Sims 4 - Legacy Challenge - Pokolenie #2 - Młodzież baluje, bugi szaleją, a Astro i Cosmo mają urodziny
22:16
Kolejna przepisowa Simśroda przed nami! Dzisiejszy odcinek rozpoczyna Lucy, której przydarzyła się tragedia, ale nikt się tym zbytnio nie przejął, no bo kogo obchodzi zastawa stołowa przyrośnięta do ręki, bądźmy poważni.
Zanim jednak zajmiemy się tą sprawą, spójrzmy na naszą drogą Margaret, która w ubiegłym tygodniu mutowała w pełnoprawną sucz nastolatkę. Margaret bardzo poważnie traktuje bycie nastolatką oraz przeżywany właśnie okres dojrzewania.
- Hm, wygląda na to, że wkrótce ukończę pisanie pierwszego tomu spisu rzeczy, które mnie nie obchodzą.
Dzień w rodzinie Astronomo(no)vów rozpoczyna się stosunkowo wcześnie - a wręcz przed świtem - aby wszyscy domownicy przed wyruszeniem do szkoły lub pracy zdążyli skorzystać z łazienek i się posilić. Czemu jednak Landgraabowie o godzinie piątej rano uparli się śniadać w samych gaciach na tarasie - nie mam pojęcia. Margaret, w przeciwieństwie do Cosmo, nie znajduje tego zabawnym.
- Simboże, dałeś mi takich nieużytych rodziców, daj mi też cierpliwość.
- Co się stało, słońce? Tak szybko się ubrałaś. Nie przyłączysz się do rodzinnego śniadania w samych gaciach na tarasie?
- Co tak patrzysz, zrobiłam coś nie tak?
- No nic. Ma ktoś ochotę na jajecznicę z tortem?
- Lucy, czemu nakładasz tort na jajecznicę?
- Simboże, daj mi tę cierpliwość, ale siły mi nie dawaj, bo ich pozabijam...
Śniadanie dobiegło pomyślnego końca. W tak zwanym międzyczasie wstało też słońce. Malcolm udał się do domu, aby nałożyć coś stosowniejszego niż gacie, Margaret przystąpiła do dalszych prac nad pierwszym tomem spisu rzeczy, które jej nie obchodzą, natomiast Lucy... nie mogła oderwać się od jedzenia.
- No dobra, może jajecznica z tortem to nie był zbyt dobry pomysł.
- O, serio?
- Ale ten tort tak wspaniale pachnie! Maliny i poziomki, mmm...
- Aha, spoko, dopiszę to do swojej listy.
- Może wrzucę go sobie na fejsa?
Czas na naukowe wyjaśnienie problemu. Otóż Lucy dotknęła przypadłość, na którą czasem zapadali inni moi Simowie - naczynie przyklejone do ręki. Działo się tak czasem z drinkami, szklankami i talerzami, kiedy Sim, jedząc lub pijąc, podejmował interakcję, w której trzymanie naczynia mu przeszkadzało. Normalnie w takich chwilach Sim na czas interakcji ukrywał dany przedmiot w ekwipunku i automatycznie wyjmował go, kiedy już zakończył podjętą czynność. Czasem jednak nie zdążył go schować - i wtedy chodził z przyspawanym do ręki przedmiotem, dopóki nie zrestartowałam gry. Takie tam, uroki multitaskingu.
W tym bugu najlepsze jest to, że przyklejony do ręki przedmiot jest klikalny i można wejść z nim w interakcję - na przykład umyć...
- Ciągle ten zapach tortu! Wszystkie wonie Arabii nie odejmą tego zapachu z tej małej ręki.
- Well, shit.
...ale żadne interakcje nie pomagają.
Ponieważ nie chciało mi się restartować gry uznałam, że Lucy jest miła i dzielna, to będzie potrafiła żyć z porcją tortu przyspawanego do ręki. Cała rodzina przeszła więc nad tą sprawą do porządku dziennego.
- Widzę, Cosmo, że podoba ci się glina.
- Jej struktura jest fascynująca.
- A nie chciałbyś odkryć jeszcze paru innych uroków simziemskiego życia?
- Nie sądzę, żeby było tu coś lepszego, niż ta niezwykła substancja. Oraz płazy. Płazy są super.
- Może jednak to cię zainteresuje. Nie sądzę, żebyście mieli coś takiego na waszej planecie. Nazywa się telewizja.
- Rozumiem. Jak to działa?
- No więc... Arthur, jak to działa?
- To przełomowy simziemski wynalazek sprzed prawie stu lat. Potrafi przekazywać zarejestrowane uprzednio sygnały nawet z drugiego końca świata, przetwarzając je na obraz oraz dźwięk.
- Rozumiem. Jak to działa?
- No więc... Arthur, jak to działa?
- To przełomowy simziemski wynalazek sprzed prawie stu lat. Potrafi przekazywać zarejestrowane uprzednio sygnały nawet z drugiego końca świata, przetwarzając je na obraz oraz dźwięk.
- Och, macie na myśli transmitery? Od dawna mamy takie na Sixam. Używamy ich do przekazywania aktualnych informacji oraz do komunikacji, na przykład międzyplanetarnej. Oczywiście, nasze transmitery nie są tak prymitywne, jak te wasze śmieszne pudełka z ciekłokrystalicznymi ekranami.
- No, Oscarze, to zaimponowałeś obcej nacji.
- Hm... Cosmo, a czy wasze transmitery potrafią pokazać rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły?
- No, Oscarze, to zaimponowałeś obcej nacji.
- Hm... Cosmo, a czy wasze transmitery potrafią pokazać rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły?
- Oczywiście że nie, przecież to niemożliwe.
- Widzisz, a nasze mogą. Popatrz.
- Nasze telewizory przez większość czasu pokazują rzeczy, które nie dzieją się naprawdę.
- Chcesz powiedzieć, że postacie widoczne na ekranie nie istnieją?
- Dokładnie tak.
- Chcesz powiedzieć, że postacie widoczne na ekranie nie istnieją?
- Dokładnie tak.
- Czy to efekt wizualizacji wirtualnej?
- Eee... Arthur, czy to efekt wizualizacji wirtualnej?
- Czasami, ale potrafimy też tworzyć wizualizacje, powiedzmy, analogowe. A nawet łączyć obie techniki.
- Niezwykłe. Jak to się dzieje?
- Arthur, jak to się...
- Eee... Arthur, czy to efekt wizualizacji wirtualnej?
- Czasami, ale potrafimy też tworzyć wizualizacje, powiedzmy, analogowe. A nawet łączyć obie techniki.
- Niezwykłe. Jak to się dzieje?
- Arthur, jak to się...
- Nadawcy sygnału przechwytywanego przez nasze telewizory dysponują specjalnymi studiami nagraniowymi lub nawet wielkimi planami zdjęciowymi, w których rejestrują specjalnie zaaranżowane dzieje alternatywnych rzeczywistości, a następnie prezentują je światu.
- Czy to oznacza, że wasze transmitery potrafią pokazywać dzieje światów równoległych?!
- Eee... mniej więcej.
- To po prostu nieprawdopodobne!
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Wszystko to jest bardzo piękne, ale długo jeszcze macie zamiar oglądać Ulicę Sezamkową?
Tymczasem w kuchni.
- Dzień dobry, ciociu.
- Hej, Margaret. Chcesz coś z lodówki na drugie śniadanie?
- Nie, dziękuję.
- Nie zrobisz sobie kanapek do szkoły?
- Między śniadaniem złożonym z dwóch plastrów pomidora i stu gram chudego twarogu a obiadem składającym się z sałatki cezar z gotowanym kurczakiem, mogę zjeść tylko jedno jabłko. I pić wodę z cytryną.
- Och.
- Ale widzę, że ciocia sobie nie żałuje, jajka z boczkiem na masełku...
- No...
- Bo widzi ciocia, ja na przykład uświadomiłam sobie ostatnio, że kobiety w naszej rodzinie mają genetyczną skłonność do tycia, dlatego postanowiłam jak najwcześniej zapobiec tej tłuszczowej katastrofie, która mogłaby mnie dotknąć.
- No...
- A ciocia z każdym dniem jest coraz bardziej podobna do babci Niny, naprawdę, niesamowite...
- >:-[
Dobra, to już oficjalne - Margaret to sucz. Dziękuję za uwagę. I tylko na usta ciśnie się jedno pytanie: gdzie byli rodzice?
Malcolma na przykład znienacka dosięgła nostalgia.
Wypłakawszy się nad grobem teścia osiągnął stan smutku i melancholii i w takim nastroju poszedł do pracy.
- Życie jednak nie ma sensu.
Nawet znalazł bratnią duszę w swoim nieszczęściu.
- Nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie, ale proszę pójść ze mną na badanie.
- Nie ma to znaczenia, i tak wszyscy umrzemy.
- Właściwie podoba mi się pana nastawienie, w ten sposób mogę pana operować bez ewentualnych wyrzutów sumienia w razie pańskiego zgonu.
- Zaraz, co?
A właśnie Malcolm, skoro jesteś już chirurgiem, to może mógłbyś swojej żonie amputować talerz? Nie?..
- Jak w pracy, kochanie?
- Smutno.
- A pożyczyłbyś mi skalpel?
- Nie.
- Okej.
Landgraabowie zgodnie udali się do domu, aby kontynuować przeżywanie własnych niedoli, a tymczasem pokolenie nowych dziedziców nabrało ochoty na zażywanie uciech doczesnych.
- Oscarze, długo jeszcze będziesz się uczył?
- Właściwie wcale, a co?
- Naszła mnie ochota na coś, do czego trzeba baru, drinków i męskiego towarzystwa dodającego otuchy.
- Znowu chcesz iść na podryw? Myślałem, że podoba ci się Anabelle.
- Dlatego to nie będzie taki zwykły podryw. To będzie podryw pod pozorem wypadu ze znajomymi.
- Arthur, ty krejzolu.
- No co?
- Przecież my nie mamy znajomych.
- Spokojnie, wszystko już obliczyłem. Idziemy my dwaj, do tego Anabelle, a jeśli zaprosimy jeszcze Margaret i Aleę, powstaje idealna pozorowana grupa znajomych.
- Eee, dlaczego chcesz zabrać, eee, Aleę? Przecież jej nie lubisz.
- Ponieważ nie znam nikogo innego, a musimy stworzyć te pozory. Co o tym sądzisz?
- Eee...
- Świetnie. Znalazłem nam już doskonały lokal.
Arthur znakomicie dobiera miejscówki - tym razem nasza młodzież trafiła do baru, w którym Lucy poznała Malcolma. Przeznaczenie, działaj! Znowu.
- Powiem wam od razu, że nie przyszłabym tu z wami, gdybym nie potrzebowała inspiracji do ukończenia trzeciego tomu spisu rzeczy, które mam gdzieś.
- Droga kuzynko, ja również nie jestem zadowolony z tego towarzystwa, ale w przeciwieństwie do ciebie potrafię się poświęcić dla wyższych celów.
- Dobra, i tak mam to gdzieś.
- To będzie długi wieczór...
- Dobra, i tak mam to gdzieś.
- To będzie długi wieczór...
- Co jest nie tak z tymi ludźmi?
Drodzy państwo - oto nastoletnia Alea (puberty done damn right!). Jest boska i ją chcę. Wielbicieli pairingu Oscalea uprasza się o kibicowanie, aby w przyszłości udało się pomyślnie przyłączyć tę ślicznotkę do rodziny!
Wracając do historii - Margaret ma wszystko gdzieś i idzie do baru, nie przyznając się do reszty towarzystwa, natomiast Arthur kuje żelazo, póki gorące i od razu przechodzi do sedna sprawy.
Drodzy państwo - oto nastoletnia Alea (puberty done damn right!). Jest boska i ją chcę. Wielbicieli pairingu Oscalea uprasza się o kibicowanie, aby w przyszłości udało się pomyślnie przyłączyć tę ślicznotkę do rodziny!
Wracając do historii - Margaret ma wszystko gdzieś i idzie do baru, nie przyznając się do reszty towarzystwa, natomiast Arthur kuje żelazo, póki gorące i od razu przechodzi do sedna sprawy.
- Sprawdzałem, że na dziś nie przewiduje się opadów atmosferycznych, więc może zechciałabyś pobyć jakiś czas na zewnątrz, na przykład zażywając odpoczynku na tej oto ławce?
- W sumie, pogoda jest ładna, więc możemy sobie posiedzieć, czemu nie.
Ale Oscar też nie próżnuje...
- Hej, Alea, dawno się nie widzieliśmy... usiądziemy i pogadamy?
- Pewnie, mamy sporo do nadrobienia!
*hyc*
- Raczysz żartować, kuzynie.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
- O to, że chciałem stworzyć pozory towarzyskiego wypadu, a nie podwójnej randki!
- O, twojemu bucowatemu kuzynowi podoba się Anabelle?
- Wypraszam sobie taką bezpośredniość!
- Ależ tak, wyobraź sobie, że kiedy ostatnio byliśmy w barze, nawet robił jej drinki!
- Ojej, nie sądziłam, że potrafi zrobić dla kogoś coś miłego.
- Ej!
- Ale to nic, bo poza tym był też... no, sobą, a sama wiesz, jaki on jest...
- Wiem, jest bucem.
- EJ.
- Ale Anabelle się to podobało!
- No cóż, Anabelle lubi wyzwania...
- O rany, wszystko popsujecie!
- Daj spokój, Arthur, nie możemy sobie we dwójkę pogadać?
- Ale to JA miałem gadać we dwójkę, a wy mieliście stwarzać pozory wyjścia grupowego!
- Po prostu zajmij się Anabelle, o jeju, chyba i tak już się zorientowała w sytuacji.
- To niemożliwe, mój plan był doskonały, nie mogła go przejrzeć!
- Miśki, nie wiem, czy wiecie, ale ja tu cały czas stoję.
W ogóle, chwila kontemplacji dla dziadunia Dona Lothario, który w końcu posiwiał i jest mu z tego powodu bardzo smutno, bo już nie będzie mógł wyrywać laseczek na wysoką zawartość kolagenu we krwi.
Arthur zaś poniósł społeczną porażkę.
- Eeee... może chciałabyś...
- Dobra, ptysiu, ustalmy fakty. Jesteś egocentrycznym bucem bez empatii i nie masz absolutnie żadnych umiejętności społecznych. Ale mi się to nawet podoba. A teraz możesz powiedzieć, o co tak naprawdę ci chodzi.
- Bo ja... bo... naprawdę ci się to podoba?
- Tak, lubię trudne charaktery, oglądam House'a i w ogóle. No?
- Bo ja... chciałem spędzić z tobą trochę czasu.
- To było takie straszne?
- Ale nie chciałem, żebyś sobie pomyślała, że...
- Wydawało mi się, że w swoich obliczeniach założyłeś, że w ogóle nie myślę.
- Eeee...
- No ale dobra, spędźmy razem trochę czasu.
- Tak... tak po prostu?
- A jak byś chciał?
- No nie, no, tak, tak po prostu, tak... no tak, tak będzie w porządku, tak.
- Tylko żebyś sobie nie pomyślał, że...
- Nawet o tym nie pomyślałem!
Hm, poszło lepiej, niż się spodziewałam.
- Miło mi, że się zgodziłaś.
- Tak, mnie też.
- To... skoro już ustaliliśmy pewne fakty, chciałbym poznać jeszcze twoje zdanie na ich temat.
- Słuchaj, Arcio, nie jestem z tych, co się angażują i pielęgnują związek aż do śmierci. Wolę po prostu dobrze się bawić. Myślę, że razem też możemy dobrze się bawić, ale nie mogę ci powiedzieć, jak długo to potrwa.
- Rozumiem.
- Tak, akurat.
- Ściślej rzecz ujmując uważam, że związki to przeżytek. I są niepraktyczne z biologicznego punktu widzenia. A poza tym, kto ma czas na pielęgnowanie relacji międzyludzkich, kiedy mamy w kosmosie jeszcze tyle nieodkrytych planet!
- O, wow. Serio jesteś bucem.
- I tak naprawdę bawią mnie te wszystkie awanse, na przykład takie jak tam...
- Gdzie?
- Takie, jakie uskutecznia mój kuzyn.
- Fascynujące. Czy on wie, co to friendzone?
- Sam nie wiem, co to friendzone.
- Zaraz wyjaśnię ci na przykładzie.
- ...i wiesz, jak tak się obserwuje te wszystkie pary, które sobie tak chodzą, do kina na przykład...
- Anabelle, zapisałaś może to zadanie dodatkowe z matmy?
- ...albo do restauracji, czy nawet do takiego zwykłego baru...
- Chyba żartujesz.
- ...albo nawet do parku, tak po prostu, żeby posiedzieć sobie na ławce, tak jak my siedzimy teraz...
- Głupia sprawa, w końcu jesteśmy na profilu matematycznym.
- ...no i chodzą sobie te pary, i rozmawiają...
- Oj tam, oj tam.
- ...i rozmawiają, bo dużo rozmawiają, ale też mogą trzymać się za ręce, przytulać i te inne...
- Szkoda, chciałam je zrobić, miałabym wtedy szansę na piąteczkę na koniec roku.
- ...zupełnie jak w tych wszystkich romantycznych filmach, kiedy...
- Ojej, a pytałaś Magicznego Krzysztofa? Na pewno spisał to i jeszcze pięć innych.
- ...on spotyka ją i od jednego jego spojrzenia na jej sercu zaciska się złota nić...
- Faktycznie, Krzysztof na pewno będzie miał, muszę go zapytać.
- ...zazwyczaj ich znajomość trwa jakiś czas, dłuższy lub krótszy, w którym...
- Tylko uważaj, żeby cię nie oczarował.
- ...poznają się w jakimś stopniu, aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy obydwoje wiedzą, że to jest właśnie to i...
- ...i chciałem właśnie cię zapytać, czy ty... czy ty też to czujesz?
- Ale co? Przepraszam, nie słuchałam.
- Ale... ale co?
- Myślałam właśnie nad zadaniem z matmy, którego nie zdążyłam zapisać...
- Zadaniem z matmy?
- Bo wiesz, martwię się, że nie zdążę poprawić oceny do końca roku, a jak nie poprawię, to będę mogła zapomnieć o swoich marzeniach, a widzisz... tak mi się najbardziej w świecie marzy, żeby zostać takim prawdziwym przedsiębiorcą.
- ... tak?
- Może to głupie, ale...
- To wcale nie jest głupie! Twoje marzenia nie są głupie! Jesteś piękną, wartościową dziewczyną i zasługujesz na wszystko, co najlepsze!
- Ojej, Oscarze, to takie miłe! No i właśnie przydałaby mi się pomoc, żeby...
- Pomogę ci, jak tylko będę mógł!
- Jesteś kochany. Masz może... namiary na Krzysztofa?
*huehuehuehuehueheuhe*
- I to właśnie, mój drogi Arthurze, jest friendzone.
Tymczasem w barze bryluje Margaret.
Wujek Don jest pod wrażeniem, co jest... totalnie obleśne, serio, Don, zrobiłeś dwójkę dzieci wnuczce swojej kochanki, a teraz oglądasz się za córką jej innej wnuczki?!
Na szczęście Margaret oszacowała niedobory kolagenu Dona i wypatrzyła smaczniejszy kąsek... a przynajmniej kogoś ze swojej grupy wiekowej.
Mmm, sam segz.
Jakby nie było, Margaret doszła do wniosku, że na bezrybiu i leszcz ryba, więc dosiadła się i zaczęła kulturalną konwersację.
- Siema, jestem Margaret, dla przyjaciół Margaret, ale możesz mi mówić po prostu Margaret. Jestem piękna i wspaniała, i w ogóle. A ty?
- Ja jestem Krzysztof. Magiczny Krzysztof.
- Aaaa-ha.
- I lepiej zapamiętaj to imię.
- Bo, niech zgadnę, od teraz będę je często powtarzać?
- Nie. Bo będziesz mogła poczuć respekt, kiedy spotkamy się w LoLu. To moja ksywa. Magiczna ksywa.
- ...aaaa-ha.
- Myślałam, że jesteś magiczny, bo, na przykład, potrafisz magiczną mocą sprawić, że taka ładna i wspaniała dziewczyna jak ja dostanie darmowego drinka!
- Nie.
- ...aaaa-ha.
- A chcesz wiedzieć, czemu jestem magiczny?
- Dobrze, udajmy, że mnie to obchodzi.
- Bo potrafię oczarować panny jednym swoim spojrzeniem.
- ....aaaa-ha?
- Już.
- To jest to?
- Tak.
- Aha...
- Więc... dasz buzi?
- Nie no, to jest jakiś koszmar, nie wiem, czego się spodziewałam!
- Close enough.
Magiczny Krzysztof jest magiczny.
Podczas gdy Margaret przeżywała swój pierwszy podbój, ekhem, miłosny, pozostali członkowie pozorowanej grupy znajomych zdecydowali się w końcu wejść do środka lokalu.
- Skoro w naszej relacji istotną rolę ma odgrywać dobra zabawa, myślę, że to doskonały moment, aby wykonać synchroniczny taniec robota.
- Arthur, ty krejzolu!
*synchroniczny taniec robota*
Nawet randomowy dziadek się przyłączył!
No a tak serio, naukowe wyjaśnienie - sytuacja widoczna na ilustracji to mój ulubiony bug, znany jako samoczynny reset Sima. Polega na tym, że gra samoczynnie resetuje wszystkich Simów na danym obszarze, kiedy tylko jej się zachce - a więc nie znamy dnia, ni godziny. Można na przykład zakolejkować Simowi całą listę interakcji polegających na podniesieniu jednego z kolekcjonerskich obiektów, które są rozsiane po całym mapie - a gra ci Sima zresetuje i cała kolejka idzie w kosmos, i se kolejkuj jeszcze raz podniesienie każdego jednego z obiektów, które są rozsiane po całej mapie!
Bug ten jest nie do pokonania oraz jest skrajnie wkurzający,
a jak się wkurzę, to wezmę i przeniosę to całe wyzwanie na Sims 3, bo mnie szlag jasny trafi, w Sims 3 przynajmniej są jakieś ciekawe rzeczy do roboty tymi Simami!
No ale nic, lecimy dalej. Anabelle, wbrew wszystkiemu, co mówiła, jednak wyraźnie docenia fakt, że Arthur jest takim krejzolem.
Nie mogę, jak ona się na niego paczy!
Btw, kosmita siedzący przy barze to brat albo ojciec Alei, nie pamiętam.
- To jest pan bratem, czy ojcem Alei?
- Nie pamiętam...
No ale wróćmy do opowieści.
- Czy synchroniczny taniec robota zmieścił się w twojej definicji zabawy?
- Tak, był bardzo... ooo, Magiczny Krzysztof tu jest.
- Interesujące, nigdy wcześniej go nie widziałem.
- I nic dziwnego, zazwyczaj wychodzi z domu tylko po to, żeby pójść do szkoły. Generalnie całymi dniami gra w LoLa. Ale jest najlepszy w klasie i takie tam.
- Brzmi jak uosobienie stereotypu prawdziwego kujona.
- I tak też wygląda. Ale ohoho, wygląda na to, że Alei fajnie się z nim rozmawia... albo Krzysztof próbuje ją czarować. Twój kuzyn jest jednym z tych samców alfa, co to bronią swoich... terytoriów?
- Oscar? Korzystając z twojej metafory, Oscar nie tylko nie obroni swojego terytorium, ale jeszcze postawi najeźdźcy wybrane ogrodzenie.
- To ciekawe, co mówisz, bo Oscar w tej chwili chowa się w korytarzu do łazienki i ma bardzo dziwną minę...
Tymczasem w dalszej części baru...
- Raz jeszcze dziękuję za to zadanie z matmy.
- Zasadniczo nie pomagam nikomu, aby nie robić sobie konkurencji, ale dla takich ładnych pozaziemskich piękności chętnie robię wyjątki.
- No... dzięki.
- Nawiasem mówiąc, twoje pochodzenie wyjaśnia obecność gwiazd w twoich oczach...
- ... Aha?
- No i ewidentnie twój tyłeczek jest nie z tej ziemi.
- Czekaj, co?
- NO I PRZEGŁA SIĘ PAŁKA.
- COME AT ME BRO
- U TALKIN TO ME BRO
Zanim przejdzie do rękoczynów, oto krótkie zestawienie różnych punktów widzenia.
Jak panowie sądzą, że wyglądają:
Jak wyglądają zdaniem postronnych obserwatorów:
Jak wyglądają zdaniem Alei:
Jak wyglądają zdaniem reszty młodzieży:
Jak naprawdę wyglądają:
I wracamy do opowieści.
- Masz jakiś problem, szczypiorku?
- Zaraz się przekonasz, kujonku.
- Bo jeśli masz na myśli tę nieziemską pannę, to nie masz żadnych szans ani z nią, ani ze mną. Wiesz w ogóle, z kim rozmawiasz? Jestem Magiczny Krzysztof, pro koks w LoLu, 18 lvl w grze, 134 subskrybcje na YouTube!
- A ja jestem Śmieszny Oscar. Czy aby nie za bardzo ociekasz zajebistością?
- Co? Nie!
- No to ci pomogę!
- Holy shit
- ZGINIESZ CIOTO
- PO MOIM TRUPIE
- Ojej no, biją się.
- Ma ktoś popcorn?
I kiedy już wszyscy niemal zasnęli z nudów, WTEM
- I zrobię ci to samo, jak spotkam cię w LoLu!
Pokonany Magiczny Krzysztof zmył się jak niepyszny, a Oscar powrócił w glorii chwały do reszty pozorowanej grupy znajomych. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem jego heroicznego czynu.
- No. Także ten.
- Kurczę, Oscar, to było super i w ogóle, ale zabrakło mi w tej walce jakiegoś, nie wiem, wyrywania serc, miażdżenia czaszek udami, wyciągania kręgosłupa przez gardło, rozumiesz...
- Anabelle, jesteś wprost urocza.
- Ale generalnie jesteśmy pod wrażeniem, znaczy, dumni z ciebie jesteśmy.
- Wiesz, że przecież nie musiałeś go bić?
- Każdy porządny rycerz musi bronić damy swego serca. A poza tym...
- Kto tyłeczek komentuje, w tyłeczek dostaje.
- Ach!
Wspólny wieczorek dobiegł końca. Towarzystwo zaczęło zbierać się do wyjścia.
- Wiesz, jak się dzisiaj spotkaliśmy po raz pierwszy od dawna, wydawało mi się, że nie pamiętasz, że przecież się lubiliśmy...
- Co? Wydawało mi się, że ty o mnie zapomniałeś, bo nie widzieliśmy się tyle czasu!
- A ja cały czas myślałam o tym, jak rozmawialiśmy o tym, że nie pasujemy nigdzie... i jak przy tym pasujemy do siebie.
- W takim razie chyba już czas, by zakończyć te rozważania.
AW YEAH
Brawo, Oscar, w ciągu paru godzin wyznałeś miłość, trafiłeś do friendzone, dałeś burakowi po ryju, wyszedłeś z friendzone, odkryłeś, że to nie było friendzone, i na koniec zdobyłeś nieziemską dziewczynę! Oscalea forever!
Krótko po tym wydarzeniu szanowna młodzież wróciła do domu.
- Margaret, co ty robisz.
- Nagle rozłożyła mnie magia Krzysztofa...
Wtem! Pojawił się komunikat o urodzinach kosmicznych pomiotów. Rodzinny pion decyzyjny odbył na ten temat poważną naradę.
- Alice, oczywiście byłabyś tak dobra i upiekła torty?
- Nie spodziewałam się niczego innego.
- O rany, znowu torty...
- Słuchajcie, bez urazy, ale czy to naprawdę znowu muszą być torty?
- Ależ Lucy, jak dzieciaki mają przeżyć simziemskie urodziny, nie dostając tortów?
- No ja wiem, ale dopiero co amputowałam sobie jeden tort z ręki, a tu teraz idą następne...
- Przecież wcale nie musisz ich jeść.
- No weź, na urodzinowej imprezie nie można nie zjeść tortu!
- To nie róbmy imprezy, po prostu niech zdmuchną świeczki i sobie urosną.
- Okej, to nawet lepiej, imprezy są przereklamowane...
- COOOO
Nie ma za co, Astro.
I tak odbyły się najszybsze urodziny w historii rock n' rolla.
*puf*
Jeden z głowy, lecimy drugiego...
*puf*
Mmm, puberty done damn right again!
Szkoda, że Margaret się tak nie udało.
Panowie oczywiście otrzymali ludzkie, hipsterkie ciuszki...
Nawiasem mówiąc, teraz widać, jak bardzo Cosmo jest podobny do swojego ludzkiego nosiciela... no i po facjacie Astro możemy wywnioskować, jak mniej więcej wyglądała sixamska dawczyni gonad. :3
Panowie otrzymali też remont pokoju, stosownie do swoich zainteresowań...
A może raczej - do zainteresowań Cosmo. Cóż, nikt nie mówił, że życie jest sprawiedliwe.
Czy będzie płacz i zgrzytanie zębów? Czy może jednak happy end? Czy Alice zestarzeje się z godnością? Czy Arthur będzie musiał sam dźwigać brzemię wyzwania? Co się stanie z resztą rodziny?
To wszystko w kolejnym odcinku Legacy Challenge!
19 komentarze
Ja stanowczo protestuję przeciw przenoszeniu wyzwania do trójki, bo: a) mój dziwny gust przejawiający się uwielbieniem dla gumowatych simów i b) ta rodzina ma już tak piękne i bogate drzewo genealogiczne, że zbrodnią byłoby je niszczyć :( Moim marzeniem jest zresztą, by na sam koniec wszystkich wyzwań powstało olbrzymie drzewko, ukazujące nie tylko linię dziedziców, ale i wszystkie poboczne (a więc np. prawnuków nieznanego nam Pablo Lothario). A najwspanialsze byłoby, gdyby gdzieś na poziomie dziewiątego pokolenia okazało się, że wszyscy mieszkańcy simświata są już w jakiś sposób spokrewnieni z Mandarkiem, choćby i przez małżeństwo :D
OdpowiedzUsuńOk, teraz już nie mam wątpliwości - Margaret to nowe wcielenie Reginy George. Nawet są podobne!
Oscar musi być naprawdę zakochany, skoro dla Alei zlekceważył nawet swojego wujka-guru biegającego nieopodal. Szczerze mówiąc, Oscar powoli zaczyna stawać się jedną z moich ulubionych postaci w LC - nie dość, że próbuje nawiązać nić porozumienia ze swoimi przyrodnimi braćmi (cóż z tego, że potrzebuje do tego pomocnej dłoni kuzyna), to w dodatku jest prawdziwym romantykiem i istnym rycerzem na białym rumaku (a śmiali się z niego w podstawówce, że dżęder!).
Swoją drogą, o ile Oscar i Alea wyraźnie mają szansę powtórzyć sukces związku Lucy&Malcolm, o tyle coraz bardziej niepokoję się o losy Arthura i Anabelle - ta relacja jest...nieco dziwna, nawet jak na reguły panujące w LC.
Nie no, to był tylko wyraz mojej frustracji. Wyzwania na pewno nie przeniosę na trójkę, bo przeniosłam się z nim na ziemniaczany komputer, na którym trójka zdecydowanie nie pociągnie, więc spokojnie, jesteśmy skazani na tę część. (*wewnętrzny krzyk*)
UsuńA takie wielkie drzewko też mi się marzy, ale nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce, bo Simy drugoplanowe bez mojej pomocy nie przejawiają najmniejszej inicjatywy w zakresie pracy/związków/rozmnażania. I na pewno nie wszyscy w simświecie będą spokrewnieni z Mandarkiem, bo gra automatycznie wsadza na mapę różne randomy, kiedy populacja jej się nie zgadza.
Serialu nie znam, ale podobieństwo jest niezaprzeczalne. :D
Bo my wszystkie w głębi duszy kochamy tych niepozornych chłopczyków, którzy nagle okazują się bohaterskimi wojownikami o miłość i sprawiedliwość! (chyba na koniec wyzwania zrobię ranking ulubionych postaci :3)
No cóż, możemy pobawić się w psycholożki i domniemywać, że to wynik wzorców wyniesionych z domu - podczas gdy Oscar (podobnie jak Alea) pochodzi z rodziny pełnej, w której rodzice równo kochają wszystkie dzieci, nawet te zrobione sondą analną, i dają im piękny wzorzec szczęśliwego małżeństwa, Arthur (podobnie jak Anabelle) miał tylko mamę dzielącą czas między syna a karierę pisarską, oraz ojca, który odwiedzał go raz na grupę wiekową, więc siłą rzeczy, stały związek nie jest dla niego zbyt wysoką wartością... No ale na szczęście to tylko gra. :P
(a w obliczu nadchodzącego wyzwania relacja Arthura i Anabelle jest całkiem zdrowa i poprawna.)
"A takie wielkie drzewko też mi się marzy, ale nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce, bo Simy drugoplanowe bez mojej pomocy nie przejawiają najmniejszej inicjatywy w zakresie pracy/związków/rozmnażania."
UsuńCóż, tym lepiej dla ciebie - mniej gałęzi do śledzenia i mniej roboty z drzewkiem :D (swoją drogą, to kolejny powód, dla którego bardzo chcę położyć łapkę na czwórce - mało co mnie denerwuje w trójce tak jak syndrom siedemdziesięcioletniego starego kawalera mieszkającego wyłącznie z braćmi, któremu ni z tego ni z owego bocian zrzuca na głowę niemowlaka, który to niemowlak od tego momentu ma wyłącznie jednego rodzica - true story)
Regina George to postać z filmu 'Mean girls' u nas "Wredne dziewczyny". Żałuję, że nie możemy śledzić simsów w szkolnym środowisku - totalnie widzę Margaret w którejś z zalinkowanych sytuacji: https://www.youtube.com/watch?v=Y_dCc-9pEPM
No coś Ty, taki pijany bocian w czwórce byłby super, przynajmniej coś by się działo w życiu niegranych Simów! (A może temu staremu kawalerowi przydarzył się przelotny romans, którego owoc został mu podrzucony przez nikomu nieznaną współuczestniczkę romansu? A ta współuczestniczka akurat w dniu romansu była w tym mieście przejazdem, a zazwyczaj mieszka na drugim końcu kraju, i wróciła do tego miasta na chwilę i tylko po to, żeby się pozbyć zbędnego balastu w postaci niechcianego dziecka, podrzucając je ojcu? Tak się zdarza w życiu!)
UsuńRzeczywiście, Regina to idealne fikcyjne alter ego równie fikcyjnej Margaret. :D
(Ale tekst "Oh my God, Karen, you can't just ask people why they're white" wygrywa wszystko)
Niebieska panna nie jest ładna, czy jestem rasistką, czy to już gatunkizm? :( Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że przy tej ślicznej blondynce każda samiczka wyglądałaby kiepsko.
OdpowiedzUsuńRASIZM GATUNKIZM KSENOFOBIZM MOWA NIENAWIŚCI I KOŻUCH NA MLEKU
UsuńNieno, w pełni rozumiem i akceptuję, każdy ma swoje kanony piękna, niektórym na przykład podobają się Taeyangi, tak się po prostu zdarza w życiu. :D
Chcę więcej Magicznego Krzysztofa! XDDD Niech zostanie stałym bohaterem czwartoplanowym typu babcia Kaliente i Don.
OdpowiedzUsuńKtóry wreszcie posiwiał. A to jak patrzył Margaret serio creepy.
Ja tam od zawsze wierzyłam w Oscara i twierdziłam, ze jest najporządniejszy z tej całej bandy. I chciałabym pochwalić rozwój postaci Arthura - egocentryczny buc wyrażający pogardę wobec wszystkich dookoła i nie mający przyjaciół, bo wszystkich do siebie zraził wyrósł na nastolatka-samotnika z zerowymi umiejętnościami funkcjonowania w społeczeństwie, którego praktycznie nikt nie traktuje serio "bo to tylko ten buc". Anabelle jest dla niego bardzo wyrozumiała, więc może wyrośnie jeszcze na godnego dziedzica.
Margaret jak to Margaret. Tekst o braku babci Kaliente na urodzinach Lucy był cudny, bo to przecież prawda. XD
(to jak z tym przesyłaniem simów? Mam robić rodzinkę, jak się zaczyna 3 pokolenie?)
Postaram się częściej wyławiać Krzysztofa w toku gry - bo został mi już tylko jeden zapasowy odcinek, kolejne prawdopodobnie będę znów nagrywać na bieżąco, więc - nawiązując do Twojego pytania o przesyłanie Simów - tak, zaczniemy taką zabawę na trzecie pokolenie, tylko muszę pomyśleć nad formą (może będę pobierać rodzinki w nagrodę za pierwszego komcia pod postem? >:3)
UsuńTeż zawsze wierzyłam w Oscara, dlatego... no, może nie uprzedzajmy faktów. Arthur, godny czy nie, dziedzicem będzie tak czy owak, a jest to raczej przypadek kliniczny, z tym charakterem nie da się zbyt wiele zrobić (i tak kij w jego tyłku uległ skróceniu... choć może raczej wynika to z faktu, że Arthur urósł, a kij pozostał ten sam).
No wiem. XD I właśnie ten brak babci Kaliente na urodzinach Lucy sprawił, że Lucy nie mogła rzeczonej babci godnie zastąpić na urodzinach Margaret, więc Margaret wyrosła na pasztet. XD
Krzysztof jest hitem, nie zepsuj go!
UsuńProtestuję! Nigdy mi się nie uda z pierwszym komciem, a mam Bardzo Brzydką Rodzinkę już zrobioną. :P
Jeśli chodzi o kij, to też myślę, ze Artur po prostu urósł.
Talerz przyspawany do ręki - straszna choroba, a wy i tak powiecie, że to bugi.
OdpowiedzUsuńWow, Oscar, opuściłeś friendzone, jestem dumna! Magiczny Krzysztof może ci najwyżej itemki polerować.
Nadal nie rozróżniam kosmicznych bliźniaków. To źle, prawda...?
Chociaż na początku myślałam, że Lucy po prostu z zaangażowaniem oblizuje talerz :D
UsuńPrzyjmijmy, że Lucy to właśnie czyniła. (tak naprawdę w czwórce jest taka animacja, że Simowie nad talerzem z potrawą dobrej jakości nagarniają sobie do nosa aromat dania i się nim napawają - oczywiście robią to ręką - a jeśli ktoś choruje na przyspawany talerz, to tak to właśnie wygląda...)
UsuńKrzysztof będzie Oscarowi polerować itemki oraz pełzać i lizać Ioańskie Buty Jasności Umysłu!
Oj no weś, po to ubieram bliźniaki w inne kolorki, żebyśmy wszyscy, łącznie ze mną, mogli ich rozróżniać! Cosmo ma teraz ciemnozieloną kurtkę oraz kwadratową szczękę. A Astro ma śliczne, kobiece rysy twarzy po statku-matce.
Jeszcze chciałabym zwrócić uwagę na piękną reakcję Arthura na tej fotce:
OdpowiedzUsuńhttp://3.bp.blogspot.com/-aBssR3M-zyc/VqkcEq2IGPI/AAAAAAAAAfg/Hf1gc4jBwrs/s1600/30.06.2015_15-02.jpg
która nie doczekała się komentarza. :(
AAA, przeoczyłam! XD Najwyraźniej Arthur po prostu jest zdegustowany faktem, że w jego świecie naprawdę mogą istnieć tak idealne rysy twarzy, zupełnie jak te.
UsuńKupuję. :P
UsuńTak z ciekawości, skąd się wziął ten rysunek "idealnych rysów"? Widziałam go już kilka razy linkowanego.
To Superman. :D A pełna historia memu jest tutaj.
UsuńSuper odcinek! Tak w ogóle to fajne wyzwanie :) Margaret to rzeczywiście niezła sucz. Magiczny Krzysztof był najlepszy, jeszcze się tak nie uśmiałam na żadnym blogu o Simsach. Biedna Lucy, ja na szczęście jeszcze takiego buga nie miałam. Współczuje bratu Cosmo. Cały pokój w żabach :/
OdpowiedzUsuńhttp://myenchantix.blogspot.com/
Yay, kolejna czytelniczka-ninja appears! Dziękuję. :D
UsuńMagiczny Krzysztof ewidentnie ma szansę zostać bohaterem drugoplanowym na miarę niezapomnianego Stefana Konia. Co do Margaret, to już wkrótce nie będziemy musieli znosić jej suczowatości tak często, jak zwykle... podobnie jak żab Cosmo, które Astro niestety musiał zaakceptować. No ale, nie uprzedzajmy faktów. :X
Nie miałaś buga z naczyniem przyklejonym do ręki? Może naprawili ten błąd w któreś aktualizacji? (to by znaczyło, że EA potrafi naprawiać swoje błędy, szok! :O)
Btw. Skoro Alea jest kosmitką stuprocentową, a Oscar simziemianinem, to istnieje prawdopodobieństwo na to, że dziecko( o ile będzie) będzie simem z niebieską skórą. Co sądzisz o tym, Lunatyczko? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:
[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty
Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>