Wspominki - gryzmoły z zeszytów szkolnych

21:50


Jeśli ktoś paczał na akwarelovego fejsa, to mógł wypaczeć oraz wywnioskować, że ostatnie dni upłynęły mi na przerzucaniu i sortowaniu niewyobrażalnej ilości rzeczy. Dzisiejszy wpis co prawda nie dotyczy tych konkretnych rzeczy, które przerzucałam i sortowałam w ostatnich dniach, a rzeczy, które przerzucałam i sortowałam przy okazji naszego remontu. Są to bowiem - tam da da dam! - notatki i rysunki ze starych szkolnych zeszytów Lunatyczki!

Zapraszam więc na prywatne wspominki z czasów szkolnych i mam nadzieję, że będziecie się bawić równie dobrze, jak ja, kiedy wydobywałam to wszystko z dna regału.



Jakbym się tak starała przy logarytmach, jak przy ozdabianiu okładek, to bym miała pasek na świadectwie. :c
Zacznijmy opowieścią o wielkim człowieku niskiego wzrostu. Otóż: w liceum matematyki uczyła mnie jedna z trzech legend mojej znamienitej szkoły - nazwijmy go tu Jerry Fisher. Swe imię i nazwisko rozsławił zaś tym, że był małym, kwadratowym, starym piernikiem, bucem w ogóle, mizoginem w szczególe. Łatwo można zgadnąć, że nie cieszył się wśród uczniów zbyt dużą sympatią; wyjątkowym wyjątkiem była moja koleżanka z ławki, która miała wówczas fazę na dra House'a i w bucowatym zachowaniu naszego profesora dopatrywała się podobieństw do swego serialowego idola.

Jednak bez względu na to, co myślałam o naszym panu profesoru (a myślałam intensywnie i nienawistnie), nie można było mu odmówić trzech rzeczy:
miał klasę w tym byciu bucem,
był niewyobrażalnie wymagający, ale najlepszy w swoim fachu,
jego wypowiedzi można byłoby zebrać i oprawić w album jako aforyzmy dwudziestego pierwszego wieku.

Poglądy na temat maturalnych interpretacji wierszy:
- Co poeta miał na myśli? Zależy, po którym był kielichu!

Uczennica liczy na tablicy, rozpocząwszy od połowy jej długości:
- Kobieto, zaczynasz jak Gretkowska pisać!

Uczennica przymierza się do równania.
- Co proponujesz? - pyta Jerry.
- Chcę to podnieść obustronnie do potęgi trzeciej, a potem pomnożyć przez minus 1.
- Potęgować, pomnożyć... rób, co mówisz, a my będziemy patrzeć, czy nie jesteś niebezpieczna.

Fraszka "na ucznia":
- Każdy uczeń wszystko wie. Albo dobrze, albo źle.

Dyktując zadanie z kombinatoryki:
- "Rzucamy 3 razy monetą. Oblicz prawdopodobieństwo, że wypadną trzy orły..." Trzy orły. W klasie H jest 29 orłów. Tylko że nielotów. He he he.

Klasa H to my - H jak HUMAN MOCNO. Byliśmy pierwszym humanem, jaki Jerry dostał do nauczania; bo do tej pory realizował matematykę jedynie w klasach z rozszerzoną matematyką; ze szczególnym upodobaniem w swoim, pełnym geniuszy, mat-fizie. Także ten. Jerry z założenia nie znosił uczniów, bardziej nie znosił uczniów płci żeńskiej, jeszcze bardziej uczniów nie umiejących w matematykę, jeszcze bardziej uczniów nie umiejących w podstawy matematyki; a najbardziej nie znosił klasy H.

I don't know what I'm doing, czyli typowa postawa ucznia klasy H na matematyce.
Inny pocisk na klasę H:
- Jeżeliby założyć firmę z klasy H, można by ją założyć i od razu ogłosić bankructwo. 

I kolejny:
- Teraz będzie sprawdzian, zaraz potem poprawa...
- Jak to poprawa, nie wierzy w nas pan?
- NIE.

Omawianie tańczących parabol:
- I tu widzimy, że funkcja przyjmuje wartość dla x mniej jak zero... - Chwila refleksji. - Czyli to, co wy - mniej jak zero...

Ale też nikt tak, jak Jerry, nie potrafił ujmować rzeczywistości w tak piękne złote myśli, jak na przykład ta o współczesnych definicjach zaradności:
- Jak ukradnie i dobrze schowa, to jest przedsiębiorczy. Jak oszuka i nikt go nie nakryje, to jest kreatywny.

O swojej kolejnej porażce w nawiązywaniu kontaktu z OKE w kwestii licznych błędów merytorycznych w arkuszach maturalnych:
- Oczywiście komisja wszelkie uwagi ma tam, gdzie proces trawienia dobiega pomyślnego końca.

Rozważania o polityce:
- Podatek był 22%, a teraz jest LEPIEJ i jest 23%. Jesteśmy zieloną wyspą... co prawda na bagnie, ale nie szkodzi...

Jak Jerry nam zapodał zadanie maturalne z podręcznika z roku 1976, to liczyliśmy je trzy dni. Oh well.

Do wybitnie dysmatematycznej uczennicy:
- No, Kowalska, zaskocz wszystkich, uruchom myślenie.

Uczennica rozwiązuje równanie.
- I co pani robi?
- Chcę to zamienić na iloczyn.
- Tego się, proszę pani, nie da zamienić na iloczyn. - Konspiracyjnym tonem do reszty klasy: - Ale kobieta wszystko może. Tak mówią feministki.

Randomowy pocisk na dzisiejszą młodzież:
- ...pokolenie, które ma sraczkę.

Randomowy zwrot bezpośredni do dzisiejszej młodzieży:
- No, fejsbukowcy!

Randomowa prywata:
- Idę dziś do kabaretu. Na zebranie wspólnoty mieszkaniowej. Część z tych ludzi żyje jeszcze w dawnym ustroju; znaczy "jak się weźmiemy, to zrobicie".

O inteligencji społeczeństwa:
- No niby jest lepiej, ale to zależy, czy jesteśmy lepsi spośród durniów, czy w ogóle dobrzy.

O systemie ekonomicznym kraju:
- Księgowość dzieli się na działy i oddziały, żeby się osły nie dowiedziały, gdzie się pieniądze podziały.

O swoich warunkach pracy, próbując napisać coś na tablicy, zdegustowany:
- Kapitalistyczną kredę mi dali, z wypełniaczem cementowym.

Przerwa na doodle z marginesów:




Jerry sprawiał, że w jego złotych ustach nawet żarty z cudzych nazwisk nie były niskie i lamerskie:
- No i co zrobić z tymi równaniami, niech nam powie - paczy w dziennik w poszukiwaniu ofiary - Jakub Zając. Zając. - Chwila kontemplacji. - Niedługo będziesz miał robotę.
- Czemu? - zdziwił się ostrożnie Zając.
- No, Wielkanoc...

Zając to był ogólnie fajny chłopak, zaistniał na łamach moich marginesów również z autorskim cytatem, kiedy to odpowiadał na historii z właściwą tematowi dramatyczną intonacją:
- ...Narutowicz został zabity, a wręcz zamordowany.
Na śmierć, panie tego, całkiem na śmierć.

Z nazwiska Zająca pozwolił sobie zażartować jeszcze facet od PO zwany szumnie Generałem, kiedy to zirytował się na Jakuba rozrabiającego na lekcji jak, nie przymierzając, zając w kapuście:
- Zając, siedź na pisankach i nie podskakuj!



W ogóle prof. Generał to całkiem osobna kategoria nauczyciela, jeśli nie człowieka. Pytanie na dziś: czy wszyscy nauczyciele od przysposobienia obronnego, względnie edukacji dla bezpieczeństwa, są tak obleśni i niepokojący? Pytałam różnych ludzi w realu, którzy mieli różnych nauczycieli tego rodzaju przedmiotów, ale kiedy o nich opowiadali, wyłaniał się obraz jednego i tego samego zboczeńca, który lubi demonstrować udzielanie pierwszej pomocy na uczennicach wyposażonych w większe dekolty. WTF.

Generał wydał mi się obleśny od pierwszego wejrzenia, a wrażenie to utwierdził, gdy tylko zaczął artykułować swoje pierwsze postulaty dotyczące organizacji lekcji.

Na przykład dotyczące zgłaszania nieprzygotowania:
- ...wymyślacie różne bajki, na przykład, nie wiem, tragedia w rodzinie, dziadek klepał kosę na niewypale...

Konkluzja płynąca z dalszej części powyższego cytatu była taka, że nie można być nieprzygotowanym do lekcji.

- A co z numerkami szczęścia? - zapytała któraś z dziewczyn.
- Numerki szczęścia, numerki szczęścia... - z porozumiewawczym uśmieszkiem - po ślubie, kotku.

A gdy przyszło do lekcji jako takich, festiwalowi ciętych ripost nie było końca.

Uczeń przy odpowiedzi mówi rzeczy, Generał go gasi i poprawia, uczeń upiera się:
- No przecież mówię.
- Ty mówisz, ale siebie nie słyszysz, bo jakbyś się słyszał, to byś się zarumienił jak panienka po pierwszym pocałunku.

Podczas wykładu o postawach w obliczu zagrożenia:
- ...i taki czubek w obliczu zagrożenia się uśmiecha jak końska dupa do bata...

Inny wariant:
- Cieszy się jak nagi w pokrzywach.

Kolejna cięta riposta:
- Robicie oczy jak żaba jaja.

Facet chyba miał na imię Staszek. To by się zgadzało, bo reprezentował poziom słynnego wujka Staszka. Najlepsze/najgorsze jest jednak to, że zdawał sobie sprawę z faktu, że jego wypowiedzi są chyba mało pedagogiczne, bo trzecim z kolei zdaniem, który sobie skrzętnie zanotowałam, było:

- ZABRANIAM MNIE CYTOWAĆ. W towarzystwie, na imieninach u cioci Ziuty. Bo zdejmę spodnie przez głowę.

Także ten. Nie wiem, czy Generał miał zamiar zdejmować spodnie przez głowę temu, kto śmiał go zacytować, czy raczej sobie w obliczu takiej hańby, w każdym razie - Generale, czekam!

Aż się zbulwersowałam, jak sobie przypomniałam typa. Dwa tygryski dla relaksacji:


Ostatnią licealną anegdotką jest ta, że gdy na geografii przerabialiśmy temat dotyczący bezrobocia i jego skutków, nauczycielka zapytała:
- Kiedy mamy do czynienia z bezrobociem?
A zgodny chór uczniów klasy H odpowiedział:
- Po studiach!

Apropos studiów - oto trochę rysunków z uczelni.
(to najlepsze, co z niej wyniosłam ;__;)

Wyraźne wpływy Adventure Time.



Poniacze!

Poniacz Rż powstał na przedmiocie zwanym kulturą języka, kiedy to omawialiśmy dzieje przemian zachodzących w polskiej pisowni i wymowie. Był fabjuluśny jak sama Rarity. Ten poniacz, nie język. Język nie był. Znaczy, może i byłby, gdyby wykładał go ktoś trochę bardziej ogarnięty, niż była nauczycielka-emerytka z byłego liceum naszego opiekuna roku. #kumoterstwo

Inne przedmioty wspominam równie dobrze:




A to nie wiem, co jest:


Dżentelmen z City wiezie sejf na złom.
- Polsko, Polsko, wejdź do wiaderka z kopytkami.
- Nienienienie :c
No cóż, na blogasku były już plastikowe cycki, czemu nie mogłaby być papierowa rzyć?
Zbiór pjenknych szkiców, na których widać, jak bardzo minęłam się z powołaniem - otóż totalnie powinnam zostać surrealistą. Te miękkie ściany, te falujące kolumny, Salvador Dali mógłby mi pełzać i lizać!
Zbliżenie na detal, portrety mocno.
 A teraz wróćmy wspomnieniami do gimbazy. Przygotujcie ręce do klepania się w czoło oraz szklankę wody na popicie nadchodzących sucharów, bowiem humor, który zaraz zapodam, będzie mocno... no cóż, gimbazjalny. A przecież za moich czasów nie istniało nawet pojęcie gimbazy.

Kolega przy odpowiedzi z biologii:
- ...no i taka łąka w lesie.
- Łąka w lesie? - dziwi się wyjątkowo uprzejmie pani wicedyrektor prowadząca przedmiot. - A może polana?
- No tak, polana...
Kolega z ławki:
- A czym polana?

Huehuehuehuehue.

Pani wicedyrektor od biologii w ogóle była hitem sama w sobie - prowadziła lekcje tak bardzo mimochodem, przechadzając się po sali, wpatrując w sufit i referując zapamiętale wszystko, czego potrzebowaliśmy do pomyślnego ukończenia przedmiotu, że czasem zdawało się, że myślami jest już zupełnie gdzie indziej, podczas gdy usta dalej formułowały takie kwiatki jak:

- ...jelenie i inne duże, drapieżne zwierzęta.

Ale nikt się z tego nie śmiał ani nie zwracał uwagi, bo za bardzo się jej baliśmy. Chociaż w wykładach potrafiła płynąć na takie odległości, że docierała na lądy odległych dygresji. I to bez użycia łódki.

Pewnego razu rozpoczęła epokowy wykład o powstaniu ziemi czy czymkolwiek, nie pamiętam; zawierał za to ruchy tektoniczne, ruchy górotwórcze, rozmaite homo erectusy i ich podobieństwo do człowieka na bazie miliona danych, kolebki cywilizacji, wędrówki ludów i ewolucję w telegraficznym skrócie; całość trwała jakieś piętnaście minut, a zakończona została słowami:
- Ale nie o tym będziemy dzisiaj mówić.
Aha.
Niedźwiedź na kamieniu oraz dziwna baba również nie ogarniają tej kuwety.


A teraz trzy próbki z wypowiedzi nauczycielki chemii. Ta, w przeciwieństwie do pani wicedyrektor, nie cieszyła się żadnym autorytetem; no ale trochę trudno się dziwić, kiedy się weźmie pod uwagę na przykład to, o co zapytała męską część klasy tuż przed Wielkanocą...
- No, chłopacy, jajka już umalowane?

Oprócz tego proponowała nam oglądanie filmów na kasetach VCD. No spoko, jeśli tylko filmy nie są w formacie OMG WTF.

A prezentując na tablicy jakieś szalone probówki:
- Tu macie ten przykład, a tu tamten, ale żeby było tak samo, to narysowałam odwrotnie.

A raz zakrzyknęła ze zgrozą na widok koleżanki źle rozpisującej wiązania na tablicy:
- Karolina! Co ty robisz, chłopie?





Inne gimbazjalne anegdotki:

Wchodzimy do klasy. Jedna z koleżanek stwierdza ze znawstwem i niesmakiem:
- Śmierdzi pasztetem.
- Patrycja, schowaj kanapki! - zażartowała inna.
Patrycja, z autentycznym oburzeniem:
- Ale ja mam z serem!


Na rosyjskim nauczyciel naucza:
- Na й nie zaczynają się żadne wyrazy.
Ta sama Patrycja, z tym samym oburzeniem:
- Mój tata się zaczyna!

A teraz milion rysunków zebranych przez cały okres mojej edukacji - bowiem był taki motyw, który utrwalałam w zeszytach przez całe swoje życie.

Sailorki!





Przez pewien czas miałam nawet taki odchył, że robiłam z nich króliczki!





A czasem jeszcze robiłam jakieś takie... nie wiem, ale najwyraźniej rysowałam ludziki w stylu Adventure Time, zanim to było modne. #hipsterlife


A teraz - Sailorkowe hity studenckie!

To jeszcze nie, ale następne.
To tak, ale to jeszcze nic, paczajcie następne.

OMG czo się dzieje
Studia jednak dobrze robią na wyobraźnię.
A na koniec bonusik - wraz z Księciem przez jakiś czas namiętnie graliśmy w karty, a ściślej rzecz ujmując: w remibrydża, rzecz jasna na punkty, skrzętnie zresztą notowane, bo rywalizacja była ostra i zawzięta jak prawica w walce z in vitro . A tu jest jedna z naszych tabelek, uwaga, gimbaza jest w tym mocna:


Czytelna wersja tego dramatycznego dialogu zakochanych:

Miron to złamas
+10000000000 pkt za krzywy ryj

Ania to frajerka

wiadomość z ostatniej chwili:
Miron ma faję cienką jak makaron
rozgotowany
i zmielony w niszczarce do resztek

z takim poziomem humoru i inteligencji daleko zajdziesz!

na pewno wyjdę z tego brodzika intelektualnego, w którym się taplasz całe życie :)

tak, i wejdziesz do swojej kałuży
DLA ANI +9999999999 pkt za penisowe riposty

Ach, co ta miłość robi z człowieka.


_______________________________________________________________________________________________

Ogłoszenia parafialne: z przyczyn niezależnych trochę nie mam teraz czasu na blogaska, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem więc, kiedy popoprawiam błędy w szablonie (niech cię szlag, krzacząca się czcionko!!!1) i kiedy wrzucę coś nowego. Na pewno za to będę zapodawać jakieś pojedyncze rzeczory na Instagramie (na przykład jakie przeżyłam przed chwilą chwile grozy) i pewnie na Fejsbuczku (na przykład czemu tak naprawdę nie ma dzisiaj Simsów).

PS Zna się ktoś na krzaczących się czcionkach w szablonie? ;__;

Podobne posty

11 komentarze

  1. Pikachu w serafuku! A u mnie w zeszycie tylko kupę sadził :(

    Ale nostalgicznie się zrobiło, aż miałabym ochotę wrócić do swojego ELO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zatęskniłam za moją klasą... co jest o tyle osobliwe, że klasa moja nie miała żadnej klasy, ani ogłady, zupełnie. To przez nią po raz pierwszy w historii ogólniaka do szkoły przyjechała policja. No ale.

      (kupę? tak wulgarnie? D:)

      Usuń
  2. "Niedźwiedź na kamieniu"?!- serio?! Ja pomyślałam, że to słodki chomiczek :3

    Ja tak zdobiłam notatki na studiach, pewnie to jeden z powodów, dla których ich nie skończyłam...

    Ja też miałam polski z legendą- Panem Derektorem! Co lekcja, to inna przygoda, ale najbardziej zapamiętałam tę, jak Yanek, zza dziennika, wpierdzielał pistacje i myślał, że nikt nie widzi, bo pisaliśmy klasówkę (jedyną przez dwa lata nauki). W pewnym momencie Yanek się zakrztusił i to solidnie, a my- klasa "biolchem" zgodnie "popaczeliśmy" na Yanka i nawet nie drgnęliśmy. Gdy twarz dyrektora odzyskała normalny kolor (choć sinoniebieski był ładny), to zapadła taka niezręczna cisza. Dyro wstał, powiedział że idzie do toalety i nie wrócił do końca klasówki.
    Pięke, piękne czasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dzie, przecież, że niedźwiedź, widziałaś kiedyś chomiczka, który siedzi na kamieniu i poluje na foki? (a ten niedźwiedź ewidentnie poluje na foki)

      Derektorzy są zawsze najlepsi. Tylko że nasz, gimbazjalny, był w drugą stronę - przynosił nam na lekcje owocowe gumy i czekoladowe pieniążki i zupełnie nie chciał z nami jeść. Uczyć rosyjskiego też za bardzo nie chciał. Więc na rosyjskim głównie jedliśmy, a on mówił, że będzie dobrze, bo w liceum i tak będziemy mieć niemiecki.

      A potem, w liceum, akurat miałam rosyjski. No cóż. Przynajmniej ałfawit uże znałam.

      Usuń
  3. A ja nadal siedzę sobie w gimbazjonie i czekam na czerwiec, wtedy spierdzielam z tego przybytku.
    U mnie nauczyciele są nudni i rzadko z ich ust padają perełki warte uwiecznienia. Ale przypomniał mi się mój błyskotliwy dialog z panią od fizyki:
    - Kiedy człowiek porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym?
    - Kiedy jest trzeźwy.
    (Kurtyna)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *ba-dum tss*

      Teraz tak mówisz, a jak przyjdzie co do czego, to jeszcze zatęsknisz do tego przybytku i przypomni Ci się, jak tam było wspaniale i sielsko, i nawet nauczyciele byli taaacy ciekawi. :3

      Usuń
  4. SAILORKI FOREVVVER~!
    Imo, moje zeszyty historii sztuki w tym roku wyglądają tak:
    http://sta.sh/2nqzln3ufag?edit=1
    Bo mamy sztukę nowoczesną, a tego za nic nie ogarniam. Ale chcę, zęby wyglądało, ze pilnie notuję.
    Anatomia i tak mi się bardziej przyda.

    Anegdotki są świetne i aż mi głupio, bo sama nie mam czym zarzucić. Od samej podstawówki mam raczej normalnych lub po prostu wkurzających nauczycieli, a nie chodzące zbiory PIKNYCH tekstów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkice fabjulus, ale powiedz mi, bo tak głupio zapytam - na wuj Wam znać te firmy jubilerskie i jakieś diamentowe fasety? (nie, żeby na studiach czerpało się wyłącznie ważne informacje, ale to mi się wydaje jakoś mocno odstające od kierunku artystycznego)

      A tę nauczycielską pikność docenia się, niestety, w większości przypadków bardzo post factum.

      Usuń
    2. Te jubilerskie to są akurat z wykładu ogólnouniwersyteckiego, ale mam i do haszu i do jubilerstwa/zdobnictwa (chciałam na kostiumologię, ale miejsca się skończyły...) ten sam zeszyt. XD

      Usuń
  5. bazgrołki, plątaniny
    twe realistyczne jakże
    akwarelovo śliczne :DDD

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nie nauczyciele zapodawali perełki, a klasa. Na przykład liczba osiem. Nie wiem dlaczego, nikt już zresztą nie pamięta, ale kiedy ktoś powiedział magiczną cyfrę ktoś MUSIAŁ popatrzeć na kogoś i to powiedzieć. Albo w Dzień Kobiet na interaktywnej tablicy mieliśmy oglądać osiągnięcia sławnych kobiet a skończyło się to na oglądaniu filmu o Czarnobylu.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe