on lubi), wspólnego relaksu (bo siedzenie na rybach nudzi mnie jeszcze bardziej, a on bardzo lubi), dnia bez wściekania (bo się dużo na niego wściekam :c)... i tak dalej.

Więcej przykładów nie podam, bo reszta jest nieprzyzwoita prywatna! :P



Oraz najważniejsze - aby kupony stanowiły dodatek do czegoś lepszego, należy kupić coś lepszego. :D

Na przykład, klasycznie - perfumy, narzędzie wielofunkcyjne, ulubione słodycze... albo fajną koszulkę.


Podsumowując - prezent spodobał się wielce, a kupony, wydobyte z paczki na końcu, nieoczekiwanie zrobiły największe wrażenie. Challenge accomplished, pozdrawiam, polecam. :D

No i w rewanżu dostałam Gigi :D