Polityczna poprawność - dobry Murzyn?
23:16Długo szukałam ilustracji, która w zestawieniu z tytułem notki nie będzie sprawiać wrażenia ironicznej czy rasistowskiej - jeśli mi się nie udało, przepraszam każdego, kto poczuł się urażony. (źródło) |
Miałam dziś przyjemność wziąć udział w wykładzie poprowadzonym przez profesora Andrzeja Markowskiego, znanego językoznawcy, który jest między innymi przewodniczącym Rady Języka Polskiego.
Subiektywnie zaś rzecz biorąc - jest tego typu imponującą personą, przy której włącza mi się "fangirling intelektualny" - co oznacza, że wiedza oraz wynikająca z niej nobliwość i tytularność danej postaci wzbudza we mnie palące rumieńce, palpitacje serca, tendencje do teatralnych omdleń oraz dziką żądzę... rozmowy na jakiś frapujący, czysto naukowy temat. Z panem profesorem niestety nie udało mi się porozmawiać, więc pozostaje mi wzdychanie do wywiadu-rzeki z jego udziałem.
Wykład dotyczył poprawności politycznej i rozpoczął się, jak na porządny wykład przystało, od objaśnienia jego tytułu, które pozwolę sobie, dla właściwego obrazu rzeczy, streścić - otóż pojęcie "poprawność polityczna" jest niezbyt fortunnym tłumaczeniem sformułowania z języka angielskiego: political correctness, w którym słowo political może, choćby luźno, kojarzyć się z przymiotnikiem polite, co znaczy: uprzejmy, grzeczny, lub wręcz: grzecznościowy. Tymczasem w języku polskim słowo "polityczny" dawniej mogło oznaczać również: poprawny, grzecznościowy - i wciąż można z niego korzystać w tym właśnie znaczeniu, ale robi się to zdecydowanie rzadziej.
W każdym razie - poprawność polityczna to korzystanie z neutralnych zwrotów w miejsce tych, które mogłyby kogoś urazić.
Kwestia, czy dany zwrot jest obraźliwy, czy nie, jest oczywiście mocno względna i zależna chociażby od historii przykładowego pojęcia w języku. Są słowa, które w miarę upływu czasu nabrały pejoratywnego nacechowania - tu ciekawym przykładem jest ewolucja znaczenia słowa "frajer". Natomiast profesor Markowski za przykład podał słowo "Murzyn". Opowiedział, że zwrot ten funkcjonuje w polszczyźnie od dawna i nie był uważany za negatywny. Występował w filmach, w prozie oraz w poezji; choćby w wierszyku Murzynek Bambo Tuwima, który opowiada historię sympatycznego afrykańskiego dziecka.
Dopiero w ostatnich latach nabrał pejoratywnego zabarwienia, a to z powodu (znów) języka angielskiego i amerykańskiego określenia nigger, które ma zdecydowanie obraźliwy charakter i który tłumaczy się właśnie jako "Murzyn". Właśnie za sprawą tego tłumaczenia, jak dowodził profesor, obecnie czarnoskórzy czują się urażeni, kiedy określa się ich tym zwrotem; i obecnie, w związku z chęcią zachowania się zgodnie z regułami poprawności politycznej, dochodzi do takich sytuacji, jak postulowanie usunięcia rysunkowego wizerunku Afrykanina z opakowania margaryny "Palma", o której mówi się potocznie "margaryna z Murzynkiem"; lub, pozostając w tematyce spożywczej, odchodzenie od nazywania czekoladowego ciasta "murzynkiem".
W tym miejscu pragnę się nie zgodzić.
O ile przetłumaczenie "nigger" na "Murzyn" jest niezupełnie adekwatne (jeśli chodzi o negatywny charakter słowa, bardziej pasowałoby, wybaczcie mój klatchiański, słowo "czarnuch"), to jednak sam "Murzyn" też nie jest takim sympatycznym określeniem, jak twierdził profesor Markowski. Uważam bowiem, że słowo "Murzyn" w polszczyźnie już u swego zarania miało złe znaczenie - jeśli nie całkiem pejoratywne, to na pewno dosyć pogardliwe.
Wróćmy do przywołanego już przykładu Murzynka Bambo. Jest to rzecz jasna wierszyk dla dzieci, ale obiektywnie rzecz biorąc - chociaż Bambo jest "koleżką", "wesołym", "dobrym chłopakiem", to jednak on sam i jego czarna skóra stanowią w tym wierszyku element komiczny. I tak właściwie dzieje się we wszystkich starszych utworach, w których występują Murzyni - choćby postać Kalego w sienkiewiczowskiej W pustyni i w puszczy, który doczekał się nawet powstania związków frazeologicznych ze swoim udziałem: "Kali jeść, Kali pić" oraz "mentalność Kalego"; ale który w powieści pełnił funkcję niższego rzędu posługacza, przedstawiciela lokalnej przyrody i - rzecz jasna - elementu ubarwiającego kalejdoskop bohaterów.
Obywatele Afryki w polszczyźnie stanowili właściwie nieodłączną, intrygującą część ówczesnej wizji "Czarnego Lądu" i jego egzotycznej fauny, w której to wizji znalazły się: słonie, żyrafy, małpki i Murzyni - małe, głuptaski w spódniczkach z trawy, które żywiły się bananami, lub - w wersji dla większych odbiorców - przerażające dzikusy o morderczych skłonnościach, które żywiły się przybyszami z Europy.
"Murzyn" więc tak naprawdę funkcjonował w języku polskim jako symbol odległego, gorącego lądu, niemal na równi z tamtejszymi zwierzętami; i chociaż nie było to intencjonalnie negatywne cechowanie, to jednak zwrot ten - czy też to, co się za nim kryło - raczej nie było utożsamiane ze słowem "człowiek".
Mimo niewątpliwej sympatii Polaków do czarnoskórych bohaterów z literatury ich dzieciństwa, równolegle rozwinęły się przecież takie związki frazeologiczne, w których Murzyn odgrywa zawsze negatywną rolę (ale, dla odróżnienia od słowa oznaczającego przedstawiciela czarnej rasy, pisany jest małą literą). Tu zazwyczaj "murzyn" oznacza osobę wykonującą niewdzięczną, ciężką, źle płatną pracę (robić za murzyna), wyznacznik postępu cywilizacyjnego (być sto lat za murzynami) określenie na silną opaleniznę (opalić się na murzyna), stopień czarności danego przedmiotu/sytuacji (ciemno jak w dupie murzyna/czarny jak dupa murzyna po jagodach), czy nawet głupoty (cieszyć się jak murzyn z bateryjki).
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie powinniśmy być zaskoczeni faktem, że obecnie widać tendencję do rezygnacji ze stosowania tego zwrotu. W moim odczuciu wynika to jednak z delikatności użytkowników języka, którym zarówno nieobca jest kwestia zrównania z nim słowa nigger, ale również wspomniane, niewątpliwie obraźliwe, frazeologizmy, i którzy mają przy tym w pamięci obraz Murzynów jako pociesznych, nieokrzesanych postaci skaczących po palmach, wykreowanych za pośrednictwem poszczególnych tworów polskiej kultury.
_______________________________________________________________________________
Szczególną inspirację do stworzenia tego tekstu zawdzięczam istotnie profesorowi Markowskiemu, którego miałam przyjemność spotkać dzisiaj przy okazji udziału w III edycji pilskiego Dyktanda 500.
Tematyka tej edycji została oparta o 120-lecie kinematografu i o tym też traktował, ułożony i odczytany przez profesora, tekst dyktanda. Udział w konkursie wzięło okołu osiemdziesięciu uczestników, a mi udało się zdobyć trzecie wyróżnienie (czyli jest progres od czasu pierwszej, jałowej edycji)!
Dostałam specjalną nagrodę ufundowaną przez prezydenta miasta (której istotę wolę jednak zataić), zestaw książek (w tym Wszystko zależy od przyimka - czyli zapis dyskusji o polszczyźnie z Bralczykiem, Miodkiem i Markowskim) oraz, na deser, uścisk dłoni prezesa mojego obiektu fangirlingu!
Żeby było śmieszniej, przy odbieraniu nagród na scenie w sali widowiskowej Regionalnego Centrum Kultury zabrakło mi rąk do dźwigania pakunków, więc najpierw prezydent miasta swój dar złożył mi u stóp (sic!), a następnie, po sesji zdjęciowej z resztą zwycięzców, zniósł mi go ze sceny i przekazał dyrektorowi rzeczonego przybytku, który zechciał mnie odprowadzić oraz dostarczyć nagrodę we wskazane miejsce.
Takiego doborowego składu obsługi nie uświadczyła nawet laureatka pierwszego miejsca. :D
A żeby było jeszcze bardziej wzruszająco, przed wręczeniem nagród laureatom Dyktanda 500 odbyło się wręczenie nagród i tytułu Mistrza Ortografii Szkół Podstawowych Powiatu Pilskiego... którym też kiedyś byłam. Równo dziesięć lat temu!
Podsumowując - dzień uważam za udany! ;)
21 komentarze
Post fajny i rzeczowy, ale nie wiem jak skomentować. Na pewno na długo zapamiętam "fangirling intelektualny". Fajne określenie. Trochę dziwnie te słowa razem brzmią ale... no fajnie no.
OdpowiedzUsuńNiemniej dziękuję za uwagę. :D
Usuń"Fangirling intelektualny" zdarzyło mi się rozwijać w "romans intelektualny", który polegał na podjęciu naukowego dialogu i wzajemnej fascynacji poglądami partnera rozmowy; i który jako zwrot brzmi już lepiej i wyraziściej. Ale jednak, jeśli do romansu nie dochodzi, pozostaje jedynie wzdychanie na odległość, ewentualnie takie coś, co robiły fanki Beatlesów na koncertach... no, czyli fangirling.
Faktycznie, zwrot ten wyszedł zbyt "internetowy", będę musiała pomyśleć nad ładniejszym odpowiednikiem.
Fangirling intelektualny brzmi doskonale, proszę nie zmieniać!
UsuńMnie inna kwestia strasznie irytuje, to znaczy opisy w stylu "czarnoskóra dziewczyna". I koniec. Czarnoskóra to znaczy jaka? Chyba żaden biały pisarz nigdy nie określił swojej postaci jako "białoskórej dziewczyny", chociażby dlatego, że nawet ta nieszczęsna "biała" skóra to określenie mocno nieprecyzyjne. Może być jasnoróżowa, łososiowa, oliwkowa, ba, może mieć jeszcze pierdylion różnych odcieni. My jakoś rozróżniamy, że białoskóra dziewczyna może być blondynką o zimnym spojrzeniu jak i śniadą, ciemnooką brunetką. A przecież czarnoskórzy ludzie też nie są swoimi idealnymi kopiami, w swoim gronie są tak samo różnorodni jak białasi. (hehehe, ale super, że mogę używać tego słowa i still not racist. XD) No. Koniec hejtów. xD
Prawdę mówiąc - nie mogę wpaść na bardziej adekwatne określenie D: Przyszła mi na myśl "intelektualna miłość platoniczna" albo "zauroczenie intelektualne", no ale one jednak nie oddają w pełni tej istoty rzeczy, co fangirling właśnie...
UsuńAnyway - jak właściwie ci biedni pisarze mają pisać? Jak czytam "Murzynka" to widzę, pardon, wesołą służącą przy tuszy, w fartuchu, kapciach i poszarzałej sukience sięgającej jej do połowy tłustej łydki (i naprawdę nie wiem, skąd mi się bierze ten rasistowski obraz D:). Z białymi postaciami jest łatwiej, bo są na porządku dziennym, mają lepszą pozycję; jeśli w opisie bohatera nie padnie określenie na kolor jego skóry, to automatycznie przyjmujemy, że jest "klasycznie" biały.
Dla mnie "czarno/ciemnoskóra" jest okej, bo w dalszym opisie autor może sobie poetycko doprecyzować, o jaki odcień czy rasę dokładnie mu chodzi; tak jak jakaś bohaterka może mieć "cerę białą jak śnieg", tak inna otrzyma epitet adekwatny do posiadanej karnacji ("o szlachetnym hebanowym odcieniu" czy coś tam). A jeśli nie otrzyma - to najwyraźniej nie jest to aż tak istotne. I wtedy też jest okej, no bo po co epatować kolorystycznymi kontrastami, jeśli nie będzie to pełniło żadnej funkcji w danej historii?
(no i właśnie, "białasi" jest superśmieszne i autoironiczne, ale "czarnuchy" - OMG, co z Ciebie za rasista!!11one!11
Usuńchociaż miałam w liceum czarnoskórą koleżankę, do której bliscy przyjaciele zwracali się żartobliwie-obraźliwie per "Murzyn" albo nawet "Asfalt", i generalnie ona i jej grono pozwalało sobie na niewybredne żarty na temat jej pracy na plantacji bawełny itp.; i ona nie miała z tym żadnego problemu, śmiała się razem z nimi, a wręcz formułowała wobec siebie wyrażenia najmniej poprawne politycznie z nich wszystkich - taka sytuacja.)
O nie, "czarnuchy" są również prześmieszne i autoironiczne, ale pod warunkiem, że takie słowo pada z ust innego czarnucha. Murzyn może do drugiego krzyknąć "Hey, nigga" i zostanie klepnięty po ramieniu. Jeśli do niego zwróci się w ten sposób biały(zwłaszcza w Ameryce) to też się załapie na klepanie, ale niekoniecznie koleżeńskie. Jeśli chodzi o "Murzyna" zawsze traktowałam go neutralnie, dla mnie to po prostu "człowiek, tyle, że czarny". Niestety, sporo się słyszy o tym, że nie zawsze chcą się zachowywać, jak ludzie, ale zwyrodnialcy zdarzają się wszędzie i zawsze to o nich będzie najgłośniej. Nie znam osobiście żadnego Murzyna, ale nie zamierzam nikogo lubić lub nie lubić tylko ze względu na kolor skóry. Swoją drogą, czy nie wystarczającym aktem szacunku jest właśnie to, że słowo "Murzyn" pisze się z wielkiej litery, podczas, gdy "biały"(w kontekscie białego człowieka) z małej? Może w ten sposób dyskryminujemy sami siebie?
UsuńW książkach faktycznie mało się poświęca uwagi na określanie koloru białego - jest to dla naszej kultury zupełnie normalna rzecz, że większość otaczających nas ludzi jest właśnie taka. Chociaż z drugiej strony, nie czytałam też żadnej książki napisanej przez czarnoskórego autora.
Kontekst zupełnie inny, ale w pewnym momencie przypłynął do mnie fragment tekstu z musicalu Hair. Można go interpretować na wiele sposobów.
"I'm black, I,m black,
I'm pink, I'm pink,
I,m white, so why
I'm invisible?"
Tak, to że Afroamerykanie mówią do siebie "nigga, nigga" i rapują też "nigga, nigga" - to jest autoironia. No ale już nikt, kto jest innego koloru, nie może się zwrócić do nich w taki sposób...
UsuńSłowo "Murzyn" pisze się wielką literą, bo oznacza osobę rasy czarnoskórej - trochę na takiej zasadzie, jak "Chińczyk" może oznaczać potocznie dowolnego dalekowschodniego Azjatę. "Biały" zaś oznacza tylko kolor skóry - "czarny", "żółty" i "czerwony" też piszemy małą literą, więc tu wszystko jest w porządku.
Myślę, że jakimś wyjściem byłoby precyzowanie kraju pochodzenia danej osoby, czyli jak mówimy ogólnie: Europejczyk, a konkretnie: Francuz, Niemiec, tak moglibyśmy mówić: Afroamerykanin/Afrykanin, a konkretnie: Nigeryjczyk, Kenijczyk. Nie byłoby w tym takiej ignorancji, jaka przebrzmiewa, w moim odczuciu, w słowie "Murzyn"; tylko weź teraz dochodź, z jakiego kraju dany czarnoskóry pochodzi...
Co do tekstu z musicalu - mnie przypomniał się teraz dialog z "Kosmicznego meczu" (ambitne źródło cytatu, fak je xD), gdzie Jordan gra z dwoma przyjaciółmi w golfa, jeden z nich prosi go o wkręcenie do drużyny koszykarskiej (drugi już w niej jest), Jordan mu to perswaduje, aż ten mówi urażony:
- Bo jestem biały?
- Nie, Larry też jest biały.
- Larry nie jest biały. Jest przezroczysty.
Tutaj nie chodzi o to, że samo słowo "czarnoskóry" jest niedobre, tylko o to, że postacie innych ras opisuje się często TYLKO przez pryzmat rasy. A to już nie jest sympatyczne. To znaczy jeszcze rozumiem, gdy to jakaś postać tak strasznie poboczna, że bohater ledwo na nią zwraca uwagę. Gorzej, jeśli to ten Obowiązkowy Czarny, bo często nie tylko wygląd ma opisany po łebkach, ale często również brak mu jakiegokolwiek charakteru, ot taki chodzący stereotyp.
OdpowiedzUsuńTo chyba wszystko zależy od kontekstu, stopnia zażyłości i tak dalej? Nie sądzę, by przyjaciele tej dziewczyny w trakcie rozmowy o równouprawnieniu użyli stwierdzenia w stylu "według mnie Asfalta też trzeba traktować jak człowieka", bo to już brzmi groteskowo. Plus jedna czarnoskóra osoba może do kwestii rasowych mieć duży dystans i nie obrażać się na żarty na tym tle, innej mogą już przeszkadzać.
(Mnie na przykład strasznie zraził do jednego znajomego taki komentarz wypowiedziany już dawno-dawno temu o naszym homoseksualnym znajomym. Żartobliwie nazwał go "pedałem", na co tamten zareagował trochę nerwowo i po wszystkim "winowajca" był strasznie zdziwiony, bo jakiś jego inny znajomy gej nie miał z tym problemu, ten drugi to musi być jakiś straszny, roszczeniowy pedał, który się domaga jakichś specjalnych przywilejów, a potem biega nago na paradzie równości i tak dalej. Trochę mnie to zniesmaczyło, bo wychodzi na to, że żeby gej był tym dobrym gejem, musi pozwalać się obrażać bliższym i dalszym znajomym?
Chodzi mi o to, że jestem w stanie zrozumieć, dlaczego czarnoskóry może o sobie powiedzieć "czarnuch", a ja o nim nie i jakoś mi to nigdy nie przeszkadzało. Jakoś nie mam wewnętrznej potrzeby nazywania ludzi czarnuchami, pedałami, tranzystorami czy innymi tego typu epitetami. xD)
(Btw. czy istnieje jakiś pogardliwy odpowiednik słowa "białas" dla osoby heteroseksualnej czy cispłciowej? Znam tylko "heteryka", ale to chyba takie raczej żartobliwe słowo, a nie w domyśle obraźliwe?)
Znowu mi się okienka pomyliły, nieee, przeze mnie masz bałagan w komciach. ;_;
UsuńCzymże jest bałagan w obliczu takiej rozwijającej dyskusji! :D
UsuńStereotypowość rasowa to już inna kwestia, i to akurat jest zawsze niskie, jeśli rasa bohatera jest jedynie wyznacznikiem jakichś jego negatywnych przymiotów, albo wręcz zastępuje mu charakter. Jeśli więc ta "czarnoskóra dziewczyna" będzie czarnoskóra tylko po to, żeby było kolorowo, albo żeby dać czytelnikom do zrozumienia, że ma duży tyłek - no to taki pisarz jest po prostu cieniasem.
Jak najbardziej stopień zażyłości był tu kluczowy - ja na przykład nie byłam z nią tak blisko, i gdybym zwróciła się do niej "Ej, Murzyn", to nie byłoby to już ani sympatyczne, ani ironiczne, tylko zwyczajnie rasistowskie.
No i oczywiście, wszystko zależy od osobistego wyczucia danego człowieka - ja mogę uważać słowo "Murzyn" za negatywne, tymczasem Bralczyk, Miodek i Markowski upierają się, że jest to zwrot neutralny; wspomniany urażony gej uważa słowo "pedał" za obraźliwe, a tymczasem w odczuciu gościa, który go w ten sposób obraził, "pedał" był określeniem żartobliwym.
Natomiast jego reakcja na reakcję obrażonego geja ujawnia już jego konkretny stosunek do kwestii homoseksualizmu - po prostu słoma z butów. Nawiasem mówiąc, to mój najulubieńszy rodzaj ludzi: "Nie mam nic do homosiów, bo mam znajomego pedała i on jest spoko!" - ale stosuję przy tym pejoratywną retorykę i mam o nich stereotypowe wyobrażenie (tęczowe golasy z parady).
Nie chodziło mi o to, że chciałabym kontrować "czarnuchem" każdego usłyszanego "białasa", ale bawi mnie troszkę, że jakiekolwiek negatywne podejście do kolorowej rasy będzie rasizmem, ale też - bycie dumnym z własnej przynależności do rasy białej również będzie rasizmem. A podobno wszystkie rasy są równe, icoteras.
Heteryk jest właśnie zwrotem żartobliwym, a jego antonimem jest podobno słowo "homik". :D
Ale chyba nie istnieje żadne obraźliwe określenie na osoby heteroseksualne. Trochę szkoda, to byłoby ciekawe!
Ja tylko chciałam dodać jeszcze dwa ulubione frazeologi mojego taty, a mianowicie:
OdpowiedzUsuń"Tu jest ciemno, jak u Murzyna w piwnicy!"
"Jestem głodny, jak u Murzyna!"
Khe, nie znałam tego :D
UsuńTylko co właściwie znaczy figura "bycie głodnym jak U kogoś"?
Jak u Murzyna, to pewnie w Afryce...
UsuńTo ma sens, ale dalej nie brzmi gramatycznie...
UsuńMam inną propozycję, ale zawiera ona odniesienie do biednych dzieci z Etiopii, co byłoby tak ultrarasistowskie, że musiałabym chyba sama się zbanować.
Autoban :)
UsuńZa czasów, kiedy robiłam karierę zagramanicą pamiętam rozmowę, w której pytałam się Angielki jak nazywać czarnoskórego mieszkańca UK, jaki jest odpowiednik AA (Afrobrit?). W skrócie powiedziała mi, że nie mówią tego wcale, w co nie chce mi się wierzyć. Wolę jakieś oficjalne słowo, które jest neutralne w brzmieniu, niż omijanie tematu, a po cichu używanie tych mniej grzecznych.
Język ewoluuje i jest to fascynujące...
[ten użytkownik nie może Ci odpisać, ponieważ dostał bana za bycie wstrętnym rasistą]
UsuńAle serio, może faktycznie tego nie mówią? I naprawdę w ogóle nie poruszają tego tematu? Brytyjczycy są tak maksymalnie dżentelmeńscy, że jestem nawet skłonna w to uwierzyć ;)
A z tym bym dyskutowała. Znaczy, z byciem dżentelmeńskimi- mają po prostu inny styl bycia no i czują, że powinni być PC. To jest bardzo fajne, bo niestety buraków nie zabraknie, ale mogą buraczyć tylko po cichu, w domowych pieleszach. Przestrzeń publiczna powinna być od takich wtrętów wolna.
UsuńNawet, jeśli ta dżentelmeńskość jest, jak mówisz, tylko pozorna, a we własnych czterech ścianach uwalniają wewnętrznego buraka - to mimo wszystko taka wrodzona zdolność udawania, że na co dzień jest się wobec wszystkiego tolerancyjnym wygląda lepiej, niż cebulactwo constans: w kinie, w pierzynie, w metrze i w swetrze. Jak w Polsce. :P
UsuńCiekawy post. Zawsze mnie irytowała (irytuje i będzie irytować) polityczna poprawność. I chociaż może i jakieś racje w tym są, ale mam wrażenie, że to trochę popadanie w przesadę. Ja tam nie widzę nic złego w tych powiedzonkach o murzynach. Zresztą ostatnio nawet utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko zależy od dystansu. Niedawno się do mieszkania koło mnie wprowadził murzyn i od czego się znajomość sąsiedzka zaczęła? Od żartu odnośnie koloru skóry, bo sąsiad stwierdził, że po raz pierwszy widzi żeby ktoś był autentycznie biały (mam taki typ urody, że mogłabym być Miss Nazistowskich Niemiec ;)), a ja mu na to, że będzie ciekawy kontrast bo on jest dosłownie czarny. Śmialiśmy się w najlepsze. Sąsiad jest bardzo pozytywny i ma mega dystans do świata, nigdy nie raziło go słow murzyn, a czasem nawet celowo mówimy do siebie per "czarnuchu" i "białasie" i nas to śmieszy. Doszłam przez to do takiego wniosku, że te wszystkie czepianie się etykietek typu "Palma z murzynkiem" lub słówek, to wynik jakiś kompleksów. Jeśli ktoś jest czarny i lubi to jaki jest to nie ma z tym problemu. Mój sąsiad sam twierdzi, że on się cieszy z tego, że jest czarny, podoba mu się to kim i jaki jest, więc czemu miałby czuć się urażony? Sam nawet się śmieje i żartuje choćby z pieczenia murzynka (na dodatek jego ulubione ciasto). I w sumie to jest racja. Bo ja jako biała lubię to, że jestem biała i nigdy bym tego nie zmieniła, więc po co się oburzać. Naprawdę jeśli ktoś ma problem z powiedzonkami czy etykietkami to tylko dlatego, że w głębi duszy może wcale nie chce być tym kim jest. Taka moja mała obserwacja. ;)
OdpowiedzUsuńZresztą ja jestem politycznie niepoprawna i lubię rasistowskie żarty, więc jestem niereformowalna. Ale historyjką o sąsiedzie murzynku się musiałam podzielić. (Zwłaszcza, że jest bardzo stereotypowym dobrym i miłym murzynem :))
Też jestem niereformowalna, bo uwielbiam czarny (hehe, czarny!) humor i wszelkie kontrowersyjne, obrazoburcze żarty, i uważam przy tym, że każdy temat do żartów jest dobry, jeśli tylko sam żart jest dobry; ale rozróżniam opowiadanie sobie dowcipów o Murzynach, którzy występują tam w rolach kliszy, stereotypu wnoszącego do żartu dodatkową warstwę znaczeniowo-symboliczną, a wiarę w te stereotypy na co dzień i utożsamianie klisz z czarnoskórymi w realu.
UsuńOczywiście, przy okazji korzystania z dyskusyjnych określeń wszystko zależy od podejścia drugiej osoby do tematu, jak to było w przypadku Twojego sąsiada czy mojej licealnej koleżanki. Być może faktycznie negatywne reakcje na "niepoprawne" epitety wynikają z braku dystansu do siebie - no ale jakby nie było, jeśli ktoś sobie nie życzy, żeby go tak nazywać, to się go tak nie nazywa i tyle.
Bo niestety, bez bariery poprawności politycznej znaleźlibyśmy się bezpośrednio na granicy zwyczajnego chamstwa.
Czarny humor najlepszy. ;) I w sumie tu też dystans i zdrowy rozsądek potrzebny. Z drugiej strony można być rasistą i nie tracić przy tym zasad kultury. Zawsze mnie w politycznej poprawności czy w ogóle w pojęciu tolerancji wkurza, że obecnie wymaga się pełnej akceptacji. Ja tam nie widzę nic złego w nawet bardzo skrajnych poglądach, o ile się w imię tych poglądów nikogo nie krzywdzi.
UsuńW sumie to nie mówię tu o skrajnych wypadkach i epitetach, które naprawdę mogą urazić. No i rzecz jasna kontekst też ma znaczenie. Ale naprawdę coś w tym jest. Trochę jak z kompleksami - ktoś ma kompleks na jakimś punkcie i nawet niewinną uwagę odbierze negatywnie.
Może i takie jest słuszne założenie. W praktyce robi się z tego jeden wielki cyrk...
Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:
[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty
Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>