Sims 4 - Legacy Challenge - Pokolenie #2 - Kosmici! Dużo małych kosmitów!

19:39



Nareszcie, proszę państwa - simśroda! Byłaby nawet w terminie, czyli wczoraj, ale właśnie wczoraj, w momencie, kiedy napisałam ponad połowę odcinka, urwało mi od prądu. Wszechświat wyraźnie nie chce sprzyjać moim staraniom. :C

Chciałabym też przeprosić za tę przerwę. Uznałam, że lepiej nie zapodawać Wam Simsów wcale, niż zapodać wymęczone i drętwe, czyli takie, jak ja sama w ostatnim czasie. I - choć nie jest to najlepsze miejsce - chciałabym również podziękować za wszystkie komentarze pod ostatnim postem. Robię to zbiorczo, kulawo, nieadekwatnie i w poście o Simsach, bo z perspektywy czasu trochę się wstydzę, że jednak mi się tak ulało; ale dziękuję z całego serca - szczególnie Ince i K., dzielnym dziewczynom - bo zrobiliście mi nimi naprawdę wiele dobrego. Czego najlepszym dowodem jest dzisiejszy, superśmieszny (he he) odcinek.

Anyway. W poprzednim odcinku Malcolm okazał się być w ciąży po tym, jak uległ najszybszemu kosmicznemu zapłodnieniu w historii ludzkiej cywilizacji (całe kilka sekund!).


Tym samym prawdopodobnie ostatecznie położył kres nieoficjalnej rywalizacji między sobą i Lucy (Team Landgraab) a Brianem i Kasandrą (Team Astronomo(no)v-Ćwir) o to, kto lepiej robi dzieci. Dotychczas Brian miał przewagę, ponieważ rozpoczął pożycie małżeńskie nieco wcześniej, niż jego starsza siostra, i szybko doczekał się uroczego, bliźniaczego potomstwa - Benjamina i Damona - no ale sorry, mpreg w wykonaniu Malcolma wygrywa wszystko.

(chyba muszę zrobić drzewo genealogiczne.)

Alice i Lucy, jak na genialne dziedziczki geniusza przystało, przystąpiły do naukowych rozważań na ten temat.


- Zastanawiam się, jak to możliwe, że Malcolm może nosić ciążę, nie mając macicy. Myślisz, że kosmici wszyli mu macicę razem z zarodkiem?
- No wiesz, czemu nie, w końcu to kosmici.
- No ale chyba zrobili mu gdzieś... odprowadzenie? Znaczy, którędy on będzie teraz rodził?


- Brian mi opowiadał, że grał w grę, i tam kosmita wygryzł się facetowi przez brzuch, normalnie rozerwało go od środka, nie?
- OMG


- No ale mu powiedziałam, że głupi jest, przecież nie jesteśmy w grze.
- Słusznie.

Tymczasem w parku... Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to reinkarnacja młodego Briana?


 Nie! To jego dobry syn bliźniak Benjamin, który nagle urósł! :O Wygląda na to, że Astronomo(no)v-Ćwirowie nie poddają się tak łatwo... Chyba. Bo może to po prostu sam Brian. Tak naprawdę nie mam pojęcia. Możecie robić zakłady, rozwiązanie w przyszłym odcinku. Chyba. D:

Przebitka na Margaret niwelującą klątwę dżenderu:


W związku z ciążą swego ojca musi podwajać swoje starania.


- Co tam, Margaret, cieszysz się, że będziesz miała rodzeństwo?
- No pewnie, że się cieszę! Kijowo jest być najmłodszą!



- Wiesz, właściwie psychologowie od lat udowadniają, że najgorzej mają średnie dzieci...
- Co.
- ...ale nie masz się co martwić, skoro twoje rodzeństwo będzie NIE Z TEJ ZIEMI! Łapiesz? NIEZIEMSKIE!
- To nie było śmieszne już za pierwszym razem.

Tymczasem Malcolm karmi swojego aliena.


- No ale jak to mam zjeść jeszcze trzy porcje?!

Następnie okazało się, że mężczyznom będącym w ciąży w Simsuversum nie przysługuje urlop macierzyński, tacierzyński, ani w sumie żaden, tak więc trzeci trymestr czy nie, Malcolm musi przyjść do pracy. Chyba Margaret zniwelowała klątwę dżenderu trochę za bardzo.


Szczęśliwy Malcolm jest szczęśliwy. 

W ogóle, on już bez dodatkowego chodzenia do pracy kiepsko znosi tę ciążę, ciągle ma jakieś mdłości, bóle i inne negatywne nastrojniki, a tu jeszcze każą przyjść na dyżur, no tak.

Średnio błogosławionym stanem swojego lekarza zainteresowała się jakaś randomowa pacjentka (z albinizmem, lol).


- Wow, jaki duży. To będzie chłopczyk czy dziewczynka?
- Kosmita. *chlip, chlip*

A do domu Malcolm wrócił tak:


Będąc w służbie zdrowia zdrowie innych należy przekładać nad zdrowie własne!

Kolejna przebitka na Margaret niwelującą klątwę dżenderu:


To uczucie, kiedy dźwiękujesz na swojej pięknej szyjkowej gitarce, żeby twój tate lepiej znosił ciążę z kosmosu.


I jesteś przebrana za króliczka Playboya  Polańskiego NIE WIDZIELIŚCIE TEGO .

Hm, niwelacja coś nie działa.


- O BORZE KUŚKA MI ŚWIECI


- LUCY PRZED CHWILĄ ŚWIECIŁA MI KUŚKA
- Spójrz na to z dobrej strony, może dzięki temu będzie ci nią łatwiej celować?
- Ciiiicho, zaczyna się mój serial o kucykach!
*Arthur doesn't want to live on this planet anymore*

Litościwa przebitka na Margaret niwelującą klątwę dżenderu. Postaraj się, Margaret.


Uff, kryzys zażegnany.

Malcolm udał się spać, a tymczasem Lucy profesjonalnie zajęła się dziećmi.


- Chcecie oglądać ze mną "Zmierzch"?
- Eee, no raczej, że nie?
- To wypad z domu.


- W sumie nawet bym sobie obejrzał, tamte wampiry podobno ładnie błyszczą w słońcu.
- Brat, nie kompromituj się.


- Czy wiecie może, dlaczego w naszej wersji makao poza obowiązkowym stosem kart na środku każdy ma dodatkowy stos kart przed sobą?
- W sumie, jak tak zwróciłeś na to uwagę, to rzeczywiście dosyć dziwne.
- Dlaczego mamy własne stosy kart?
- I dlaczego nie ma stosu na karty, którymi wychodzimy?
- Czy to możliwe, że wcale nie gramy w makao?
- Ale w takim razie w co gramy?
- I w co moglibyśmy grać?
- Czy w ogóle musimy grać?
- Czy hazard jest niezbędnym elementem ludzkiego istnienia?
- Kim jesteśmy?
- Dokąd zmierzamy?
- Jaka jest prędkość jaskółki bez obciążenia? 


- Dlaczego nikt nie lubi "Zmierzchu"?
- Brat, serio, staph.

Tymczasem w kuchni...


- Przyzywam cię aromacie bazylii, na Potęgę Posępnego Czerepu!

Tymczasem z drugiej strony domu...


Oh shit.


Oh shit.


Oh shit, nawet glinie się oberwało.

Nieeee, Mandark, zostaw dzieci! D:


- CZY TO TY, NĘDZNA ŚMIERTELNA ISTOTO, ULEPIŁAŚ Z GLINY KRÓLICZKA?
- Tak, a co?


- A wiesz, zainspirowałaś mnie! Powiesz, jak uzyskałaś ten boski efekt futerka?


- A to nic trudnego, zwinęłam grzebień mamie, bo dobrze się nim nadaje fakturę. Tylko trzeba pamiętać, żeby zrobić to na samym końcu, bo inaczej się uklepie i trzeba będzie zacząć od początku.


- To cenna uwaga, kiedy rzeźbiłem zwierzątka w drewnie, nie musiałem pamiętać o takich rzeczach.
- No tak, bo drewno się nie uklepuje i w ogóle chyba jest lepsze, niż glina, ale jestem jeszcze za mała na stolarkę.
- Nie przejmuj się, glina też oferuje całkiem sporo możliwości.
- Arthurze, czy ty też widzisz ducha naszego dziadka.
- W rzeczy samej, Oscarze, pójdźmy się przywitać.


- Dobry wieczór, jestem Arthur, pański wnuk i dziedzic.
- Jestem Mandark, twój dziadek. Dziwne, mam wrażenie, że gdzieś już cię widziałem...

Mandark bardzo kulturalnie zapoznał się i porozmawiał ze wszystkimi swoimi wnukami, i chętnie rozmawialiby jeszcze dłużej, ale było już bardzo późno i wszystkie dzieci od dawna powinny były leżeć w łóżkach. Landgraabiątka więc udały się spać, i tylko Arthur został chwilę dłużej, aby zacieśnić więzy rodzinne.


- Wiem już, kogo mi przypominasz!
- Kogo?
- Masz oczy po matce, bez kitu.


Awww!


Mandark i Arthur się uwielbiają!
Choć w sumie nie powinnam być zaskoczona, wszak ciągnie swój buc do swego buca...

WTEM


- O nieee, chyba dziwnie się czuję. Czy mógłby mi ktoś pomóc?
- Ta, łotewa, macie coś do jedzenia?

No tak, zięć to nie rodzina i te sprawy. Dzięki za wsparcie, Mandark.


- Lucy, coś mi się dzieje, czemu mi się dzieje
- O borze Malcolm ty rodzisz
- O nie
- Jedziemy natychmiast do twojego szpitala
- O nieeeee

O taaaak, Malcolm nareszcie doświadczy profesjonalnej opieki zdrowotnej w swoim zacnym miejscu pracy!

Landgraabowie pojechali więc do szpitala, a tam...


- Dobry wieczór, właśnie rodzę.
- Moje najszczersze gratulacje.
- Czy zechciałaby pani mnie ulokować w odpowiedniej sali.
- Mam wrażenie, że już brałam udział w takim dialogu.
- A czy tym razem może pani nie wychodzić w trakcie? 

Recepcjonistka tym razem nie wyszła w trakcie; ale za to Lucy nieoczekiwanie ruszyła przed siebie galopem, porzucając rodzącego męża na pastwę jakiejś niekompetentnej baby. Najwidoczniej ostatecznie puściły jej nerwy.


- Z MOJEGO FACETA ZARAZ WYJDZIE JAKAŚ OBCA FORMA ŻYCIA, SZYBKO DO SCHRONU

Właściwie trudno nie przyznać jej racji.

Tymczasem Malcolm został wyjątkowo przykładnie zarejestrowany i udał się na porodówkę, a tam...



- ... no nie wierzę.
- O, to Pan Znawca. Jak to się stało, że nie odbiera pan własnego porodu?
- Czy jeśli w tym momencie się pani odgryzę, poniosę fizyczne tego konsekwencje?
- Zdecydowanie.
- W takim razie pięknie dziś pani wygląda.
-  Za złośliwe i kłamliwe komplementy również ponosi się fizyczne konsekwencje.
- Well, shit. 

Po swoim chwilowym załamaniu nerwowym powróciła Lucy, już w pełni gotowa do wspierania męża.



- Ona powiedziała, że poniosę fizyczne konsekwencje!
- Spokojnie kochanie, oddychaj, pani doktor odbierała też mój poród, przecież wie, co robić.

A pani doktor gra w Space Invaders. Na maszynie do operacji.
...
Posadźcie na mym grobie lelije. Malcolmowi wystarczą fiołki.

No dobra, tak naprawdę jednak nikt nie umarł - operacja się udała, pacjent NIE zmarł, a małżeństwo szybko i szczęśliwie powróciło do domu, gdzie czekał już wyciągnięty z Malcolma kosmiczny pomiot. A nawet dwa pomioty.


Bliźniaki! Kosmiczne bliźniaki! Mają kosmiczne śpioszki, kosmiczne akty urodzenia i nawet kosmiczną kołyskę. Jedną, bo druga już była w domu, bo została po Margaret, i jeden z kosmicznych pomiotów został domyślnie w niej położony. Gdybym wiedziała, że kosmiczne pomioty będą bliźniakami, i że dostaną kosmiczne kołyski, to bym sprzedała tę starą, żeby nowe były jednakowe.

Malcolm nie chce na to patrzeć.


- Nie chcę na to patrzeć.
- Wyluzuj, to tylko owoce gwałtu kosmiczną sondą analną!


Kosmiczne pomioty okazały się przesłodkie i identyczne w obsłudze, co ludzkie dzieci; z tą różnicą, że po kliknięciu na kołyskę, poza superprzydatną opcją Urośnij, jest również opcja Odeślij - tak, ludzki nosiciel kosmicznych pasożytów po pomyślnym porodzie może je odesłać do statku-matki! Żebyś się przypadkiem, drogi Graczu, nie musiał denerwować konsekwencjami niekorzystnych zbiegów okoliczności dotykających Twoich Simów. No i żebyś broń borze nie używał kodów do usunięcia zawadzających ci postaci jak jakiś cheater i barbarzyńca! *wild skojarzenie z aborcją appears*

Przyznam, że nawet kusiła mnie możliwość odesłania kosmicznych smerfów tam, skąd przybyły... ale skoro przeznaczenie sprawiło, że Malcolm zaszedł w ciążę, to ja się chętnie pobawię jego kosztem. A poza tym przecież Lucy chciała mieć bliźniaki.


Zatem, nie przedłużając - oto Astro oraz Cosmo (inwencja twórcza tak bardzo)!

Obydwaj mają aspirację Mały geniusz - szok, zaskoczenie - a poza tym Astro ma cechę Mól książkowy, a Cosmo to mały Zapaleniec. Ale nie wiem, który jest który. 

Z innych wieści - Malcolm może swoje potomstwo karmić piersią. Własną. 


Przynajmniej Lucy będzie mogła później powiedzieć, że pewne zachowania wyssały z mlekiem ojca, i nie będzie to obrzydliwe... Dobra, kogo ja oszukuję, to jest obrzydliwe, ratunku!

Szybka przebitka na Margaret niwelującą klątwę dżenderu!


Ufffff.

I wracamy do fabuły.


- Wiesz, że dzięki twoim dzieciom mamy pełną chatę, to znaczy maksymalną liczbę osób w rodzinie?
- Wow, nie miałem pojęcia.
- A wiesz, co to znaczy?
- Co?


- Że możemy robić puci-puci bez konsekwencji!
- To bardzo kuszące i w ogóle, ale chyba powinniśmy trochę zająć się dziećmi.
- ... daj mi sekundę.

Lucy szybko zgromadziła przy sobie samobieżne potomstwo.


- Chcecie, żebym poczytała wam "Zmierzch"?
- Właściwie to chętnie bym... 
- Eee, no raczej, że nie? A Oscar się nie zna.


- To wypad z domu. I wróćcie najwcześniej za godzinę.

Parenting like a boss. Dzieci, chcąc nie chcąc, opuściły dom i zdecydowały, że w takiej sytuacji najlepszym wyjściem będzie wyjście... na plac zabaw. Oscar, choć wciąż żałował, że już drugi raz z rzędu nie było mu dane zapoznać się w pełni ze słynnym wampirycznym dziełem literackim, ochoczo podążył jako pierwszy we wskazane miejsce.


- Kto ostatni, ten brzydki misio!
- W chwilach jak ta zastanawiam się, jak to się stało, że to ty jesteś ta młodsza z rodzeństwa.
- Sama się nad tym zastanawiam.

Ferajna udała się w znane nam wszystkim miejsce - statek piracki.


Jak widzimy, Margaret w najlepsze śpi na ławce, Arthur chyba tylko przypadkiem znalazł się na bocianim gnieździe i tkwi tam, bo nie wie, jak zejść, natomiast Oscar szczela z armaty. I nawiązuje nowe znajomości. W podświadomości.


To jest Alea.

Ach, gdyby tylko wiedzieli...
...

Okej, tak naprawdę wszyscy wiecie równie dobrze jak ja, co przedstawia powyższe zdjęcie, ale umówmy się, że za kilka odcinków będziemy bardzo zdziwieni rozwojem wydarzeń, dobra?

W ogóle, wiecie że ten plac zabaw ma monitoring?


 - Widziałam, jak spałaś na ławce, i nie jest to zachowanie godne takiej młodej damy!
- Ojeju, a twoje krótkie spodenki nie są godne takiej starej dupy!

MARGARETH, to jest twoja babcia! ;____;


 - Jeszcze zobaczymy, kiedy wszystko powiem twojej matce! Powinnaś się wstydzić!
- Widocznie brak poczucia wstydu odziedziczyłam po tobie! Burn, biatch!

DKJP

Tymczasem w domu...


- Och, Brian, taka fajna niespodzianka.
- Siema Malcolm. Chciałbym z tobą porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną, o naszych dzieciach.
- W takim razie chodźmy do sypialni.
- Chłopaki, wiecie, że to nie brzmi najlepiej?

Chłopaki, nie zważając na komentarze, poszli do sypialni porozmawiać o swoich dzieciach, a tam...



- To mówisz, że z tej gliny można ulepić wszystko?
- Totalnie, zwierzaki, ludzi, samoloty, domy, drzewa, kwiatki, a raz zrobiłem nawet silnik dwusuwowy.
- Wow. Mogę pożyczyć?

Nie bardzo wiem, o co chodzi, ale każdy, naprawdę każdy jeden Sim, który znajdzie się w pomieszczeniu, w którym leży bryła gliny, rzuca wszystko i zaczyna maltretować bryłę gliny. Najlepsza zabawka ever, 10/10.

Brian poszedł, natomiast przyszedł inny gość.


- Przybywam w pokoju. Czy mogę wkroczyć w progi waszego siedliska w celu integracji społecznej?
- No jasne, wchodź jak do siebie!

Rodzina Alei przybyła na Simziemię wprost z Sixam, ulegając tamtejszej modzie na przeprowadzki w miejsca dzikie i prymitywne. Mieszkają w okolicy od niedawna, ale Margaret zdążyła już zapoznać się z nieziemską przybyszką w szkole.


- Warunki wewnętrzne tej kwatery są nad wyraz imponującym dowodem waszego kunsztu architektonicznego.
- Al, rozmawiałyśmy już o tym, nie musisz do mnie mówić jak potłuczona.
- Przepraszam, ale sixamska etykieta nakazuje mi wygłaszanie komunikatów w najwyższym stopniu oficjalności aż do naszego pierwszego wspólnego nowiu.
- To bardzo fascynujące, a co powiesz na nie?
- Właściwie czuję ulgę.
- No i tego się trzymajmy. Chodź, poznam cię z chłopakami.

Alea poznała się z chłopakami.


- Bez urazy, ale nie darzę szacunkiem twojej rasy. Porywanie mężczyzn w wieku produkcyjnym, gwałty sondą analną i wszczepianie zarodków to, moim zdaniem, nienajlepszy sposób na komunikację z innym gatunkiem.
- E... przykro mi?
- Niepotrzebnie. Mi nie będzie przykro, kiedy już zostanę naukowcem i będę przeprowadzać odwetowe eksperymenty na twoich, nazwijmy to, "współplemieńcach".
- ... aha?

Arthur, ty ZŁAMANY BUCU. ;__; Skądżeś ty się urwał? Alice, jak ty wychowałaś syna?!


- I'm so high, bro.
Dobra, nie mam więcej pytań.


- Hej Arthur, a może byś tak przestał być palantem i zaproponował naszemu gościowi jakąś rozrywkę, na przykład makao?
- Jak to makao? Sądziłem, że nie doszliśmy do porozumienia, jakiego rodzaju grę karcianą uskuteczniamy.
- A ja sądziłam, że potrafisz nie być palantem, ach, te drobne niespodzianki dnia codziennego. To idziemy?


- Nie wiem, co to znaczy.
- To wcale nie jest makao.
- Czemu nikt nie lubi "Zmierzchu"?
- Dobra, to idziemy.

Karty okazały się najlepszym rozwiązaniem integracyjnym (litościwie przymknijmy oko na fakt, że dalej nikt nie wie, co to za gra, a oprócz tego najwyraźniej wyrasta nam tu pokolenie zagorzałych nocnych hazardzistów).



- Margareth, nie chcę być niegrzeczna, ale nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem zasady.
- Nie przejmuj się, wszystko ci wytłumaczę. Zobacz, zaczyna osoba, która ma największe jaja, czyli jak zwykle ja. Kładę tutaj jedną kartę z trójką kier, i w ten sposób Oscar bierze trzy.
- Nie, bo teraz ja kładę kartę z trójką trefl i w ten sposób Arthur bierze sześć.
 - Doskonale. Powiedzcie jeszcze, z którego z pięciu stosów mam wziąć, a będę całkowicie ukontentowany. No i w imię jakich zasad, skoro wciąż nie ustaliliśmy, czy istotnie gramy w makao.



- Spróbuj dokończyć ten cytat, a niezwłocznie poinformuję ciocię Lucy, jak wielką porażkę wychowawczą poniosła.
- Spróbuj jej powiedzieć, a już nigdy nie zobaczysz swoich próbek skał kosmicznych.
- Nie ośmielisz się.
- A chcesz sprawdzić?
- O, czy to nowa gra?
- Tak, nazywa się "Margareth biegnie spłukać w kiblu próbki skał kosmicznych Arthura, a on nie może jej dogonić, bo nie umie".
- MARGARETH KATRINO LANDGRAAB, NAWET NIE WAŻ SIĘ TEGO ROBIĆ!

Margareth się ważyła i pobiegła wcielić w życie swój diaboliczny plan, a Arthur podążył za nią z zacięciem godnym lepszej sprawy, osiągając niemal pierwszą prędkość kosmiczną. Oscar i Alea zaś zostali sami w nagle zapadłej ciszy i trwającej gwiaździstej nocy.


- Um... to... chcesz dokończyć grę?
- Nie, to chyba nie ma sensu.
- Dlaczego?
- Nie rozumiem tego. Dlaczego rysunki na kartach były różne, a karty pełniły takie same funkcje? Dlaczego poza stosem kart na środku każdy miał dodatkowy stos kart przed sobą? I dlaczego Margareth zaczynała, skoro jest osobnikiem płci żeńskiej, a więc, z tego co się orientuję, na pewno nie ma jaj? Czasem czuję się, jakbym była z innej planety...
- Rozumiem cię.


- Naprawdę? Ty też jesteś z innej planety?
- Nie w sensie dosłownym, ale tak właśnie się czuję.
- Ale jak to? Simziemianin może nie czuć przynależności do Simziemi?


- Myślę, że też byś czuła się nieswojo, gdyby na Sixamie traktowali cię jak kosmitkę.
- A więc na Simziemi traktują cię jak kosmitę? Ale dlaczego?
- W sumie nie wiem. Ludziom nie podoba się na przykład mój głos. Mówią też, że to dziwne, że mam różową koszulkę, lubię brokat i rozmawiam z dinozaurem Dezyderiuszem. I wszyscy uważają, że chcę być dziewczynką, tak jakby to było najważniejszą rzeczą na świecie. No i tak właśnie sprawiają, że czuję się kosmitą.
- I też jest ci przykro z tego powodu?


- Trochę. Ale potem sobie myślę, że przecież kosmici są super, każdy miłośnik fantastyki to wie. No i mogą osiągnąć dużo więcej, bo są zdolniejsi, bardziej zaawansowani technologicznie i w ogóle. Powinnaś o tym wiedzieć najlepiej!
- Hm...
- A poza tym kosmici bez trudu mogą sięgnąć gwiazd, a o tym przecież marzy każdy człowiek!
- Mamy na Sixam takie powiedzenie: "Im większe turbulencje przejdzie twój spodek, tym wspanialszy będzie pomyślny koniec podróży, a ty zdobędziesz cenne doświadczenie w pilotowaniu, bo radzenie sobie z problemami kształtuje charakter".
- U nas się mówi "Przez ciernie do gwiazd", ale znaczenie jest chyba to samo.
- Może powinniśmy podróżować do gwiazd razem?


- No jasne! Przecież jedziemy na jednym wózku! Znaczy, spodku!
- I sięgniemy gwiazd!
- Totalnie!

Wiem, że się powtarzam, ale: awww!


No i cały suspens poszedł się j... też sięgnął gwiazd, wszyscy już wiedzą, co tu się kroi, więc równie dobrze mogę to powiedzieć otwartym tekstem - tak, shippuję tę parkę bardzo, Oscalea forever, są przesłodcy i pasują do siebie jak nie wiem co!

A teraz spójrzmy na Malcolma dźwigającego ciężar kosmicznego rodzicielstwa.


- E, nie jest takie ciężkie.

No niby nie, ale może dlatego, że Lucy nieustannie ci pomaga?



A w tak zwanym międzyczasie jeszcze maluje arcydzieła?
(janiemoge, jakie pjenkne ;__;)

A teraz spójrzmy na Alice dźwigającą ciężar rodzicielstwa.


- Arthurku, a właściwie kim chciałbyś zostać, jak dorośniesz?
- Muhaha. Muahaha. Muahahahahahaha!
- Mógłbyś rozwinąć tę wypowiedź?
- Mamo, nie bądź śmieszna. Oczywiście chciałbym być naukowcem.
- No nie.
- Muhaha. Muahaha. Muahahahahahahahaha...


- Chyba mi słabo.
- Czyżby sprawił to mój arcyzłowieszczy śmiech?
- Nie, to twój całkowity brak wyczucia obciachu.

Tak w ogóle to dzisiejszy odcinek absolutnie nie jest sponsorowany przez serial How i Met Your Mother.

Hacjendę Astronomo(no)vów znów odwiedziło młodsze rodzeństwo naszej dziedziczki.


- Hej Emily, chcesz potrzymać swojego nowego kosmicznego siostrzeńca?
- Taaak, może za chwilę...

A gdy tylko Alice zniknęła z pola widzenia...


Glina ewidentnie wygrywa dzisiejszy odcinek.



- Miałeś rację, ta glina jest totalnie niesamowita!
- No wiem! Tylko dla niej tu przychodzę!

Tak naprawdę tym razem Brian wpadł w odwiedziny z jeszcze jednego powodu.


- Wiecie, przemyślałem sprawę i chciałbym teraz w imieniu swoim i Kasandry zakopać nasz nieoficjalny topór wojenny. 
- Nic dziwnego, w końcu przegraliście.


- To prawda, dlatego niniejszym oddaję wam zwycięstwo. A w zamian odbiorę nagrodę pocieszenia...


- O, może być glina!
- Lucy, mam go wyrzucić?
- Jeszcze pytasz? Gliny na pewno mu nie oddam. Daj mu raczej któregoś kosmitę.

Parenting like a boss, odsłona druga.

Apropos kosmitów, zbliżał się dzień urodzin Astro i Cosmo, a ponieważ w domu brakowało wolnych pokoi, podjęto decyzję o kolejnym remoncie, w którym dom zyskał przede wszystkim... fundamenty. Nie ma to jak położenie fundamentów PO postawieniu dwupiętrowej chałupy!


Fundamenty dały nowe możliwości budowy, dzięki czemu przy drzwiach frontowych pojawiła się malutka weranda (tak to się nazywa, prawda?)...


...zaś z tyłu umiejscowił się wielki, wspaniały taras z wyjściem na ogródek.


Taras natomiast pozwolił na rozbudowę drugiego piętra, co spowodowało, iż w miejscu dotychczasowego pokoju Margareth z powrotem znalazł się gabinet połączony z laboratorium...



...a pokój Margareth wylądował w miejscu dotychczasowego laboratorium, tracąc nieco na szerokości na rzecz poszerzenia korytarza. Nad tarasem natomiast znalazł się wielki wspólny pokój dla obchodzących urodziny kosmicznych bliźniaków.

Ale w obchodzeniu urodzin kosmiczne bliźniaki zostały prześcignięte przez swego ludzkiego ojca, który zdecydował się świętować swoje wejście w dorosłość jako pierwszy.


Lucy naparza na wuwuzeli, a Malcolm zastanawia się, czy dalej będzie tak samo przystojny po zdmuchnięciu świeczek?


Och wow, świadomość dorosłości uderzyła go z siłą wodospadu.


Ale przynajmniej wciąż potrafi czerpać radość z tak drobnych rzeczy jak kajmakowy aromat do tortu.


- Wiecie co, to nie fair! Odcinek zbliża się do końca i znów był przede wszystkim o Landgraabach! A to przecież my jesteśmy głównymi dziedzicami wyzwania, ja i Arthur! Zobaczcie, jaki Arthur jest smutny teraz!
- Nikt nie zwróci mi pieniędzy za podstępnie skradziony czas antenowy.
- No dobrze Alice, postaramy się już nie rzucać w oczy...

Przerywamy ten dialog, aby nadać ważny komunikat, synowie Malcolma właśnie urośli, chodźcie zobaczyć!!1


- O bracie.


- Ooo, bracie.

Hm, dalej nie wiem, który jest który, ale coś na to poradzimy...


Ta-dam! Astro-mól książkowy jest błękitny, a Cosmo-zapaleniec jest zielony. Zdecydowałam, że ze względu na swoje cechy, aspiracje i przynależność gatunkową powinni zostać hipsterami. Oprócz tego przy edycji ubioru odkryłam ciekawą rzecz - kosmita może przygotować sobie tak zwane "przebranie", co polega na tym, że... upodabnia się do człowieka w menu CAS, a następnie może chodzić w tak przygotowanej ludzkiej skórze, aż zdecyduje się ją zdjąć!

Opcja ta generuje inną ciekawą rzecz - Sim może odkryć, że ktoś inny jest kosmitą podszywającym się pod człowieka. Wówczas dostaje on nastrojnik podbudowujący pewność siebie, zaś zdemaskowany przebieraniec staje się zawstydzony. Takie odkrycie może nastąpić w dowolnym momencie, na przykład podczas zwykłej rozmowy; ale stuprocentową wykrywalność obcości danej formy życia daje interakcja... Bara-bara. XDDD

Oprócz tego Sim może w rozmowie z kosmitą poruszać unikatowe tematy: o dziwnym ciśnieniu atmosferycznym, o ludzkim jedzeniu i jeszcze parę innych. Sami kosmici zaś otrzymali nową umiejętność polegającą na tym, że mogą transmutować pewne przedmioty kolekcjonerskie w inne przedmioty kolekcjonerskie, co jest całkiem spoko w normalnej grze, ale trochę cheaterskie przy naszym wyzwaniu; choć nawet dobrze by się składało, zważywszy na fakt, że Cosmo jest Zapaleńcem (co oznacza, że jest geekiem, nerdem i kolekcjonerem przedmiotów w jednym).


- Wiesz bracie, myślę, że prawdopodobieństwo powodzenia naszej misji wzrośnie, gdy upodobnimy się fizycznie do naszego ludzkiego nosiciela.
- Słuszna uwaga, bracie, zróbmy to.


- Oujea!

Jak widać, rodzinie Astronomo(no)vów powodzi się zarówno pod względem majątkowym, jak i ilościowym. Jednak pełna chata ludzi wywołuje tyleż samo radości, co przysparza problemów. Co knują małe kosmiczne pomioty? Jak rozwinie się znajomość Oscara i Alei? Czy Margareth dalej będzie taką małą suczą? Czy Arthur może być jeszcze większym bucem? Czy Lucy i Malcolm w końcu przestaną kraść czas antenowy naszej drogiej dziedziczki Alice? I gdzie podziewa się Aleksander?

To temat na kolejny odcinek Legacy Challenge!

A poza tym - słuchajcie, słuchajcie! już całe 33 osoby wzięły udział w mojej słynnej ankiecie - ale wiem, że ninja czytelników jest tu więcej - więc nie bądźcie tacy ninja, bo tu jest taka piękna


https://docs.google.com/forms/d/1tnsFnyffOZfQNQYQH62KhwvZmYH-hWdhIDGEXzgvHr8/viewform?c=0&w=1


Nawet nie wiecie, jakie ja czuję uczucie, kiedy czytam Wasze odpowiedzi. A najlepsze jest to, że całe mnóstwo osób zareagowało entuzjastycznie na propozycję obejrzenia mojego ryja. Jesteście niemożliwi. I tak trzymać. :D


http://akwarelove.blogspot.com/2015/11/sims-4-legacy-challenge-pokolenie-2_25.html
http://akwarelove.blogspot.com/2016/01/sims-4-legacy-challenge-pokolenie-2.html

Podobne posty

19 komentarze

  1. Jejku, jejku, ileż się tu dzieje! Małe kosmity wyglądają jak mały "Megamocny", duże kosmity wyglądają jak... smerfy. Sorry, ale taka jest prawda! Drzewo genealogiczne to dobry pomysł, polecam, sama mam takie!
    "Świecąca kuśka Malcolma" nadaje się na rangę na jakimś forum ;)

    Ja znowu (przez Ciebie!) gram w S2. Póki co sprawdzam, ile pomiotów jest w stanie wypluć z siebie simka, zanim mi się znudzi ;) Aktualnie mam sześć aaaaand still counting!

    A teraz prywata:
    Jesteś wyjątkową Lunatyczką. Przed Twoim ostatnim postem, zastanawiałam się, jaki masz "mroczny sekret" (bo każdy z nas ma), a jak już się dowiedziałam to prawie się popłakałam. No dobra, ja płaczę kwasem, więc, powiedzmy, że "coś mi się w środku ścisnęło".
    Ech...no... nie daj się Dzieciaku, jesteś najsuperaśniejsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałam Megamocnego i czuję, że w związku z tym umyka mi takie ładne, adekwatne porównanie :C Dżewo koniecznie muszę zrobić, tylko nie bardzo wiem, jak; chyba będę wycinać ryje z porobionych screenów, bo niektórzy członkowie rodziny już przecież poumierali...

      Świecąca Kuśka Malcolma oraz Ciążowe Cycki Lucy dałyby też radę jako nazwy awangardowych zespołów muzycznych!

      A Twoja Simka wypluwa te pomioty z włączonym starzeniem? Bo zanim Tobie się znudzi, to może jej się znudzić, życie na przykład...

      Nie lubię mrocznych sekretów. :C
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. a "Planetę 51" znasz? najlepszy tam tekst
      ( głosem Muńka Staszczyka zresztą ) :
      "a my mówimy nie! tak - my mówimy nie! tak - nie!"

      Usuń
  2. Yaaaaay, kosmici! Do tych simowoczwórkowo mam większą sympatię, bo jak wspomniała RudyKrólik, przypominają "Megamocnego" (porwania międzyplantarne, bezprawne zapłodnienia, no oj tam oj tam, no, zmilcz, Arturze, takim to tonem wszystko mówisz, że mógłbyś zostać SJW na tumblrze, rozważ to).

    Oscar i Alea są megasłodziakami, dialog o czuciu się obcym bo gender jest super <3 I serio uważam, że można byłoby go sprzedawać dzieciakom, które czują się źle z tym, że nie wpasowują się we wzorce płci.

    Alice, no sory resory, ale twój amant gdzieś tam przemyka w tle z hemoroidami, a twój syn to buc gaszony nieustannie przez Margaret. Z kolei Lucy maluje arcydzieła, jej mąż zostaje porwany przez kosmitów, zachodzi w ciążę, rodzi hipsterów, syn zarażony genderem nawiązuje piękną więź z naprawdę ezgotyczną emigrantką, córcia jest olimpijką ciętej riposty. No kto w takim układzie ma nabijać licznik oglądalności?!

    Zabawa z gliną jest super, potwierdzam. Fajnie, że dziadkowi się wpadło odwiedzić kulturalnie wnuki. Sztuka łagodzi obyczaje.

    W temacie martwych gości, taka perełka znaleziona w aktualizacjach na stronie EA: "Simowie powinni teraz wyglądać na zaskoczonych, gdy zobaczą Mrocznego Kosiarza.
    Chyba że Mroczny Kosiarz przyszedł zobaczyć się z nimi... W takim przypadku będą wyglądali na martwych."

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podobają czwórkowi kosmici (choć w zasadzie nie mam porównania, bo nie udało mi się pograć żadnym przedstawicielem obcej rasy w poprzedniej części) - jedyną rzeczą, której nie mogę w nich zdzierżyć, jest głos. Nadają na jeszcze wyższej i wqrwiającej częstotliwości, niż dziewczyńskie piski Oscara; między innymi z tego powodu przebrałam kosmiczne bliźniaki Malcolma za ludzi...

      Och, moje simsy takie edukacyjne! Może przemówią w ten sposób do jakiegoś anonimowego widza <3

      Tru, Alice zrobiła się nudna, więc poniekąd jest sama sobie winna, że nie poświęcam jej czasu antenowego; z drugiej strony, to przecież wyzwanie odebrało jej wszelkie atrakcje życia, którymi szafują Landgraabowie - to znaczy partnera i nieograniczoną liczbę dzieci - a jej syn jest bucem sam z siebie - więc jednak trochę mi jej szkoda. :C

      Raporty z aktualizacji to ostatnio moja ulubiona lektura! :D

      Usuń
  3. czy to znak naszych czasów - do sypialni się
    idzie pomiętosić kawałek gliny, debatować nad
    formami i sposobami ich urealnienia?!

    kosmity małolaty niezłe, ale jako bobo- najlepsze!
    też bym się wściekła, że tylko jedna taka odlotowa
    kołyska - choć tak na marginesie - chyba wielu ojców
    reaguje podobnie - chłopiec czy dziewczynka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, za moich czasów w sypialni miętosiło się... inne rzeczy. No ale, to sztuka nowoczesna, kto ją zrozumie?

      Wszystko jest śliczne i super, dopóki nie urośnie :D

      Usuń
  4. Margaret to kolejna postać, która kupiła mnie swoją chamskością. Tak bardzo pasuje do buca Arthura... wait wait, to chyba niewłaściwe, że ich shippuję? D:
    Wy się śmiejecie ze świecącej kuśki Malcolma, a to dobry patent jest! No bo jak przykładowo wracasz po ciemku do domu i latarki nie masz, a tak to sobie em... poświecisz :D

    Chciałam napisać coś pod poprzednim postem, ale nie czułam się na tyle kompetentna. Czym się mocno, bo bez Lunatyczki internety i w ogóle wszystko to smutne miejsce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów nikomu, ale też czasem zapominam o ich pokrewieństwie i wtedy myślę: "A może by tak ich oh wait...". Potem w ramach pokuty batożę się rzepą.

      Nie żeby ten pomysł był zły, ale w sumie to hooyowa taka latarka. :P

      Zawsze czułam, że internety to mój drugi dom! Dziękuję <3

      Usuń
  5. Uff, nadrobiłam. Matko, nie mogę się przekonać do Sims 4. No jakoś takie zbyt gumowe to się wydaje. Jak się upodobnili... w sensie, wut, zmienili kolor skóry? :O i jednak to prawda, że w Simsach nie ma tego, no... małych dzieci, tylko z niemowlęctwa się przeskakuje do zwykłego dziecka? :C oh god

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (btw. ja pomyślałam o Smutek z "W głowie się nie mieści"... widząc chłopcow)

      Usuń
    2. Borze, Deneve mi komcia Simsy, fejm tak bardzo, a ja olałam ;__;

      Też się nie mogę przekonać do Sims 4. Znaczy, jak już się zaakceptuje te wszystkie braki i biedy... no, akceptacja to za duże słowo, lepsze będzie "przyzwyczajenie"... to wtedy jest nawet spoczko, sporo jasnych stron i w ogóle, ale nie mówię o nich za wiele, bo raczej dotyczą grywalności, niż samego grania (np. przejrzysty interfejs i takie tam pierdółecki).

      Tak, nie ma małych dzieci, odkryłam to po pierwszych urodzinach Alice i był wtedy ból i rozpacz. Wybitnie idiotyczne posunięcie ze strony twórców, no ale, może dodadzą ten etap życia w którejś aktualizacji albo DCLu (jak baseny, których też nie było na początku, lol).

      (łysa Smutek, nie wpadłabym xD)

      Usuń
  6. No i dobrze, że o Landgraabach, Lucy i Malcolm są super. Też chcę być w takim związku, to musi być świetne mieć tak bezproblemową żonę, że cieszy się z urodzenia owoców pozamałżeńskiego gwałtu sondą analną (absolutnie bez ironii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że Landgraaby są super, właściwie lubię ich najbardziej z całego domu (ciiii, nie mówiłam tego) - no ale czelendż jest czelendż, dziedzic jest tylko jeden i fokle...

      Usuń
  7. Simsy~! <3
    Za pół roku odpowiem na komcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xDDD

      Powinnyśmy chyba przenieść nasze dyskusje na jakąś osobną platformę, komciowe elaboraty są trochę... jakby to... nienadążające? xD

      Usuń
    2. Nie martw się, na komentarze z gg czy deva odpowiadam czasem z jeszcze większym opóźnieniem. :D

      Usuń
  8. Przez ciebie muszę tłumaczyć rodzinie niekontrolowane wybuchy śmiechu! Foch :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe