Sims 4 - Legacy Challenge - Pokolenie #2 - Lucy rodzi, Alice robi chrzciny i Arthur rośnie
22:07
W poprzednim odcinku:
Dziedziczka Alice oraz jest absztyfikant Aleksander Ćwir puciają się gdzie popadnie.
Jej siostra Lucy wychodzi za mąż za Malcolma Landgraaba, bogacza i młodego lekarza u progu wspaniałej kariery.
Obie pary szybko doczekują dorodnych owoców swoich miłości, przy czym Alice zdążyła już wypchnąć swój i Aleksandra owoc na świat; rzeczony owoc zaś otrzymał imię Arthur i już o nim wiadomo, że będzie geniuszem.
Tymczasem Mandark i Stefan w dalszym ciągu nie żyją.
W dzisiejszym simsodziałku, który wcale nie wypada w środę, nie wiem, skąd Wam to do głowy przyszło, przyjrzymy się ciekawemu przypadkowi ojcostwa na odległość. Odcinek otwierają świeżo upieczeni młodzi rodzice, którzy zebrali się tu, aby wspólnie pooglądać własne dziecko; przy czym Aleksander ma zobaczyć je po raz pierwszy.
Dziedziczka Alice oraz jest absztyfikant Aleksander Ćwir puciają się gdzie popadnie.
Jej siostra Lucy wychodzi za mąż za Malcolma Landgraaba, bogacza i młodego lekarza u progu wspaniałej kariery.
Obie pary szybko doczekują dorodnych owoców swoich miłości, przy czym Alice zdążyła już wypchnąć swój i Aleksandra owoc na świat; rzeczony owoc zaś otrzymał imię Arthur i już o nim wiadomo, że będzie geniuszem.
Tymczasem Mandark i Stefan w dalszym ciągu nie żyją.
W dzisiejszym simsodziałku, który wcale nie wypada w środę, nie wiem, skąd Wam to do głowy przyszło, przyjrzymy się ciekawemu przypadkowi ojcostwa na odległość. Odcinek otwierają świeżo upieczeni młodzi rodzice, którzy zebrali się tu, aby wspólnie pooglądać własne dziecko; przy czym Aleksander ma zobaczyć je po raz pierwszy.
Bo taka jest wola Imperatywu Wyzwaniowego, że dziedziczka drugiego pokolenia nie może stworzyć dziedzicowi trzeciego pokolenia normalnej, pełnowartościowej rodziny, tylko jakąś porąbaną, na wizyty.
A niech cię, Imperatywie Wyzwaniowy!!1
- To jak, chcesz zobaczyć, co takiego zmajstrowałeś?
- Hm, zdaje się, że już gotowszy nie będę...
- No dobra, to stój tutaj.
- Rozumiem, że maksymalizujesz odległość w obawie przed moimi zarazkami?
- Raczej w obawie przed omdleniem.
- Przed... że niby przed moim omdleniem?
- Tak, bo to takie wielkie emocje, rozumiesz, a akurat tam, gdzie stoisz, jest wystarczająco dużo miejsca na upadanie, i nie ma ryzyka, że przewrócisz przy tym kołyskę albo jakiś inny mebel.
- ... wielkie dzięki.
- Nic się nie bój, w razie czego mamy w domu lekarza.
- Hm, sądziłem, że to ty zechcesz mnie, hm, reanimować w razie gdybym, hm...
- Malcolm jest profesjonalistą, zrobi ci takie sztuczne oddychanie, że się nie pozbierasz. Znaczy, pozbierasz się od razu.
- Hm.
- To teraz skup się na oddychaniu, żebyś nie musiał korzystać ze sztucznego.
- To jest Arthur.
- Hm... cześć?
- Arthur też mówi cześć. Co masz taką niewyraźną minę?
- Jest taki... podobny.
- A do ciebie, czy do mnie?
- Do takiej... bułki na parze.
- Jesteś beznadziejny.
- Widzisz, Arcio? To jest twój beznadziejny tatuś. Twój beznadziejny tatuś powiedział, że wyglądasz jak bułka na parze. Jak się czujesz z tą świadomością?
- Bo spanikowałem!
- Popatrz sobie, Arcio, na twojego beznadziejnego, panikującego tatusia, który właśnie stracił szansę na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia na własnym pierworodnym. No i masz, Arcio nawet nie chce na ciebie patrzeć, taki jesteś beznadziejny.
- Nastawiasz go przeciwko mnie!
- Ale nic się nie martw, Arcio, nie będziesz musiał zbyt często oglądać swojego tatusia, może to i lepiej...
- Eeeej! D:
- Oj, żartujemy tak sobie tylko, nie denerwuj się...
- To było takie miłe i śmieszne, naprawdę.
- Zobacz, Arcio, teraz tatuś się złości, a miał szansę naprawić to niekorzystne pierwsze wrażenie...
- Dobrze, już nic nie mówię!
- No a tak serio... jak ci się podoba?
- Jest całkiem... fajny.
- Fajny? Takiego słowa się używa, żeby opisać swoje pierwsze dziecko?
- Chyba jeszcze do mnie dociera, że to moje dziecko...
- Ale poczułem tutaj takie jakby... uczucie. I jest mi z tym ciepło i dobrze.
- Bo jesteś tatą, Aleksandrze.
- Wow. Brzmi super.
- A naprawdę wygląda jak bułka na parze?
- ... Jest bardzo podobny do ciebie.
- Zaraz, czyli że JA wyglądam jak bułka na parze?!
- Ty to powiedziałaś...
- EJ!
- Nie marudź, tylko się przytul... mamuśka.
- Grabisz sobie...
- Okej, już naprawdę nic nie mówię...
Tymczasem w sypialni Landgraabów.
- Malcolm, wody odeszły!
- A, czyli to wody są?
- No przecież nie tobie odeszły, pacanie!
- ... w takim razie zmoczyłem łóżko.
- !!!
Urocza parka w te pędy udała się do szpitala.
- Nic się nie bój, skarbie, to mój szpital, i na pewno zapewni ci najwłaściwszą opiekę, musimy tylko się...
- ...zarejestrować?
Nikt nie siedział w recepcji. Ani w gabinecie. Ani w salach pacjentów. Ani w sali operacyjnej.
Okazało się bowiem, że szpital jest puściuteńki.
- Well, shit.
- Mówiłeś coś o wspaniałej opiece?
- Ja muszę... muszę zatelefonować.
Podczas gdy Malcolm budził wszystkich dostępnych kolegów po fachu, Lucy postanowiła zjeść późną kolację.
- To ostatnia okazja na bezkarne obżeranie się po nocy.
Ktoś kompetentny do odbioru porodu zespawnił się pod szpitalem dopiero godzinę później. No i, oczywiście, musiał odstać swoje pod drzwiami, zanim podjął się jakiegokolwiek działania.
- Nie ma to jak nocka!
A tak serio - jestem w stanie zrozumieć, że Malcolm, pomimo piastowania posady lekarza, nie mógł przyjąć porodu żony, w końcu to bliska rodzina i takie tam; ale naprawdę nie ogarniam, jak gra mogła założyć, że szpital nocą jest kompletnie nieczynny i opustoszały? W nocy ludzie nie chorują, nie rodzą, nie potrzebują pomocy lekarzy?
Szpital to nie urząd skarbowy, że jest czynny od 8 do 15!
Szpital to nie urząd skarbowy, że jest czynny od 8 do 15!
W każdym razie, Lucy ostatecznie trafiła na porodówkę pod opieką młodej lekarki.
- Hej, pani jeszcze tu nie widziałem, nowa?
- Tak, właściwie dopiero zaczęłam staż.
- ...
- Malcolm, jeśli przeżyję, to cię zabiję.
- Ale nie denerwuj się skarbie, wszystko będzie dobrze, CO PANI ROBI?
- Próbuję przyjąć poród, to źle?
Malcolm nie ma zaufania do młodych stażystek.
- ALE NIE, NIE ZA TĘ DŹWIGNIĘ
- Bitch, please.
*JEBS*
- To, że jestem na stażu nie znaczy, że nie znam się na tej robocie! Przestań pan przeszkadzać, bo dostaniesz w drugie jajo!
- Auuuuuuuuuuuu...
Dzięki nokautowi Malcolma przy pomocy długiego ramienia maszyny operującej, poród przebiegł sprawnie i chwilkę później Lucy trzymała w ramionach swoje pierworodne dziecię.
Mili państwo - oto Oscar!
Wylosował cechę Wesoły oraz aspirację Dusza towarzystwa, więc może wyrośnie na jakiegoś komika?
Malcolm zdołał w międzyczasie pozbierać się z podłogi po ciosie nikczemnego mechanicznego ramienia.
- Moja dzielna żonka.
- Oj tam, to nic wielkiego.
W domu na szczęśliwą rodzinkę czekało gorące śniadanie.
- Hej, no i jakie to uczucie, być rodzicem?
- ... bolesne i stresujące.
Tak naprawdę jednak Malcolmowi bardzo spodobała się rola ojca i spisuje się w niej świetnie.
I nawet do pracy chadza w lepszym humorze.
- Ach, życie jest takie piękne!
Dziewczęta natomiast pracowały stacjonarnie, zajmując się na zmianę swoimi dziećmi.
Lucy w tej sytuacji, dysponując pewną ilością wolnego czasu, założyła pod domem plantację winogron.
Co prawda złożoną z jednego krzaka, no ale od czegoś trzeba zacząć.
- Fantastyczny z nas tandem! Nie dość, że sprawiedliwie razem opiekujemy się dziećmi, to mamy jeszcze czas na pracę zarobkową, a nawet na jakieś dodatkowe zajęcia! Związki partnerskie powinny być legalne!
- Ale ty pamiętasz, że jesteśmy siostrami?
- A wiesz, że incest is wincest?
- A wiesz, że incest is wincest?
No tak. To może zobaczmy, co u pozostałych domowników.
Malcolm z rodzicielskiego rozpędu spróbował zająć się również Arthurem, ale Arthur, jak na genialne dziecko przystało, natychmiast wyczuł wszelkie, dotykające go za pośrednictwem wujaszka, nieprawidłowości...
Malcolm z rodzicielskiego rozpędu spróbował zająć się również Arthurem, ale Arthur, jak na genialne dziecko przystało, natychmiast wyczuł wszelkie, dotykające go za pośrednictwem wujaszka, nieprawidłowości...
- Mamoooo, wujek znów sobie wstrzyknął medyczną marihunaen D:
BORZE CO SIĘ STAŁO Z TĄ RODZINĄ
Żeby uniknąć podobnych sytuacji, na czas spania Alice wynosi swoje dziecko do własnego pokoju na piętrze.
Tylko po to, aby parę godzin później tego pożałować.
- Wyczuwam nieprawidłowości w mojej pieluszce! ALARM ALARM MAMOOOO
- Naprawdę nie wiem, czemu nie oddałam cię ojcu D:
- Naprawdę nie wiem, czemu nie oddałam cię ojcu D:
- Hm, wygląda na to, że relacja Alice i Arthura przechodzi pewien kryzys, nie sądzisz, mężu?
"Ale faza, moja żona ma fajne cycki!"
Wygląda na to, że Malcolm wszczykuje sobie marihuaenen częściej, niż przypuszczałam.
Ale może to i dobrze, bo w owym czasie awansował też na chirurga, co oznacza, że jest już całkiem wysoko w hierarchii. A w ogóle, może to wcale nie jest zasługa marihuaenen? Przecież mógł dostać awans dzięki swoim nieprzeciętnym zdolnościom, niesamowitej wiedzy, niewyobrażalnemu poziomowi empatii i...
- Łaaał, kolorowe kwiatuszki!
... już nic nie mówię.
W czasie, kiedy Malkolm jest
- No to teraz Oscar... Arthur... a zresztą, co za różnica.
Niezależnie od wyników jej działań, pochylanie się nad dwiema kołyskami okazało się całkiem inspirujące.
- Nad czym tak dumasz?
- Pomyślałam sobie, że tak mi się podoba rola matki, że nie chciałabym z niej tak szybko rezygnować.
- Och, temu akurat mogę bez problemu zaradzić!
- No to postaram się podwójnie! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Rób, nie gadaj.
Niedługo potem w odwiedziny wpadł dawno niewidziany
- Siema siora, mam świetne niusy! Kasandra jakiś czas temu urodziła bliźniaki, i już są duże i przystojne!
- No co ty powiesz, i to bliźniaki, gratulacje co za skurczybyk z dwururką, już ma dwójkę odchowanych dzieci, a przecież jest młodszy ode mnie o całe pięć dni, gdzie tu sprawiedliwość
Tymczasem jeden z rzeczonych bliźniaków akurat przechadzał się opodal, dzięki czemu mogłam go uwiecznić.
W istocie, ma on identycznego brata, przy czym ten ma cechę Zły, natomiast brat - Dobry. Ten ostatni w dodatku ma ciuchy w palecie biel-błękit, podczas gdy powyższy nosi wyłącznie czerń i czerwień. I obydwaj dostali jakieś niedorzeczne imiona typu Bonifacy i Makary; ale nie pamiętam, jakie, bo sprawdzałam to lata świetlne temu...
No ale wracając do wizyty dumnego Briana u młodych Landgraabów:
- No a wy, jakimi osiągnięciami w kategoriach zakładania rodziny możecie się pochwalić? No bo przyznacie chyba, że takie bliźniaki to nie w kij dmuchał, to wręcz o całe jedno dziecko więcej, niż macie wy...
- Pozwól, że się pomilczę wymijająco, udając zamyślenie.
- Hej, a wiecie, przypomniało mi się, że miałam coś zrobić, zaraz wracam.
- Ta-dam, jestem w ciąży!
- Żartujesz!
- WTF
- Czy to nie cudowne, Brianie?
- To absolutnie cudowne!
- ARGHH CZEMU NIGDY NIE MOGĘ BYĆ W CZYMŚ LEPSZY
- Hurra, zostanę ojcem! Znowu!
- I jakie ładne kwiatuszki mamy na suficie!
- On tak ma często?
- Przyzwyczaiłam się.
Tak więc Lucy będzie mogła po raz drugi doświadczyć nienagannej opieki lekarskiej podczas porodu, hue hue.
Jak powszechnie wiadomo, nocą budzą się upiory.
Jak powszechnie wiadomo, nocą budzą się upiory.
- Bu, madafaka.
I jak się okazało, upiory, podobnie jak ludzie, mogą wstać z grobu lewą... ektoplazmą. Jak na przykład Mandark, który z jakiegoś metafizycznego powodu obudził się wqrwiony.
Hej, Mandark, źle spałeś? Może to dlatego, że twój sen nie jest taki wieczny?
- NIE DENERWUJ MNIE
Nestor rodu od razu skierował swe zdecydowane pseudokroki do kuchni w celu... opędzlowania dzieciom lodówki, no naprawdę, Mandark?
- Wow, ktoś zrobił tosty francuskie.
- NIENAWIDZĘ TOSTÓW FRANCUSKICH.
I jeszcze drzwiami trzasnął, cham i prostak.
I jeszcze drzwiami trzasnął, cham i prostak.
Tymczasem znienacka nadszedł dzień, w którym pojawiło się powiadomienie o urodzinach Arthura. Ponieważ w związku ze związkiem partnerskim, w którym Alice i Lucy sprawiedliwie wychowują swoje dzieci, zrobienie imprezki dla jednego potomka byłoby jawnym faworyzowaniem, dziedziczka zdecydowała się na podwójne baby party, baby shower oraz coś w rodzaju chrzcin - a więc wszystkie niemowlęce imprezy w jednej.
- Tak, to będzie baby party, baby shower, chrzciny i... ale jak to nie wiesz, co to są chrzciny?
- Alice, powaga, imprezka jest mega, ale powiedz mi, co to właściwie są chrzciny?
- ... dobra, chrzciny to chybiony pomysł.
Anyway - imprezka jak zwykle, odbyła się na wolnym powietrzu i nad powiększonym ostatnio basenem; tak, to już nie te czasy, kiedy wchodziły do niego maksymalnie trzy osoby, rodzina wyraźnie się bogaci.
Może też dlatego goście nie korzystają już z niego tak chętnie...
...ale i tak bawili się przezacnie. Panowie brylowali w tańcu, hardo ignorując brak partnerek.
- Yeah, solo disco style!
Inni goście kulturalnie zasiedli do partyjki makao.
- Zmieniam kolor na... pik? trefl? karo???
- Mamo, nie możesz tak.
- To przestań robić pokerową twarz, bo nie mogę zgadnąć, jakiego koloru jest twoja ostatnia karta!
- Mame plz
Niektóre panie tymczasem oddawały się salonowym konwersacjom.
- Czaisz, że ja i Malcolm mamy kolejne dziecko w drodze?
- A czaisz, że moje dzieci niedługo będą nastolatkami?
Tak, Kacper to dziecko Emily i Dona, i ma on starszego brata, który wygląda jak Don-miniaturka, i którego imienia też nie pamiętam, i którego wam nie pokażę, bo w przeciwieństwie do młodszego Lothariątka, nie przyszedł na imprezę.
Kacper natomiast co prawda przyszedł, ale nie zamienił z nikim słowa, za to obżarł ciotki więcej, niż skutecznie - wygląda więc na to, że też jest podobny do ojca, choć może na to nie wygląda. :D
Btw, odwołuję to, co mówiłam o basenie, Simy wciąż kochają jeść torty, mocząc nogi w wodzie.
Zgodnie z najlepszymi tradycjami rodziny Astronomo(no)vów, które, jak sama nazwa wskazuje, są tradycyjne i... Lucy, WTF
- LOL - wypowiedział się w końcu Kacper.
Zagadka dla czytelników: co stało się na powyższym zdjęciu?
Tymczasem babcia Nina miała okazję po raz pierwszy obejrzeć swoje wnuki. Odpowiedniej prezentacji dokonał jej zięć.
- A tio jeśt Ośkalek, ślićny pysiaciek, taka malutka klusiećka tatusia, nio plawda, zie jeśtem klusiećką tatusia, nio baldzio plawda, baldzio!
- I co mama powie?
- Mam nadzieję, że odziedziczył jak najmniej twoich genów.
- Chodź dziecko, znajdę ci jakiś normalny dom, nim twój ojciec-imbecyl tu wróci...
Druga zagadka dla czytelników - co robią na poniższym zdjęciu mistrzowie drugiego planu?
W każdym razie, przyjęcie okazało się sukcesem i dobiegło pomyślnego końca. Krewni i znajomi zgodnie rozeszli się do domów, pozostawiając na poimprezowy pobojowisku ostatniego sprawiedliwego...
- Nie, nie potrzebuję pomocy przy sprzątaniu, ale dzięki, że o to zapytał... nikt, nigdy.
Tymczasem Alice wróciła z dzieckiem do domu i zaczęła wyprawiać dziwne rzeczy.
- Hokus pokus, czary mary, nie wyglądaj jak twój stary!
- Wolę, żebyś był ładnym dzieckiem, serio.
I, zgodnie z życzeniem młodej matki, zaczęła dziać się magia.
*iskierki iskierki*
*PUF*
O nie.
OOO NIEEE
Dziadek chyba nie będzie zadowolony. D:
Na szczęście Alice nie widzi żadnego problemu.
- Jak dobrze, że nie jesteś podobny do ojca!
W związku z urośnięciem Arthura konieczny był kolejny remont domu.
Parter nie uległ żadnym zmianom. Za to piętro...
...przebudowałam dosyć gruntownie. Łazienka została przeniesiona w bezpośrednie sąsiedztwo laboratorium i klatki schodowej. Samo laboratorium i były pokój Alice utraciły po kratce szerokości na rzecz zbudowania korytarza; a z rzeczonego pokoju zrobiły się dwa mniejsze pokoje równej wielkości - żółty dla Arthura, i fioletowy dla Oscara, który też niedługo urośnie.
Tymczasem pokój Alice...
...zajął niemal całe nowe, drugie piętro. Znalazła się tu również trzecia z kolei łazienka. Powstał także przestronny balkon, który z powodzeniem mieści nieszczęsne, gigantyczne obserwatorium astronomiczne, do tej pory zacieniające salon.
No i domek wygląda teraz tak:
Nie, to jeszcze nie jest willa. Prawdziwa willa ma ładny ogród. I kolumny. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
I tak w końcu znaleźliśmy się w momencie, w którym kolejny dziedzic zaczyna podróż ku nieuchronnej dorosłości. Jak poradzi sobie z trudami życia dziesięciolatka? Jakie będzie miał relacje z ojcem, który odwiedza go tak rzadko? Co na jego widok powie uprzedzony do rudych okularników dziadek Mandark? Jak będą wyglądać jego młodsi kuzyni? Czy Lucy i Malcolm jeszcze się rozmnożą?
To temat na kolejny odcinek Legacy Challenge!
9 komentarze
Yeah, wreszcie simsodziałek!
OdpowiedzUsuń(To nic, że śledzę blogaska już długo, długo i nie dodałam ani jednego komentarza, cii)
A tak wogle, to stara Nina w różowej mini jest osom.
I Arcio też jest osom. A Aleksander wogle nie jest osom. Nigdy nie widziałam go z tak bliska i stwierdzam, że jest brzydki :c Całe simsy w błędzie.
Czy w 4, kiedy kobieta jest w ciąży, rośnie jej biust? Bo takie mam wrażenie po kanapowych zdjęciach Lucy i nie wiem, czy to ta koszula czy coś (ale trochę w to wątpię, bo jeżeli nastolatek, młody dorosły i dorosły są takiego wzrostu to...)
Pozdrawiam, pewnie więcej nie skomciam, ale wiedz, że jestem stałym czytaczem.
Wypraszam sobie! Aleksander jest bardzo piękny! I wcale nie szkodzi, że tylko wewnętrznie!
UsuńW S4 Simy tyją tak łatwo, że aż mi smutno - więc tak, Lucy prawdopodobnie urósł biust, i prawdopodobnie z powodu przybrania na ciąży. Ale to i tak fajnie - całe swoje nastoletnie życie i pół dorosłego miała talię o obwodzie własnego nadgarstka, a teraz jeszcze poszło jej w cycki...
JAK TO WIĘCEJ NIE SKOMCIASZ, CZEMU MNIE TAK RANISZ
Co te simy tak szybko grubną? Lucy kiedyś nie miała żeber, a teraz... ma!
OdpowiedzUsuńI faktycznie niefortunnie się złożyło, że największy wróg Mandarka odrodził się jako jego wnuk. Mam nadzieję, że mały Arthur nie będzie nawiedzany przez dziadka. :c (Moja Deedee okazjonalnie straszy rezydentów naszej, ekhm, willi...)
No właśnie nie ogarniam, Simy grubną tutaj jak szalone, a nasza ulubiona Nina była tego najjaskrawszym przykładem. (jej pociążowa uroda godna Magdy Gessler do dziś nawiedza mnie w koszmarach)
UsuńDziadek Mandark jeszcze wnuka nie widział i mam nadzieję, że przez jakiś czas tak pozostanie. Konfrontacja może być nieprzyjemna. :C
(w ogóle, Deedee straszy tam u Ciebie najczęściej, a gdzie duch Mircei, ja się pytam! #TeamMircea
nawet Grażka częściej wyłazi zza grobu, srsly)
obstawiam, że rodzice albo wyrywają sobie potomka do ululania albo
OdpowiedzUsuńbutelkę z odciągniętym mlekiem - coby kulturalnie w towarzystwie
latorośl odkarmiać dławiąc się zazdrością bezdzietnych
Nah, rodzice nie wykonują przy dziecięciu takich gwałtownych ruchów - w końcu to oczko w głowie, a uszkodzone oczko zawsze boli podwójnie (czego mój Monsz z zapaleniem spojówek świadkiem). :D
UsuńBorze! Jakież to prawdziwe! W sensie "bułka na parze"... Pierwsza myśl, jaką miałam, gdy mi przyniesiono pieróg nadziany pierworodnym, było: "bueeeeee, jaki brzydal". Serio, serio. Tak bardzo rozumiem Aleksandra!
OdpowiedzUsuńCycki Lucy są osom!
Podziwiam!
<3
Jeżu w Borze, w końcu ktoś normalny, myślałam, że tylko ja nie zachwycam się nowonarodzonymi dzieciętami! Wszyscy gruchają "O kurczątko, totalnie ma nos po tacie/babci/kuzynie siostry szwagra", a przecież jedyne, do czego może być podobny noworodek, to, ewentualnie, wkurzony mops. D:
UsuńWłaśnie tak analizuję screeny i rzeczywiście - zanim zrobiła test ciążowy, miała mniejszy biust, a tuż po fajerwerkach wywaliło jej takie donice! :O
<3
Myślę, że na pierwszej zagadce jest bug, bo Lucy się kompie w ubraniu. A na drugim?... Nie wiem. Może to był pocałunek z wyczuciem czy coś takiego, jest jak sim jest pewny siebie. Pozdrawiam, J.O
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:
[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty
Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>