Sims 4 - Legacy Challenge - Pokolenie #2 - Arthur poznaje ojca, Oscar rośnie i w ogóle dzieją się rzeczy
13:08
Nareszcie Simsodziałek, i znowu w środę, coraz lepiej, zaczynam wypracowywać jakąś regularność!
Cały czas żyję. Muszę jednak przyznać, że jakoś wyjątkowo
trudno jest mi wrócić do równowagi po tym nieblogowaniu, a rzeczywistość wcale
w tym nie pomaga; ale wiedzcie, że się bardzo staram. :c
Ma szczęście, choć ja zawodzę, to Internet nie - blogi o Legacy Challenge wyrastają jak grzyby po deszczu, i to wszystkie robione na Sims 3! *dzika zazdrość* Więc, ponieważ żyjemy w takich niespokojnych czasach, chciałabym zaproponować Wam konkurencyjne lepsze inne simsowe telenowele:
Projekt Prokrastynacja - moja miłość i muza, od której wszystko się zaczęło
Scheda Księcia Półkrwi - świeżo zaczęte, ale omg, protoplastą jest Snejp, musicie to zobaczyć
Akcja Reprodukcja - też świeżo zaczęte, ale omg, protoplastą jest Voldemort, na pewno będzie płodził piękne córki!!1
Wszystko 10/10, polecam ten towar.
A teraz wracamy do historii!
W poprzednim odcinku dziedziczce Alice wyrósł
dziedzic Arthur. Wyrósł imponująco, dorodnie i niebezpiecznie podobny do
największego wroga swojego dziadka, więc Alice uznała, że to idealny moment na
sielskie spotkanie rodzinne.
- Synu, zanim poznasz
swojego tatę, muszę ci wyjaśnić, dlaczego nie mieszka on razem z nami, tak jak
to bywa w porządnych, niepatologicznych rodzinach.
- Nad naszym rodem
ciąży klątwa Imperatywu Wyzwaniowego, który sprawia, że aż do śmierci musimy
spełniać określone warunki, co tak naprawdę uniemożliwia nam korzystanie z
wolnej woli, zapewnionej przez skrypt gry. Jednak nawet, gdyby Imperatywu nie
było, to i tak naszym życiem nieustannie steruje nieznana siła zwana Boską
Scenarzystką Naszego Żywota, a my, pomimo tej niby wolnej woli, jesteśmy tylko
pionkami w grze, przebiegającej według jej tylko znanego planu. To oraz klątwa
Imperatywu uniemożliwiają nam stworzenie pełnej, szczęśliwej rodziny. Oprócz tego
klątwa jest dziedziczna i będziesz musiał ją przejąć, gdy dorośniesz. Chciałbyś
o coś zapytać?
- Nie, to chyba nie
jest odpowiedni moment na dyskusje religijne.
Istotnie, nie był to odpowiedni moment na dyskusje religijne,
bowiem przyszedł Aleksander.
- …
- Może się
przywitacie?
- Dzień dobry, jestem
Arthur.
- Hm, Arthur. Ajm jor fader.
- A nie wyglądasz!
*badum-tss*
- I już na starcie
jeden zero dla Arthura przez nokaut, proszę państwa, co za emocje!
- AWW YEEEAAAAH
- Mój własny syn ;__;
Bądź Arthurem: nie miej ojca z powodów religijnych, ujrzyj
go po raz pierwszy w życiu, pociśnij mu w drażliwej kwestii jego trudnego ojcostwa.
Na szczęście w miarę upływu czasu panowie nawiązali ściślejsze
porozumienie na płaszczyźnie intelektualnej.
- …i dlatego myślę, że
cumulusy to najdostojniejsze ze zbadanych przez naukę chmur.
- Zatem zapewne jako
pisarz przychylisz się do tej, niestety niezbyt popularnej, teorii wedle której William Wordsworth w pierwszych wersach swoich „Żonkili” tak naprawdę zawarł
topos cumulusa-wędrowca, który wymyka się okowom znanych praw.
- OMG DOPIERO TERAZ TEN WIERSZ NABRAŁ SENSU
- NO TOTALNIE, JA TEŻ
NIE MOGŁEM TEGO OGARNĄĆ
- TO NIESAMOWITE
- NO WIEM
- ALICE CZY TY WIESZ ŻE NASZ SYN JEST GENIUSZEM
- No coś ty, nie
miałam pojęcia!
Ja tam nie miałam pojęcia. Właściwie sądziłam, że Dexter Arthur! będzie bardziej zainteresowany naukami
ścisłymi i mechatroniką, niż teoriami toposów w literaturze; no ale najwidoczniej nie jest na szczęście AŻ TAK podobny do największego wroga swojego dziadka...
Następnie młody dziedzic i jego ojciec przystąpili w jak
najlepszej symbiozie do odrabiania lekcji.
- …no i na koniec
możesz walnąć coś w stylu: „Reasumując, energia czerpana z wiatru jest najlepszym substytutem paliw kopalnych, a w dodatku przyczynia się do ochrony środowiska.”
- Mhm.
- „Elektrownie wiatrowe to przyszłość, którą kolejne pokolenia powitają z radością i
wdzięcznością!”
- Mhm.
- I co, napisałeś?
- Nie.
- Czemu?
- Bo to nieprawda.
Elektrownie wiatrowe nie są przyszłością, są kosztowne i mało wydajne. Podobnie
elektrownie wodne. Już prędzej słoneczne, ale to również nienajlepszy przykład.
O atomowych nie ma co wspominać, to przestarzała technologia.
- To co w końcu chcesz
zaprezentować?
- Zrobiłem wstępny
szkic Perpetuum Mobile, powinno się spodobać.
- O.
I drugi nokaut, i dwa zero dla Arthura! W naukach ścisłych
również jest geniuszem, czyli istotnie będzie najprawdziwszym geniuszem do kwadratu... czyli jednak przypomina największego wroga swojego dziadka, oh well.
No i przystosowaną humanistycznie Boską Scenarzystkę Jego Żywota czekają ciężkie
chwile.
Tymczasem Aleksander nieco smutnął w związku z faktem, iż
najwyraźniej nie jest dla swojej latorośli wystarczającym autorytetem. Latorośl
zaś poza nieprzeciętną inteligencją wykazała się również wysokim poziomem
empatii.
- Wiesz, doceniam
twoje starania. Powinniśmy częściej odrabiać razem lekcje.
- O! To znaczy, na pewno jeszcze
będziemy.
AWWW
A teraz krótka przerwa na obcowanie ze sztuką: spójrzcie, w tle
Lucy maluje chyba swojego teścia.
Stary Landgraab jak żywy! :D No ale wróćmy do głównego wątku.
Arthur udał się do pokoju, aby dopracować szkic
swego pierwszego wynalazku, a jego rodzice zostali sami.
- I jak, dobrze wypadłem?
- Wypadłeś najsuper.
Tatuśku. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Och Alice, tak się
cieszę, że was mam! Nasz syn jest niesamowity.
- Też się cieszę.
- Przykro mi, że mogę być
z wami tak rzadko, ale sama wiesz najlepiej, jak to jest, kiedy twoją wolę
ograniczają jakieś niepojęte siły wyższe…
- Zabawne, mam
wrażenie, że już dziś o tym rozmawiałam…
- Chciałbym was trochę
bardziej. A najbardziej ciebie.
- No to chodź tu,
glonojadzie.
Ej, ale pamiętacie, że w tej części gry przy każdym puci
istnieje ryzyko ciąży?
I że kolejna ciąża będzie wbrew wyzwaniu?
Alice? Olek?
Ktokolwiek???
I że kolejna ciąża będzie wbrew wyzwaniu?
Alice? Olek?
Ktokolwiek???
NO EJ
- Hm, a jak przypadkiem, hm, znowu zajdziesz w ciążę?
- Ojtam, YOLO.
I tak po raz kolejny zUo i Imperatyw musiały ustąpić przed
atomową siłą miłości Aleksandra i Alice!
No, przynajmniej tak troszeczkę. Zresztą, jak mogłabym się na nich złościć, to przecież takie słodziaki. :3
No, przynajmniej tak troszeczkę. Zresztą, jak mogłabym się na nich złościć, to przecież takie słodziaki. :3
Tymczasem młody dziedzic rozwijał swoje wrodzone talenta.
- Dziwne, wszystkie
odczynniki są na miejscu, a przysiągłbym, że słyszałem wybuch… no cóż. Dokończę
sobie ten prosty związek i przejdziemy do dalszych czynności badawczych.
- Eureka! Oto gliceryna!
- Hmmmm.
- Wyszła mi NITROGLICERYNA!
- Jak mogłem tak pomylić
się w obliczeniach! Co za katastrofa! Co za straszliwy dzień dla Ameryki!
Och wow, mój pierwszy pożar w Sims 4! Więc jednak się da!
Aaaale zaraz... jak to zabawki dla dzieci mogą ulec zapłonowi?!
Zgłaszam to do prokuratury! Widzimy się w sądzie! Leci pozew! I Instytut Matki i Dziecka też się o tym dowie! D:
Aaaale zaraz... jak to zabawki dla dzieci mogą ulec zapłonowi?!
Zgłaszam to do prokuratury! Widzimy się w sądzie! Leci pozew! I Instytut Matki i Dziecka też się o tym dowie! D:
- O BORZE ARTHUR NIC
CI NIE JEST
- O BORZE POŻAR
RATURCIE MEBLE
- Ludzie, zaczekajcie,
ja też chcę popatrzeć!
- MALCOLM TRZYM
GAŚNICĘ
- LUCY IĆ STOND,
JESTEŚ W CIĄŻY, NIE MOŻESZ SIĘ STRESOWAĆ
- ALE JA POMOGĘ,
PRZYNIOSĘ WODY
- Jak mogłem! Jak
mogłem zrobić błąd! Jestem bezwartościowym bezmózgiem.
- LUCY, NIE WODY, TU
JEST JAKAŚ CHEMIA
- O FAK, RZECZYWIŚCIE,
JAK TO GASIĆ TERAZ
- MALCOLM BIERZŻESZ TĘ
GAŚNICĘ DO KROĆSET
- Nie zasługuję na
swoje miejsce w Mensie. Jak mogę być zdolny do czegokolwiek, skoro mogę popełnić
błąd! To tak, jakbym był zupełnie przeciętnym posiadaczem mózgu!
Arthur dalej angstował i przeżywał swój szok poznawczy,
podczas gdy dorośli nie mogli uporać się z pożarem. Ale wtedy za gaśnicę
złapała dzielna Lucy.
- LUCY NIE PO OCZACH
JPRDL
- MIAŁAŚ STĄD IŚĆ
- JA TEŻ CHCĘ BYĆ
BOHATEREM W SWOIM DOMU
- YEAAAH, BUUUURN BIATCH!
- Przecież już zgasło,
możesz przestać?
- I to jest gaśnica, a
nie miotacz ognia!
- Cicho, dajcie się
ponapawać!
Niebezpieczeństwo zostało zażegnane, ale nie obyło się bez
ofiar. Spłonął taki piękny stolik! Ten sam stolik, na którym przeprowadzała
swoje pierwsze doświadczenia mała Alice! D:
- Uczcijmy poległy
stolik doświadczalny minutą ciszy.
- A, w sumie było
fajnie!
- Nie sądziłam, że
potrafimy tak sprawnie obsługiwać gaśnice.
- Wszyscy jesteśmy
bohaterami w swoim domu!
Tymczasem Arthur jako jedyny właściwie zrealizował plan
ewakuacji z budynku.
Ale nie przestał angstować.
- A więc to tak
zazwyczaj czują się przeciętnie inteligentni śmiertelnicy.
No ale. Po nocy pełnej wrażeń nastał rześki poranek. Malcolm
właśnie zwlekał się z łóżka, kiedy nagle…
- Dziwne, mam brokat
na pościeli, a przecież przed spaniem dokładnie zmyłem makijaż.
*w tle melodia transformującej się Czarodziejki z Księżyca (serio, jeszcze żadne dziecko nie rosło mi z takim wdziękiem)*
Tak więc - Oscar wyrósł!…
...na śliczną dziewczynkę. :O
Na szczęście nie z nami te numery, szybko Oscarka przebrałam
i już zdążyłam się ucieszyć, że daliśmy radę podstępnym dżenderom, kiedy…
- Ojejciu, jak
ślicznie!
Ja wiem, że Wy tego nie słyszycie i musicie mi uwierzyć na
słowo, ale OMG OSCAR PISZCZY JAK DZIEWCZYNKA D: Ma taki wysoki głosik, że to aż
nieprawdopodobne! Czy jest na sali lekarz?!
- Hej tatku!
- Dziwne, wydawało mi
się, że jesteś chłopcem.
- A nie jestem?
- No właśnie nie wiem.
- Może jestem jak
Pinokio, tylko odwrotnie?
- … może zjedzmy
śniadanie.
Malcolm, ty bucu, twój syn właśnie chciał sam z siebie transformować w Czarodziejkę z Księżyca, albo co najmniej w dziewczynkę, ale ewidentnie coś poszło nie tak, może nosi jakieś wirusy dżender, a już na pewno pilnie potrzebuje pomocy medycznej -
a ty mu proponujesz śniadanie?!
No dobra, tak się tylko znęcam, wiem przecież, że Oscar nie jest żadną czarodziejką, tylko
facetem na 100%.
I to jeszcze taki podobny do ojca!
Chociaż, zważywszy na kwestię makijażu, nie jestem pewna, czy to dobrze.
Chociaż, zważywszy na kwestię makijażu, nie jestem pewna, czy to dobrze.
Ciotka Alice na szczęście nie ma problemów z cudzą
odmiennością.
- Nie przejmuj się
Oscarze, chociaż wszyscy się jakoś od siebie różnimy, to naprawdę jesteśmy
dokładnie tacy sami.
- Ojejku, ciociu, to
takie mądre!
- Muszę cię rozczarować kuzynie, ale takie puste frazesy brzmią mądrze tylko, gdy słyszy się je po raz pierwszy.
- A ja myślę, że Alice ma rację, wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i nieważne, czy piszczymy jak dziewczynka, prawda, cór… synku?
- E... no jasne, mamuś.
- W sumie to wszystko
jedno, i tak wszyscy umrzemy.
- ARTHURZE MASZ
SZLABAN NA DZIEŁA DEKADENTYSTÓW, MARSZ DO POKOJU
Arthur wyraźnie źle znosi swoją pierwszą porażkę.
Apropos pokoju, Oscar dostał śliczne umeblowanie do swojego
własnego kącika.
W zasadzie jego pokój jest po prostu lustrzanym odbiciem pokoju Arthura – wyjąwszy szczęśliwie odratowany ze zgliszczy stolik doświadczalny - ale ciii. Zamiast stolika, Oscar dostał skrzynię na zabawki oraz dinozaura.
Dinozaur jest w pewnym stopniu interaktywny – to znaczy
dziecko może z nim rozmawiać, bawić się i ogólnie budować relację oraz
zaspokajać własne potrzeby towarzystwa i zabawy. Jest to taka nędzna namiastka
znanych z Sims 3: Pokolenia
lalek-niewidzialnych przyjaciół; bo ten dinozaur nawet się nie rusza, a dobicie
paska relacji do maksimum też nie robi na nim wrażenia. Oscar się do niego
cieszy, opowiada mu historie, trzyma za łapki i w ogóle – a zabawka nic.
Ta gra jest tak boleśnie realistyczna. D:
No i dinozaur, jak wszystkie przydatne przedmioty w Sims 4,
zajmuje milion razy więcej miejsca, niż to konieczne (żałujcie, że nie
widzieliście jeszcze domku na lalek; taki domek dla lalek nie zmieści się w
żadnym przeciętnym dziecięcym pokoju).
- Już nigdy nie
popełnię błędu. Nigdy więcej.
- FUUUUUUU-
W zasadzie to szkoda, że przy laboratorium Dextera Arthura nie ma kogoś, kto mógłby rozrabiać za
niego; jak na przykład, powiedzmy, niezrównoważona starsza siostra z ADHD oh wait…
Tymczasem dziewczęta chodzą sobie do pracy.
Lucy już strasznie długo jest w ciąży, a dalej nie chce
rodzić. No ale może to i dobrze, bo dostała awans, na rodzicielskim nie dostała
by awansu, a awans oznacza więcej hajsów, ogólne propsy oraz… nowe ubrania,
adekwatne do nowego stanowiska!
Tak.
Hipoteza na dziś: artyści w miarę rozwoju tracą wyczucie własnego stylu na rzecz wypracowania stylu w malarstwie. Proszę o argumenty za i przeciw w komentarzach.
Tymczasem Arthur podjął próbę zacieśniania więzów
rodzinnych, ale coś go zdekoncentrowało.
- To niewiarygodne,
ile potencjału kryje się we właściwościach fizycznych tak prozaicznej
substancji!
- Powiem ci w
tajemnicy, Dezyderiuszu, że Arthur zachwyca się zwykłą glinką do lepienia.
Tak, wśród zabawek dostępnych w trybie kupowania mamy zwykłą
bryłę gliny, z której mogą korzystać zarówno dzieci, jak i dorośli. Zabawa
gliną rozwija kreatywność i pozwala Simom na lepienie rozmaitych figur i
kształtów - w nieskończoność, bo ulepiony kształt można jedynie zagnieść z
powrotem w bryłę, ewentualnie w kolejny kształt. Zauważyłam, że Simy bardzo
lubią tę glinę, i niemal za każdym razem, kiedy widzą ją w pomieszczeniu, choć
na chwilę biorą ją w ręce i zaczynają maltretować.
Dinozaur Dezyderiusz w dalszym ciągu nie jest pod wrażeniem.
A przecież nawet dostał imię!
Natomiast Malcolm w końcu ogarnął, że z jego synem coś jest
nie tak. Najwidoczniej jednak uznał przypadek za beznadziejny i zdecydował, że podejdzie do sprawy jedynie od strony pedagogicznej.
- Tak?
- Jak wiesz, każdy człowiek ma płeć.
- ...Tak?
(Arthur w tle: "Oho, wuj ma zamiar zrobić wywód filozoficzny.")
- Niektórzy mówią, że to, kim jesteśmy, określa... los, siła wyższa, no, generalnie coś... stamtąd.
- Z sufitu?
- Nie, raczej... z góry.
- Z nieba?
- Być może.
- Jak kosmici?
- ... być może. Ale nie to jest najważniejsze.
( "Idę posłuchać, to może być niezłe.")
- Najważniejsze jest to, co jest w tobie, i jaki jesteś ty sam. Płeć może określić biologia, socjologia, psychologia i jeszcze wiele innych nauk, ale tak naprawdę... decydujesz o tym ty.
("Kocham wywody niepoparte rzetelnym przygotowaniem merytorycznym.")
- Ach, tatku, chyba wiem, o co ci chodzi!
- Naprawdę?
- Naprawdę! Ale nie musisz mi się tłumaczyć ze swojego brokatowego makijażu, i tak cię kocham!
- Naprawdę?
- Naprawdę! Ale nie musisz mi się tłumaczyć ze swojego brokatowego makijażu, i tak cię kocham!
...
- Właściwie to już dawno chciałem zapytać, jak osiągasz ten supcio efekt powiększenia oka! Czy to kredka?
- ... Lucy, ratunku.
- Na mnie nie patrz, już dawno mówiłam, że kiedyś będziesz tłumaczyć się z tego dzieciom.
("Ciekawe, jak wyglądał wzór na prawdopodobieństwo, że urodzę się akurat w tej rodzinie?")
No cóż.
Dobrze, że Oscar nie wie jeszcze o marihuaenen.
A w sumie, co robi Alice?
Alice zaczęła biegać, zauważyła bowiem, że ostatnimi czasy jakby trochę zgrubła.
A naprawdę bardzo nie chciałaby na starość zmienić się w swoją matkę.
W ogóle to kompletnie nie pamiętam, czy w tym odcinku Nina jeszcze żyje gdzieś tam w tle, czy już umarła. Tak bardzo nikt jej nie kocha D:
A naprawdę bardzo nie chciałaby na starość zmienić się w swoją matkę.
W ogóle to kompletnie nie pamiętam, czy w tym odcinku Nina jeszcze żyje gdzieś tam w tle, czy już umarła. Tak bardzo nikt jej nie kocha D:
A Lucy znów namalowała arcydzieło.
BORZE JAKIE PIĘKNE CHCĘ TAKIE DO POKOJU :O
Oprócz tego Lucy wykorzystała wolny dzień w inny sposób: mianowicie postanowiła, że odwiedzi dawno niewidziane najmłodsze rodzeństwo - Marka oraz Emily z tym jej mało zaangażowanym facetem Donem. No, a przy okazji obczai, jaką dostali chałupę w spadku po ciotkach.
- No tak. Typowe.
Nie wiem, czy wiecie, ale gdyby Lucy nie została przez Alice wciągnięta do realizacji wyzwania, to pewnie sama mieszkałaby w takiej willi - albo po Angie, Mary i Charlie, albo po Stefanie, Jenny i Esmeraldzie.
W każdym razie - Lucy to wie.
Nie wiem, czy wiecie, ale gdyby Lucy nie została przez Alice wciągnięta do realizacji wyzwania, to pewnie sama mieszkałaby w takiej willi - albo po Angie, Mary i Charlie, albo po Stefanie, Jenny i Esmeraldzie.
W każdym razie - Lucy to wie.
- Siostrzyco ty moja!
- O, Lucy... taka fajna niespodzianka, jak ja się cieszę...co cię tu sprowadza?
- No wiesz, chciałam zobaczyć, jak żyjecie. To znaczy, jak sobie radzicie, i w ogóle, i wcale nie miałam na myśli waszego stanu majątkowego, ależ skąd, no co ty. To jak żyjecie?
- No w sumie spoko, Mark jest sobie tym komikiem, ja żyję z odsetek z lokaty po ciotkach, a Don... no wiesz.
- Właściwie to nie wiem.
- No wiesz, chciałam zobaczyć, jak żyjecie. To znaczy, jak sobie radzicie, i w ogóle, i wcale nie miałam na myśli waszego stanu majątkowego, ależ skąd, no co ty. To jak żyjecie?
- No w sumie spoko, Mark jest sobie tym komikiem, ja żyję z odsetek z lokaty po ciotkach, a Don... no wiesz.
- Właściwie to nie wiem.
- Ale ohohoho, ale ojejejej, widzę, że rodzina wam się powiększa!
- Tak, noszę ten ciężar już tak długo, że mam nadzieję, że to bliźniaki. No ale co Don?
- No, sama wiesz. Don jak to Don.
- Ale... to jest ten Don?
- A ilu Donów mamy w mieście?
- Znaczy, to jest przecież ten sam Don, który pracował z naszym ojcem.
- No tak.
- Ten sam, który mieszkał z naszą rodziną od strony mamy.
- No... tak.
- Ten sam, który rwał babcię Katrinę, ciotkę Dinę i mamę, kiedy jeszcze była panną.
- ... no i co?
- No tak.
- Ten sam, który mieszkał z naszą rodziną od strony mamy.
- No... tak.
- Ten sam, który rwał babcię Katrinę, ciotkę Dinę i mamę, kiedy jeszcze była panną.
- ... no i co?
- A, nic.
Najwidoczniej antystarzeniowe fluidy Katriny Kaliente swego czasu przeniknęły do organizmu Dona drogą... kropelkową. I miejmy nadzieję, że tylko kropelkową. D:
Tymczasem w domu...
- Ach Arthurze, ulepiłeś doskonały wielokąt foremny!
- Dziękuję, matko.
Tymczasem w ogródku...
Malcolm jest zdeterminowany, aby zgłębiać dalsze tajemnice kwestii płci, opierając się o wydobywane skamieliny. Być może jest o krok od epokowego odkrycia prehistorycznych wacków i gonad?
Aaalbo po prostu kruszy kryształy na zapas brokatu.
W końcu jednak dzień wolny dobiegł końca. Było już całkiem późno, kiedy Alice przypomniała sobie, że dzisiaj jeszcze nie biegała. No cóż, lepiej w nocy niż wcale - zwłaszcza kiedy wisi nad tobą genetyczna groźba upodobnienia się do Magdy Gessler.
Alice, ale gdzie masz dresy?...
Ty podstępna piczko.
- Alice? Nie chciałbym powiedzieć, że jestem zaskoczony, ale, hm, jestem trochę zaskoczony. Choć mile, oczywiście, to miły przypadek.
- To nie przypadek, wiedziałam, że tu jesteś. Chciałabym porozmawiać.
- No dobrze, teraz jestem bardzo zaskoczony... ale też otwarty na dialog, jak najbardziej.
- Nasze ostatnie spotkanie dało mi do myślenia.
- Jeśli chodzi ci o, hm, moje, hm, umiejętności, to możemy, hm, nad nimi popracować...
- Olek, weź się, mówię poważnie.
- Też mówię poważnie!
- Nie możemy więcej nad tym pracować. W ogóle.
- W ogóle?
- Olek, Imperatyw nie przewiduje mojej kolejnej ciąży, a ciąża zawsze może nam się... przydarzyć. Nie możemy tak ryzykować. Wiem, że to będzie trudne, będzie to jeszcze jedna trudna rzecz w naszym niezwiązku. Naprawdę nie mogę wymagać od ciebie tylu poświęceń. Dlatego chciałabym, żebyś jeszcze raz się zastanowił, czy chcesz ten niezwiązek współtworzyć.
- Alice... obawiam się, że... nie mogę.
- Rozumiem.
- Nie mogę cię tak z tym zostawić. Chodź tu. Glonojadzie.
- Pozdrawiam wszystkich Polaków!
WTF, dziwna babo, czemu znowu się wpierniczasz w środek cudzych romantycznych interakcji, skąd się tu wzięłaś w ogóle!
- Zobacz Gienia, jestem w Internecie! Powiedz Michałowej, żeby włączyła komputor, niech też se mnie obejrzy!
- Ych, czy ty też masz wrażenie, że Wszechświat nie sprzyja naszym poważnym rozmowom?
- Poniekąd.
- Myślisz, że to kosmici?
- Olek, prosiłam cię...
- No dobrze, chcę tylko powiedzieć... naprawdę nie mogę cię z tym zostawić.
- Olek...
- Przecież mówiłem ci to już parę razy. Wiedziałem, w co się pakuję. Nawet sam to sobie wymyśliłem! Myślisz, że się poddam tylko dlatego, że Imperatyw nie pozwala mi być z tobą tak, jakbym chciał?
- Olek...
- Ale to jest nic, najważniejsze, że przecież teraz mamy syna! Miałbym zostawić i ciebie, i jego? Tylko dlatego, że mogę kochać was jedynie z daleka?
- Olek.
- No co!
- Weź się zamknij.
- No, w sumie.
- Olek, prosiłam cię...
- No dobrze, chcę tylko powiedzieć... naprawdę nie mogę cię z tym zostawić.
- Olek...
- Przecież mówiłem ci to już parę razy. Wiedziałem, w co się pakuję. Nawet sam to sobie wymyśliłem! Myślisz, że się poddam tylko dlatego, że Imperatyw nie pozwala mi być z tobą tak, jakbym chciał?
- Olek...
- Ale to jest nic, najważniejsze, że przecież teraz mamy syna! Miałbym zostawić i ciebie, i jego? Tylko dlatego, że mogę kochać was jedynie z daleka?
- Olek.
- No co!
- Weź się zamknij.
- No, w sumie.
Imperatyw zdecydowanie staje się ciężarem, któremu podołać może jedynie atomowa siła. Czy będzie to atomowa siła miłości? Czy umiejętności Aleksandra będą wystarczające? Czy Alice schudnie? Czy Lucy w końcu urodzi? Czy Malcolm przestanie robić sobie makijaż? Czy Oscar przestanie być dziewczynką? I czy młody dziedzic Arthur przestanie być przemądrzałym bucem?
To temat na kolejny odcinek Legacy Challenge!
A simsodziałki chyba zmienią się w simśrody.
11 komentarze
Lucy po awansie- SWAG.
OdpowiedzUsuńCzy relacje młodego z dinozaurem nie są nieco, hm. Niezdrowe? Może to kwestia złego ujęcia, ale hm. I pbardzo ładnie proszę o zbliżenie na brokatowy makijaż, bo jakoś przegapiłam.
SWAG na 100%, jeszcze tylko brakuje plastikowych okularów w prążki i złotego łańcucha!
UsuńNooo, chyba że mylą mi się style, co jest bardzo prawdopodobne, bo przestałam za tym nadążać w chwili, kiedy hipsterstwo stało się mainstreamowe.
Oscar i dinozaur Dezyderiusz nie mogą tworzyć niezdrowych relacji, bo relacja z definicji zakłada chociaż częściowe zaangażowanie obu stron, a Dezyderiusz jest jako ta... kukła.
To jest ten rodzaj makijażu, który robi się przez dwie godziny właśnie po to, żeby zupełnie nie było go widać!
A co to jakieś gender propagowanie? Przecież Ty właśnie sabotujesz plany miłościwie nam panujących, by w Polsce zapanowała normalność i Polska! :I
OdpowiedzUsuń(Ale może poszukaj w internetach jakichś żeńskich ciuszków na simsowy męski model, mogą okazać się potrzebne.)
(Mi raz sim przy wyrastaniu z dziecka do nastolatka samoistnie założył kolczyki i uczesał się w jakiś finezyjny koczek.)
Ciiii, może się nie dowiedzą!
Usuń(w ogóle weś, bez polityki na tym blogu, ostatnio dowiedziałam się, kto ma zostać nowym ministrem obrony i stwierdziłam że bitch I' out. orientujesz się, dokąd są teraz najtańsze bilety lotnicze? osobiście zawsze chciałam zobaczyć Irlandię.)
(w internetach szukać nie muszę, Sims 4 zadbało o to we własnym zakresie - ciuszki dziecięce są w przeważającej większości takie same dla chłopców i dziewczynek, wyjątkiem są sukienki i lakierki, poważnie.)
(oh well, z naturą nie wygrasz; choć może to po prostu taka... faza buntu? :D)
Chciałam napisać konstruktywny komentarz, ale cycki Lucy odbiły mi się na siatkówce. Mam wrażenie, że ona jest po prostu gruba, a tę sprawę z dzieckiem wymyśliła, żeby nikt się nie przywalał.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało im się ugasić stolik, w moich simsach, taki pożar zwykle kończy się zgonem, nawet jeśli gasiło go pięć osób.
Olo i Ala to moja ulubiona para. Słodziaki z nich takie, że mam ochotę ich tulić.
Cycki Lucy są już takich rozmiarów, że chyba powinny dostać własny fanpejcz na fejsie. Ale nie jest gruba, w przyszłym odcinku rodzi i znów wygląda jak szprycha!
UsuńSprawdzałam organoleptycznie i doczytałam w internetach, i mogę oficjalnie powiedzieć, że w Sims 4 trzeba się bardzo nagimnastykować, żeby kogoś zabić (bezsęsu, odchodzi połowa przyjemności z gry); więc wiesz, udane zażegnanie pożaru to żaden wyczyn, a standard...
I know, right? A w ogóle, jak nazwać ten pairing - Aliceander czy Alexice? (też zasługuje na fanpejcz :D)
A może "Alaksander"? Tak z polska?
UsuńDo polubienia "cycków Lucy" założyłabym konto! ;)
Kochana Lunatyczko!
OdpowiedzUsuńApeluję o częstsze posty! Z simsów, z lalek, z życia koteła, z byle czego! Strasznie mi nudno i to taka moja "Syzyfowa praca" , bo myślę sobie "o zajrzę do Lunatyczki na bloga", a tu nic od dwóch tygodni! A więc grzecznie apeluje. ;_; A tak przy okazji to twoje teksty mogę czytać po dziesięć razy i przy każdym śmieję się do łez!
O nieee, przepraszam ;__; Gdybym tylko wiedziała, że daję komuś tyle radości, pościłabym koty, simsy i lalki dzień i noc!
Usuń(no, i gdyby tylko życie nie było do rzyci)
Poprawię się, naprawdę! ;_____;
Alice i Olek to piękny ship. Pomijając to, że Alice brzmi mocno niepokojąco ze swoimi religijnymi gadkami, a Olek trzyma się tego powalonego układu z mierną refleksją samozachowawczą, to są megasłodką parą. <3 I w sumie dobrzy z nich rodzice.
OdpowiedzUsuńLubię też Malcolma i Lucy, elegancko się dobrali. I spłodzili pomiot genderowski.
Oscar trawiony pogardą dla swojej porażki na tle płonącego laboratorium... :D Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do matki zostanie ateistą i będzie rozpaczliwie próbował się stać panem swojego losu. Starcie geniusza z bezlitosnym Imperatywem, jakie to by było tragiczne!
Z wyrazami szacunku
Kazik
Yay, Kazik przyszła! <3
UsuńAlice osiągnęła ten poziom frustracji, że musiała trochę pobluźnić na bogów i Imperatyw, ale potem wróciła do równowagi. A gdyby Olek miał jakikolwiek instynkt samozachowawczy, to odpuściłby po pierwszej randce :P
Też lubię młodych Landgraabów, i tak się składa, że będzie ich dużo w przyszłym odcinku... w przyszłym tygodniu.
Geniusz ma na imię Arthur, Oscar to ten pomiot genderowski :D - ale tak, tragedia jest zapisana w gwiazdach, bo to Arthur jest dziedzicem, więc starcie z Imperatywem będzie nieuniknione. No ale, ma jeszcze kilka odcinków na oswojenie się ze swym dramatycznym przeznaczeniem.
Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:
[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty
Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>