Potwór Muzyczny #5

21:20

fot. Jacek Skóra (źródło)
Ten dzień powinien nadejść dużo wcześniej – dzień, w którym pochylamy się z troską nad „Królową łez” Agnieszki Chylińskiej i sprawdzamy, czy wszystko z nią w porządku... po czym cofamy się ze zgrozą i odchodzimy jak najprędzej.

Mam mieszane uczucia co do tej analizy. Z jednej strony ten utwór zasługuje na srogie baty; przemawia za tym jego kulejąca warstwa tekstowa, jego naiwność i płaskość muzyczna, a przede wszystkim - jego nieuzasadniona przebojowość osiągnięta cyklicznym gwałtem przez uszy w wykonaniu popularnych stacji radiowych. Z drugiej strony... to przecież Agnieszka Chylińska i trochę mi jej szkoda.

Tak, nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia objeżdżając Maleńczuka, z przyjemnością zjadłam Markowskiego razem z Cyganem, sprowadziłam do parteru dzieło ekipy Fisz Emade Tworzywo i bez mrugnięcia okiem poddałam wiwisekcji jeden z największych przebojów Ayi RL, przed czym nie powstrzymał mnie nawet brak koniecznego przygotowania merytorycznego (przyznaję poniewczasie, że ta analiza jest dość słaba, ale przynajmniej sprowokowałam ciekawe reakcje, a to właściwie dobrze) - i tak, akurat Chylińskiej jest mi żal.

Chyba wszyscy się zgodzimy, że w pewnym sensie Chylińska skończyła się na Kill 'em all O.N.A. - konkretnie w tym sensie, w którym serwowała nam drapieżny, młodzieńczy bunt i angst w pazurzastej, rockowej oprawie i była w tym charakterystyczna i absolutnie autentyczna, dzięki czemu trafiała bezpośrednio do mrocznych serduszek równie mrocznych słuchaczy, między innymi emo-gimbusów w fazie buntu, i mówię w tym momencie na przykład o sobie.

Niestety, młodzieńczy bunt ma to do siebie, że się z niego w końcu wyrasta. A jeśli wyrasta się z młodzieńczego buntu, który był głównym filarem marki zwanej Agnieszką Chylińską, trzeba chwytać się innych rozwiązań, żeby biznes dalej się kręcił.

I faktycznie - zaczęło się od wielkiego & skandalicznego powrotu Chylińskiej z klipem, nomen omen, zatytułowanym Nie mogę cię zapomnieć, w którym to klipie Chylińska wije się w deszczu po posadzce do rytmicznego umc-umc (#pamiętamy #chociażniechcemy). To był cios poniżej pasa dla wiernych fanów, mających w pamięci Chylińską jako zbuntowaną emo-nastkę i za to ją kochających; ale zarazem było to też coś nowego i świeżego dla mniej wyrobionych słuchaczy, mających w pamięci Chylińską jako zbuntowaną emo-nastkę i za to jej nienawidzących.

Opinie były podzielone i skrajne, głosy oburzenia równie donośne, co wyrazy entuzjazmu - zaskutkowało to więc zawirowaniem atmosferycznym w postaci długotrwałej gównoburzy szalejącej nad całą Polską, ale... tak naprawdę to wszystko było jedynie starannie przygotowanym planem marketingowym. I cel został osiągnięty. I właśnie tak w dzisiejszych czasach, Drodzy Państwo, pokrywa się płytę platyną. Obecnie mamy więc do czynienia z kontynuacją tego popowego nurtu w postaci między innymi naszego dzisiejszego Potwora (płyta z tym utworem jest z kolei podwójnie platynowa, co oznacza, że plan marketingowy wciąż działa bez zarzutu).

I dlatego jest mi żal Chylińskiej - bo ta piosenka jest pisana dla pieniędzy, podobnie jak reszta jej współczesnych kawałków; a tymczasem mam wrażenie, że gdyby tylko się zatrzymała i zastanowiła nad sobą, i gdyby przygarnęła ją jakaś dobra wytwórnia, to mogłaby rozwinąć się muzycznie w taki ładny, własny sposób, jak zrobiły to na przykład Monika Brodka i Natalia Przybysz.

A tymczasem mamy takie oto coś:


Agnieszka Chylińska - Królowa łez

źródło tekstu: tutaj

Straciłam mój własny głos wobec prostych prawd
Przybita niechęcią do ludzkich trosk i spraw
Zegary cofają się wciąż do starych ran
Boleśnie przemijam... ot tak...

Może zacznijmy analizę od czegoś pozytywnego? Bo, na przykład, naprawdę podoba mi się rytmika tekstu, i ta dźwięczna aliteracja na zakończenie pierwszego wersu, i... i to by było na tyle, bo tak poza tym nie mam pojęcia, co poeta miał na myśli.

Mój własny głos. Tak, podwójnie podkreślona własność to jest totalnie coś, czego potrzebuję w pierwszym wersie całego utworu. Lubię, kiedy tak zgrabnie nagina się sens i gramatykę tekstu na potrzeby zachowania właściwego rytmu. Apropos, bardzo chciałabym się skupić na tym, co mówi podmiot liryczny, bo najwidoczniej ma nam do opowiedzenia jakąś smutną historię własnego emocjonalnego dramatu, ale słowo "przybita" jest tak potoczne i tak niepasujące do niczego, że aż mną rozpacz targa.

O, a może to celowy zabieg, bo dzięki temu nawiązuję empatyczne porozumienie z podmiotem? Moją rozpacz pogłębia dodatkowo ta rytmiczna elektro-gitarowo-basowa nawalanka na trzech akordach, jaka odbywa się w tle.

A teraz uwaga, zegary się cofają - już pal sześć, że nie mam pojęcia, gdzie mogą mieć rany, może im szybki pękły, nie wiem - a tymczasem podmiot liryczny sobie boleśnie przemija. Czyli, jakby, mija się na osi czasu w swojej drodze (bolesnego) przemijania z cofającymi się (do ran) zegarami. Pytanie brzmi - WTF.

Aha, jakbyście jeszcze nie zauważyli, to podmiot BARDZO CIERPI.


To cała ja
To właśnie ja
Królowa łez
Królowa strat

To jest jedyny fragment piosenki, który zapamiętałam, a autentycznie słyszałam ten utwór jakieś milion razy i nawet mam już do niego pewien sentyment, o którym opowiem kiedy indziej - co to oznacza? Marketing, biatch.

Przy okazji, nic mnie tak nie wkuropatwia, jak aranżacja muzyczna refrenu, elektroniczne odjazdy prosto z dupy i zawsze równie nieautentyczne, ale koniecznie jękliwe zakończenie wokalne. Serio? SERIO?


Chciałam pokochać Cię, ale nie wiem jak
Umiera się ten pierwszy raz
By zacząć liczyć lepszy czas

Agnieszka, I see what you did there. Szkoda, że stylistycznie tekst ciągle leży.

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakiej ekwilibrystyki myślowej musiałam dokonać, żeby zrozumieć to drugie zdanie - i to bynajmniej nie z powodu nadmiernej poetyckości i metaforyki tekstu, bo poezji i metaforyki w nim tyle, co w ziemniaku - a podmiotowi lirycznemu po prostu chodzi o to, że czasem jest w życiu tak źle, że potem może być tylko lepiej. 

Chyba. Bo w sumie zupełnie nie pasuje to do reszty refrenu. 


Jak mam otworzyć się na ten ból i strach
Rozpadnie się mój cały świat
Nie umiem, nie chcę, wolę tak...
Już wolę nie czuć nic

Są krótkie momenty, w których słyszę tutaj Chylińską z czasów O.N.A. i końcówka tego refrenu to jeden z tych momentów. Dorzućmy do tego angstowaty tekst i czarno-biały teledysk opowiadający historię zbuntowanej laski, która boi się zakochać oraz cierpi, przyprawmy przesadnie drapieżnym i teatralnie łamiącym się w wysokich partiach wokalem, dorzućmy troszkę growla na koniec i voila - czyż to nie jest ta dawna Chylińska, którą tak uwielbiacie, starzy, wierni fani? (marketing, biatch)

Btw, teledyskowi też się zaraz dostanie.


Przywieram do obcych ust
Myślę: szkoda nas

To jest dobrze napisany fragment, bo przekazuje dokładnie to, co powinien i nie ucieka się w jakieś kulawe, pseudopoetyzowane określenia, a przy okazji jest dobrze rozegrany wokalnie. I jest to jedyny taki fragment w tej piosence. :D

Przy okazji - zapamiętajmy, że podmiot liryczny szuka zapomnienia w ramionach jakichś randomów, żeby uciec od Dramatu Prawdziwej Miłości.


W rozpaczy odcinam coś

Nie czuć, uciec, trwać

A to już jest słabo napisany fragment i przy okazji został kiepsko rozegrany wokalnie. "Odcinam coś", serio, Agnieszka? Tyle lat pisania tekstów i taka niezręczność językowa w takim przeboju?

Chciałabym jeszcze dowiedzieć się, jak podmiot liryczny wyobraża sobie jednocześnie uciekać, co wymaga od niego dynamicznego zaangażowania, i zarazem trwać, co jest czynnością zupełnie pasywną. Antyteza - robisz to źle.

Chyba że podmiot planuje kolejno najpierw nie czuć, następnie uciec, a na koniec trwać. Chociaż nie, to dalej nie ma sensu.

To jest dobry moment, żeby odnieść się do teledysku, bowiem akurat ten fragment zwrócił moją szczególną uwagę. Otóż podczas, kiedy wybrzmiewają te wspaniałe słowa o "odcinaniu czegoś", bohaterka teledysku bandażuje sobie klatkę piersiową. Czy w związku z tym mam rozumieć, że to "coś" oznacza cycki? :D Uroczy kontekst, ale nie sądzę, żeby był celowy, bo za chwilę przekonamy się, że... a zresztą, zobaczycie.

W ogóle chętnie przyczepiłabym się samego bandażowania, bo współcześnie istnieją chyba lepsze metody na ukrywanie biustu, ale właściwie nie wiem, w jakim czasie rozgrywa się akcja teledysku - równie dobrze mógłby dziać się dziś, jak i trzydzieści lat temu. Choć tak naprawdę, niezależnie od czasu akcji, jego realia są na tyle meliniarskie, że właściwie niech im będzie.


Zmęczenie zniewala mnie

Nuda pcha do bzdur
Ciemność, ciemność...

Powiedzmy, że kupuję to zniewalające poczucie zmęczenia przy jednoczesnym robieniu bzdur pod wpływem nudy. Poza tym: angst, angst, trucie dupy, sadness & mrokness.

Btw, byłam przekonana, że w trzecim cytowanym powyżej wersie za pierwszym razem Chylińska śpiewa "zimność", i nawet już przygotowałam się, by docenić to nowatorskie zastosowanie całkiem udanego neologizmu - a tymczasem to zwykły misheard. :(


To cała ja
To właśnie ja
Królowa łez
Królowa strat

Chyba już czas, żebym wyznała prawdę: mimo tego cyklicznego gwałtu przez uszy w wykonaniu popularnych stacji radiowych, nie przejadła mi się ta piosenka, a wręcz przeciwnie, kojarzy mi się bardzo dobrze i za każdym razem, gdy ją słyszę, cieszy mi się micha.

Kiedyś Wam opowiem, z jakiego powodu jestem tak skrzywiona, bo to szalenie ciekawa historia, z superbohaterami, walką ze złem i w ogóle.

Wróćmy jednak do analizy!


Chciałam pokochać Cię ale nie wiem jak
Umiera się ten pierwszy raz
By zacząć liczyć lepszy czas
Jak mam otworzyć się na ten ból i strach
Rozpadnie się mój cały świat
Nie umiem nie chcę wolę tak

Kurczę, za drugim razem to wcale nie ma więcej sensu. Wybitnie penisowe solo, jakie po tym następuje, wcale tego nie naprawia. Poważnie, brzmi jak najtańsza solówka gitarowa dostępna w bazie solówek gitarowych z dowolnego programu do montowania muzyki.


Cała ja
Cała ja
Właśnie ja
Ja, ja

Obowiązkowy bridge jest obowiązkowy, klasyczna konstrukcja utworu jest klasyczna.

Przy okazji, w tej właśnie chwili w teledysku mamy tak zwane MOMENTY, omg omg *gasp*. Nie tylko mają znaczenie fabularne, ale również emocjonalnie angażują odbiorcę, a przy okazji dobrze się sprzedają (marketing, biatch).


Jak mam pokochać Cię
Daj mi jakiś znak
Umieram dzisiaj pierwszy raz
By zacząć liczyć lepszy czas

No w końcu doczekaliśmy jakiegoś postępu w rozwoju podmiotu lirycznego, a już traciłam nadzieję!


Chciałam pokochać Cię ale nie wiem jak
Pokochać w sobie ból i strach

A to jest mój ulubiony moment w teledysku, kiedy to jestem miażdżona talentem aktorskim szanownej autorki utworu, weźcie ogarnijcie ten szok, dokładnie 3:53, i cri evrytim.

A teraz niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego w tekście podmiot liryczny "przywiera do obcych ust" i nie doczekujemy się w związku z tym ani żadnych refleksji, ani adekwatnych scen w teledysku; ale za to doczekujemy sceny, jak obiekt westchnień podmiotu obłapia jakąś randomkę, co z jakiegoś powodu jest ciosem w samo serce, choć w tekście nie ma o tym ani słowa?

Czy podwójne standardy są równie celowe, co kontekst tekstowy w związku z bandażowaniem cycków, czy po prostu autorzy teledysku stwierdzili, że mają lepszą wizję utworu, a autorka tekstu się nie zna?


Ocalić życie mimo strat

*wild skojarzenie z życiem poczętym appears*

Btw, ta drama teledyskowa, jaka teraz się tam rozpętuje, i która obejmuje coś w rodzaju prób radzenia sobie z negatywnymi emocjami, łzy płynące potokiem i dramatyczne leżenie w wannie, chociaż bez podciętych żył, jest po prostu Ópojna. Kreacja postaci - robisz to źle.


Ocalić je 

*skojarzenie z życiem poczętym used: Tackle, it's super effective!*

Nie no, serio, czemu nagle podmiot liryczny chce ratować jakieś życie? Kiedy ta sytuacja zdążyła urosnąć do rangi sprawy życia i śmierci? Czemu ten tekst cały czas próbuje opowiadać o czymś, o czym wcale nie jest?


Ocalić nas

Ocalić nas...

Dobra, popłakaliśmy, to teraz chodźmy coś podpalić. #wtf  #icanteven

Reasumując: tekst nie ma sensu, teledysk nie ma sensu, życie nie ma sensu, a marketing to zUo.

A teraz wybaczcie, ale muszę odreagować, słuchając czegoś, co stoi od dzisiejszego Potwora jakieś pięćset półek wyżej, ale utrzymane jest w równie lekkich popowych klimatach na bazie rocka, o równie klasycznej konstrukcji, autorstwa wokalistki, która również wygląda bosko, nosząc się po męsku, i również pisze teksty o nieszczęśliwej miłości, a której płyty słucham w kółko już od wielu tygodni i regret nothing, bo zupełnie nie mam dosyć. Możecie zgadywać. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Podobne posty

15 komentarze

  1. Jakieś dwa lata temu odkryłam z przyjaciółką, że Chylińska to nie tylko szitowate pophity. Bardzo zasmucone byłyśmy faktem, że przeszła od O.N.A. do czegoś takiego. I tak, przyznaję się w tej chwili, że byłam i jestem do tej pory smutnym emo gimbuskiem.
    Odnoszę wrażenie, że ta akcja z bandażowaniem cycków i jej nowy fryz to jakaś próba upodobnienia się do Ruby Rose. Cusz, wygląd homoseksualnego tomboya się chyba spopularyzował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tomboy" to słowo, którego mi zabrakło na określenie tego zjawiska; ale nie sądzę, że Chylińskiej chodzi o upodabnianie się do kogoś konkretnego, po prostu taki styl jest teraz tru i feszyn (oraz dobrze się sprzedaje - marketing, biatch). I nie mam co do tego zastrzeżeń, bo po pierwsze - każdy ma przecież prawo wyglądać sobie, jak lubi, a po drugie - strasznie mi się ten trend podoba. :D

      Chcesz powiedzieć, że poznałaś Chylińską najpierw od tej... popowej strony?! Biedne Szokołke! Niech Cię ukocham. ;__;

      (każdy z nas ma w środeczku trochę smutnego emo-gimbuska, tak myślę.)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak, mnie też pod koniec już zwyczajnie brakowało słów.

      Usuń
  3. Wreszcie! Doczekałam się! Wielbie twe analizy! Oby tak dalej! Ps. Co następne? Marketing to zuo.:C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, będę się starać. :D

      PS No ale jak to "co następne"? D:
      Dopiero co zmartwychwstałam, dalej chronicznie nie mam czasu, staram się znów zacząć ogarniać wpisy regularnie, deklarowałam, że będą co dwa tygodnie, ten post ogarnęłam nawet w tydzień po poprzednim ze względu na wyraźną prośbę publiczności - i ledwo co się ukazał, a Ty już pytasz, co będzie następne?! Daj palec, to rękę zeżro, no. ;_;

      (następne będą koty albo jakaś recenzyjka, zobaczę, co szybciej mi się napisze)

      Usuń
    2. Sorki,prezepraszam. Wiem real life zżera. Po prostu chciałam wiedzieć na co czekać. Wybacz za tą rękę. ;_; Przynajmniej wiemm o odstępach czasu we wpisach. Blog całkiem ładnie rozkwita. Btw. Czy jest nadzieja na kontynuacje simsowej simonoweli? Zauważyłaś jakiś materiał na ,, robisz to źle"? Co uważasz z tematem reklamowania dnia dziecka wszędzie gdzie się tylko da? Co w ogóle o nim sądzisz? Jak ma się Figa i kotecki? Jak sobie radzisz z życiem? Pozdrawiam ze skruchą.

      Usuń
    3. Chyba jakiegoś wywiadera muszę założyć, no nie mogę. XD

      1) Nadzieja umiera ostatnia! Wciąż przymierzam się do reanimacji serii, ale brak czasu i brak komputora od gierkowania dość mocno mi przeszkadza.
      2) "Robisz to źle" obejmuje przede wszystkim Potwory Muzyczne - co wszak onegdaj opublikowałam :D - oraz złe reklamy - niestety ostatnio nie oglądałam telewizji. Poza tym jak na razie nic z dziedziny życia mego nie zdjęło mnie taką grozą, żeby można było o tym ciekawie napisać; ale może słabo się rozglądam, podpowiedzi mile widziane!
      3) Każde święto jest reklamowane wszędzie, gdzie się tylko da - jeśli zauważyłaś to akurat przy Dniu Dziecka, to znaczy, że reklama jest skuteczna i trafia do grupy docelowej. Tak, marketing to zuo, ale zuo, które podziwiam. :D
      4) Dzień Dziecka jest najsuper, mam nadzieję, że dostanę jakąś lalkę z tej okazji!
      5) Figa i kotecki mają się świetnie i są na etapie uprawiania sportów ekstremalnych na wszystkich dostępnych powierzchniach w pokoju. Powinny wkrótce doczekać się własnego posta, ale trudno im zrobić wyraźne zdjęcia. XD
      6) Jest... angażująco. I wygląda na to, że mój najbliższy dostępny urlop to śmierć. Ale nie narzekam.

      Pozdrawiam takoż i przytulam światłowodem, a jeśli wcześniej zabrzmiałam niemiło, to przepraszam. <3

      Usuń
    4. Halo, gdzie nowe posty? Coś chyba powinno się pojawić D:
      Pozdrawiam, J.

      Usuń
  4. Czyli można podsumować : boleśnie przemija ... ot tak.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam na kolejny potwór muzyczny. Pierwsza zwotka - moment z zegarami bardzo fajnie skomentowałaś, podobnie jak komentowałaś ,,Ayę RL". Niestety dalej są już tylko zwykłe odniesienia do teledysku, dawnej twórczości i brzmi to jak zwykła recenzja na o2.pl. Sorry. A tak się cieszyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najgłupszy komentarz, jaki pisałam...

      Usuń
  6. Potwory potworami, ale czemu nie ma kolejnego wpisu??? Ponad dwa tygodnie minęły.Czyżby ktoś zapomniał o kopniakach w dupę? *Kopię mentalnie*

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy pojawi się coś do bajek brzydkich i złych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnimi czasy trafiam na same ładne bajki, ale chętnie przyjmę wszelkie sugestie!

      Usuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe