SimŚwięta z lalkami i szopka z pożarem

21:54


Ten odcinek specjalny zaczęłam kręcić 22 grudnia.

Powód, dla którego jego ukończenie trwało tyle czasu, nie ma nic wspólnego z nawałem prac przedświątecznych: gotowaniem pierogów, pieczeniem ciasta marchewkowego ani myciem okien dla Jezusa; nie chodzi również o samo świętowanie, na które składało się głównie jedzenie (pierogów) oraz jeżdżenie (po rodzinie)(w sensie, nie że słownie, że tacy owacy, tylko samochodem, w odwiedziny), a czasem nawet jeżdżenie z jedzeniem (teściowa nie umie robić pierogów); nie ma to również związku z absorbującymi prezentami świątecznymi, które nie pozwoliłyby mi skupić się na kontynuacji rozpoczętej simopowieści (choć było blisko, bo mógł to być kolejny zwierz)(i w sumie szkoda, że nie był to jednak kolejny zwierz, tylko kolejna lalka, której nie chciałam, mój mąż taki wspaniały, można mu pokazać palcem konkretną rzecz w konkretnym sklepie, a on i tak kupi zupełnie coś innego, TRZECI RAZ Z RZĘDU).



 No dobra, jednak część prezentów mogła być absorbująca (omnomnom Bralczyk), ale i tak wszystko blednie przy głównym powodzie, który co dzień, gdy siadałam do komputera, trochę mnie zabijał.

Otóż chciałam zrobić pożar I SIĘ NIE DAŁO.

Gram w Simsy, z małymi przerwami, od jakichś trzynastu lat. Jeśli czegoś się przez ten czas nauczyłam, to właśnie tego, że kominek + dywan/mebel = pożar. W każdej części gry postawienie przy rozpalonym kominku jakiegoś przedmiotu kończyło się jego spektakularnym spłonięciem, a dywanik przed kominkiem dawał niemal 100% szans na płomienną katastrofę. To sprawiło, że przed przyrządzeniem pierwszego posiłku mój Sim musiał mieć przynajmniej jeden punkt umiejętności gotowania, a przy wszelkich urządzeniach korzystających z ognia na potęgę montowałam alarmy przeciwpożarowe, nie podkładałam pod nie dywanów i nigdy nie spuszczałam z nich oka (kamery), kiedy były w użyciu.

Tymczasem w Sims 4 TO NIE DZIAŁA.

Jeśli na widok Sima rozpalającego kominek odczuwasz niepokój, to znaczy, że nie grałeś w Sims 4.
Paradoksalnie - w tej części gry powinno być trudniej poradzić sobie z pożarem; nie ma bowiem alarmów, które wzywają straż pożarną, bo, uwaga, nie ma tu straży pożarnej! Z każdym pożarem Twój Sim musi dać sobie radę całkiem sam!

Ale tak naprawdę to nic nie szkodzi - Sim w sytuacji pożaru dysponuje domyślnie tak potężną gaśnicą, że zgasi każdy ogień w ciągu zaledwie paru sekund. Jeśli uważasz, że to za mało, możesz sobie zainstalować cały system przeciwpożarowy, na który składają się sufitowe zraszacze i panel sterujący. A jeśli naprawdę obawiasz się o życie swoich Simów, zostaw tylko jednego do gaszenia ognia; reszta może skorzystać z interakcji Droga ucieczki, która wyprowadza ich przed dom i trzyma w miejscu, dopóki zagrożenie nie minie.

Poza tym i tak nie masz się co martwić - spowodowanie pożaru w Sims 4 graniczy z cudem.

Pamiętacie, jak Arthur podpalił swój stolik doświadczalny? Właściwie miałam niesamowite szczęście, że tak się stało - nie dość, że dziecko, i że zabawka, to jeszcze prawdziwy pożar! Origin pokazuje, że mam nagrane w Sims 4 już ponad trzysta godzin, a tak naprawdę to był chyba mój pierwszy lub drugi pożar w tej grze!

Tymczasem nie doceniłam tego, dopóki nie spróbowałam intencjonalnie spalić choinki.

Kulisy powstawania odcinka. Nie próbujcie tego w domu. Nie warto. I tak się nie spali.
Do powstania pożaru na potrzeby odcinka użyłam:
   dwóch nieustannie płonących kominków
   jednej kuchenki z tortem w środku
   dwóch stolików
   trzech ozdób świątecznych wyglądających na łatwopalne
   27 dywanów ułożonych warstwowo
   168 interakcji Ogrzej się
   17 kodów kill.fire
   5 kodów fire.toggle true/false
  
a to wszystko w ciągu siedmiu dni ludzkich i trzynastu dni simowych grania z zatrzymaniem spadku potrzeb.
(ale czaicie, nawet kod na pożar nie działał, wpisywałam milion razy i nic ;__;)

Wypróbowałam chyba wszystkie możliwe sposoby na pożar, jakie są dostępne w Sims 4 - a ponieważ nie ma ich dużo, więc mogę je wymienić:
   stawianie sprzętów przy płonącym kominku
   interakcja z kominkiem Ogrzej się (zresztą, nie ma innej możliwości interakcji z kominkiem poza Zapal, a potem Ogrzej się lub Wygaś, how cool is dat)
   gotowanie i pieczenie przy braku umiejętności
   pozostawienie jedzenia na kuchence
   wpisanie kodu
   podobno również - rozgniewanie ducha (ale tego nie próbowałam, bo nie miałam ducha, bo nie mogłam nikogo zabić, bo NIE MOGŁAM WYWOŁAĆ POŻARU)

I NIC.

A naprawdę bardzo, bardzo chciałam na koniec odcinka spalić tę chędożoną choinkę - z którą też Simy nie mogą dokonywać żadnych interakcji, można ją tylko włączyć i ustawić natężenie i kolor światła, jak przy chędożonej lampce - ale choinkę i inne świąteczne gadżety dawali w zeszłym roku na chędożonym Originie za darmo, więc czego ja w sumie oczekuję - NO I NIC.

No ale, żeby nie przedłużać wylewania mej frustracji, przejdźmy do właściwej akcji tego dramatu. Dramatu do kwadratu, bowiem mam na myśli zarówno własne dramatyczne zmagania z pożarem, którego nie było, jak i fakt, że klasyczne ilustrowane opko postanowiłam rozpisać dziś w konwencji klasycznego ilustrowanego dramatu.

Chciałam nawet polecieć wierszem, ale mam już tak dosyć tej historii, że jakbym miała poświęcić jej choćby godzinę więcej, to bym chyba sczezła.

W każdym razie - zaczynamy.

Dramatyczne persony:


Występują: od lewej: Kay, Layla, Astrid oraz Yumi, znane z tej sesji zdjęciowej, w której większość z nich jeszcze nie miała imion. Doczekały się ich dopiero dziś.

W tak zwanym międzyczasie okazało się, że dzisiejsza Astrid, podczas sesji zwana przeze mnie Skipper, wcale nie ma moldu Skipper, a popularny w ubiegłych latach mold GG, tylko z zamkniętymi ustami, i tak naprawdę nazywa się Kristen, co jest całkiem ładnym imieniem, dlatego też absolutnie nie mogłam się na nie zgodzić, ale przy jego zmianie pozostałam w skandynawskiej konwencji.

Layla zwana wówczas Kaylą owszem, ma mold Kayla, ale podobno fabrycznie nazywa się Summer, i jest to o tyle cudowne, że Summer to również nazwa moldu, który zwyczajowo nosiły lalki o imieniu Summer; wobec tego na żadne z tych imion nie mogłam przystać, więc drogą kompromisu ta lalka od dzisiaj zwie się Layla.

Dzisiejsza Yumi, żeby było śmieszniej, także ma mold Kayla, co podnosi całą tę sytuację z imionami na kolejny poziom absurdu; internety twierdzą natomiast, że ma na imię Neko - od kotka na koszulce i ogólnej japońskości, jaką emanuje. Neko z kolei nie jest zbyt dobrym imieniem, dlatego Neko-Kayla została przechrzczona na Yumi.

A Kay jest Kay, chociaż według źródeł nosi imię Elizabeth, które kompletnie mi przy niej nie leży, oraz mold... Skipper, chociaż za Skipper wzięłam Kristen zwaną Astrid. Kay wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z żadną Kaylą, a jest skrótem od Kayleigh; co jest wariantem Kaylee, które z kolei jest wariantem... Kayli, well, shit. A tak naprawdę one wszystkie wzięły się od Kathleen, czyli zanglicyzowanej wersji starofrancuskiego miana, które pochodzi od Katherine, czyli Katarzyny, czyli, etymologicznie, trzy z czterech pokazanych tu lalek są w jakimś stopniu Kaśkami, nie mylić ze Złymi Kaśkami, co może stanowić swoisty hołd dla mojej psiapsióły o tym właśnie imieniu, pozdrawiam Cię, Kasiu.

Spis teoretycznie oficjalnych imion Fashionistas 2015 można obejrzeć tutaj, a my porzucamy tę kwestię i wracamy do opowieści.

Inne dramatyczne persony:


Także występują: od lewej: Angie, Charlie oraz siedząca tyłem Mary, znane zarówno z lalkowego fotostory, jak i początku Legacy Challenge, w którym wystąpiły gościnnie jako przyjaciółki naszego drogiego Mandarka.

No i przejdźmy do tej akcji, ileż można.

AKT I (i ostatni, no bo serio, jak mam budować napięcie, wobec jakiego punktu kulminacyjnego, skoro nie było pożaru)


(obraz świątecznej sielanki; wspaniała choinka, przepiękne ozdoby, absolutnie bezpieczne zapalone świeczki, absolutnie bezpieczny ogień trzaskający w kominku a to wszystko w bogatym, gustownie urządzonym wnętrzu. ANGIE i CHARLIE debatują przy oknie, MARY czyta "Poradnik Perfekcyjnej Pani Domu")
Angie: Wyprawienie imprezki świątecznej w świecie wirtualnym to genialny pomysł. Zobacz, mamy tu prawdziwe, działające ściany! I drzwi, i okna!
Charlie: No i normalne meble, a nie jakieś kartony.
Angie: Nie ma lepszych warunków na poznanie nowych współlokatorek.
Charlie (ponuro): Szkoda, że w realu i tak siedzimy na kupie w jednym pudełku.
Angie: Nie siej defetyzmu, są święta.

(tymczasem na zewnątrz przed wejściem do domu zebrali się goście: KAY, LAYLA, ASTRID oraz YUMI)


 Kayla Layla: To co, może w końcu wejdziemy do środka i coś się zacznie w tej opowieści dziać?
Astrid: No nie wydaje mi się.
Layla: Że wejdziemy?
Astrid: Że coś zacznie się dziać.

(wchodzą do środka)


Layla (z westchnieniem): Ach, magia świąt! Czujesz ten niesamowity zapach? Świerk, cynamon, mandarynki!
Yumi: Choinka faktycznie robi wrażenie!
Astrid (zza kadru): Wszystkie dekoracje są sztuczne, dajcie spokój.


Kay (wniebowzięta): Tu jest totalnie osom. W realu nie mamy tyle przestrzeni.
Charlie (wciąż ponuro): No, w realu w ogóle nie mamy. Niczego.
Astrid: You, I like you.
Angie: Skarbie, mówiłam coś o defetyźmie? Nie tak się wita gości...

(Angie przystępuje do witania gości)



Angie: Witamy naszych gości!
Charlie (zza kadru): No gościówy chyba.
Kay: Siemka! Jakie plany na dziś?
Angie: Róbta co chceta i czujcie się jak u siebie.
Astrid: Och wow, cóż za atrakcje.
Mary: (czyta niewzruszenie)


Kay (półgłosem): Powiedz mi jeszcze tylko, kto tam obsługuje bar?
Angie: A, jakiś zamówiony barman. Losowy random. I też nazywa się jakoś losowo, Bartek Dąb czy inny absurd.


Kay (do siebie): Całkiem przystojny jak na randoma.
Przystojny barman: (jest przystojny)


(tymczasem na kanapie panuje niezręczna cisza)
Astrid: To... ten... widzę, że czytasz, jak być dobrą panią domu?
Mary: (czyta niewzruszenie)
Astrid: ... zabijcie mnie.


 (tymczasem pozostałe dziewczęta grają w karciochy)
Yumi: Wiecie, zasłanianie się włosami to nie jest dobra taktyka na zachowanie pokerowej twarzy.
Charlie: Nie mam pojęcia, do czego pijesz.
Layla: Ja też nie. Ej, a karo to są te czerwone poduszki?

(tymczasem Kay rusza do akcji)


Kay: Hej, wiesz, tak na ciebie patrzę, bo tak zwróciłeś moją uwagę, jak to przystojni mężczyźni, bo przystojni mężczyźni zazwyczaj zwracają moją uwagę, no a że ty jesteś takim przystojnym mężczyzną, to też zwróciłeś, no i nie, żebym do ciebie zarywała czy coś, tak po prostu sobie na ciebie zwróciłam uwagę i patrzę, bo lubię patrzeć na przystojnych mężczyzn, a ty przystojny jesteś, i mężczyzna w dodatku, to już w ogóle, no i wiesz, i tak mnie naszła refleksja, że gdybyś był ziemniakiem...


Przystojny barman: To co?
Kay: ... to... byłbyś dobrym ziemniakiem.
Przystojny barman (do siebie): JPRDL


(Przystojny barman odchodzi ostentacyjnie, przysiada się Angie)
Kay (z uśmiechem mającym ukryć wewnętrznego facepalma): Myślisz, że zadziałało?
Angie: Wiesz, chyba potrzeba do tego większej... finezji. Astrid, chodź na chwilę!
Kay (z uśmiechem mającym ukryć urazę): Sugerujesz, że nie mam finezji.
Angie: Astrid, chodź do nas, potrzebujemy barmana! Nie, słońce, sugeruję, że do tego potrzeba większej znajomości tematu, ale nie powiedziałam tego wprost, żeby nie sprawić ci przykrości.


Astrid: Nigdy nie byłam barmanem, ale lepsze to, niż towarzystwo perfekcyjnej pani domu w przygotowaniu. Wow, macie tu prawdziwy shaker! I kieliszki do martini!
Kay (słodko, ignorując Astrid): Ach, więc TY masz większą znajomość "tematu"?
Angie: Zabawne że pytasz, bo tak.
Kay: To może się spróbujemy?
Angie: Kochanie, naprawdę nie chcesz się ze mną próbować.


Kay: To powiedz chociaż, jak długo trzeba ćwiczyć, żeby być taką profesjonalną lafiryndą?
Angie: Dobra, spróbujmy się.
Astrid (do siebie, radośnie): Przede mną biczfajt, za mną Absolut - jestem w domu!

(rozlega się dzwonek, ale nikt go nie słyszy, bo karciochy, biczfajt, Absolut oraz przystojny eks-barman; poza świeżo upieczoną perfekcyjną panią domu Mary, która leci otworzyć drzwi. Okazuje się, że to BELLA i MORTIMER ĆWIROWIE wpadli przywitać nowych sąsiadów i nawet przynieśli owocowe ciasto)


Mary: Witam państwa w naszych skromnych progach!
Mortimer Ćwir (mruczy): Chodźmy stąd, tu jest dziwnie.
Bella Ćwir (mruczy): Nie rób wiochy, socjalizujmy się trochę, a nie tylko mrok i gotyk.

(wchodzą do środka i witają się z resztą dziewczyn, a Bella podaje ciasto)


(ogólny entuzjazm i poruszenie w związku z podanym ciastem)
Mortimer Ćwir (do siebie): I tak uważam, że tu jest dziwnie.
Bella Ćwir (do siebie): Wyczuwam w powietrzu jakieś romantyczne napięcie. Wędruje zza moich pleców, przez tę laskę w różowym z kokardką, aż do tamtego faceta. Ciekawe.


Kay (do siebie): Widzę, co robisz, lafiryndo.
Angie (do siebie): W sumie ten zakład wcale nie był takim złym pomysłem!
Przystojny barman: (jest przystojny)
Mary: Yay, owocowe ciasto!

(część towarzystwa wychodzi, by spożyć ciasto w jadalni)


Bella Ćwir: Dobra, mąż poszedł, więc też mogę sobie popatrzeć na przystojnego barmana.
Astrid: Ja jestem barmanem.
Bella Ćwir: Oj dobra, wiesz przecież, o co mi chodzi.
Astrid: Nie wie pani, jaki jest sens zatrudniania barmana, skoro nikt nie chce nic pić?
Bella Ćwir: Są poważniejsze problemy na tym świecie. Na przykład atrakcyjni mężczyźni, kiedy jest się żonatą.
Astrid: ... serio, zabijcie mnie.
Angie (do siebie): Widzę, co robisz, małpo w czerwonym.

(tymczasem w jadalni)


(romantyczne napięcie, w tle bezrefleksyjna konsumpcja)
Mortimer Ćwir: Wiesz, co to znaczy, kiedy od długiego, mocnego spojrzenia złota nić zaciska się wokół serca w mocną pętlę i nagle na chwilę przestajesz oddychać?
Mary: ... Byłeś ciekawszy, kiedy się nie odzywałeś.


(tymczasem w salonie)


Przystojny barman: Milejdi, twoja aura jest niesamowita.
Angie: Tak to bywa, kiedy jest się wspaniałą.
(przy barze)
Bella Ćwir: Czy ty to słyszysz.
Charlie: Słyszę. Widać nie tylko kobiety lecą na dupków.
Bella Ćwir: To znaczy, że faceci lecą na dupki?
Charlie (melancholijnie): Właśnie to znaczy.
Bella Ćwir: ... Lepiej zobaczę, co robi mój mąż.
Charlie: Tak. 

(Bella Ćwir wychodzi do jadalni, skąd przychodzi Layla ze stosem talerzy)


Layla: Yumi, co ty najlepszego robisz?
Yumi: Obliczam, ile jeszcze zostało do końca tego odcinka.
Layla: No weź, przecież nie jest aż taki nudny.
Yumi: Nie przeszkadzaj, bo wychodzi mi over 9000.

(tymczasem w jadalni)


Mary: Serio, twojej żonie spodobał się taki tekst? Musi być naprawdę...
Kay (półgłosem): Mary, nie chcę cię martwić, ale...
Mary: ... a, ona stoi za mną, tak?


Mary: Musi być naprawdę... niesamowitą osobą! Och, ty szczęściarzu!
Kay: That save.
Mary: No wiem.
Bella Ćwir: (spogląda z pogardą)
Mortimer Ćwir: Well, shit.

(tymczasem w salonie)


(trwa obliczanie, ile pozostało do końca tego odcinka, Charlie przystępuje do monologu)
Charlie: Dramat tej historii polega również na tym, że tu się naprawdę nic nie dzieje. Nuda. Nic się nie dzieje. Patrzę w górę w nadziei, że zobaczę napisy końcowe, i wiecie co? One nie chcą lecieć. Nic się nie dzieje. Nuda. Melancholia. Brak napisów końcowych.

(w międzyczasie obok przechodzi Bella Ćwir, która jako jedyna zareagowała na dzwonek do drzwi)


Bella Ćwir (ze zdumieniem): Synu? Co ty tu robisz?
Aleksander Ćwir: Przywiódł mnie tu jakiś mistyczny przymus.
Bella Ćwir: Twoje tendencje do lgnięcia do środowisk patologicznych są zadziwiające.

(przed dom wychodzą również Charlie i Yuki)


Charlie: Aleksander Ćwir! Wiesz, że w świecie równoległym zostałeś ojcem wnuka mojego przyjaciela i wplątałeś się przy tym w wyjątkowo tragiczną relację romantyczną?
Aleksander Ćwir: Eee... tak?
Bella Ćwir: Mortimer miał rację, tu jednak jest dziwnie.
Charlie: Tak... No to może wejdziemy do środka?


Bella Ćwir: Chodź synu, musimy pilnować twojego ojca. Zobaczysz, w jakim towarzystwie nie należy się obracać.
(Charlie i Yumi smutek)
Yumi: Przecież jesteśmy wartościowymi osobami!
Bella Ćwir: Tak, tak.
(Charlie i Yumi smutek bardzo, wszyscy wracają do środka)


Yumi: Wiesz, że ta małpa w czerwonym powiedziała, że nie jesteśmy dla niej odpowiednim towarzystwem?
Layla: Wow, masz nad głową taki fajny kryształek!
Charlie: Zazdroszczę ci bogatego życia wewnętrznego.

(Layla oddala się zbadać prawdziwość choinki, Yumi przygląda się Charlie z uwagą)


Yumi: Wow, ale naprawdę masz nad głową kryształek!
Charlie: Ja się poddaję.

(tymczasem przy barze)


(Bella Ćwir, Mortimer Ćwir oraz Mary walczą na spojrzenia)
Aleksander Ćwir (do siebie): Mama mówiła o patologii, a czyżby chodziło tu tylko o starą jak świat historię banalnego, potencjalnego miłosnego trójkąta?
Angie: O, Aleksander. Masz naprawdę popaprane życie w świecie równoległym, usiądź sobie.
Aleksander Ćwir: Eee... aha. Dobrze.
(zasiada przy barze i kontynuuje obserwację rodzącego się konfliktu rodzicielskiego, podczas gdy Angie zakrada się do przystojnego barmana)


Angie: YOLO.
Przystojny barman: O wow.
Aleksander Ćwir: Nie widziałem tego!
(serduszka serduszkują wokoło)


Przystojny barman: Z tak bliska twoja aura jest jeszcze wspanialsza.
Angie: A chcesz ją zobaczyć z naprawdę bliska? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

(para ulatnia się dyskretnie na pięterko, tymczasem przy kominku Kay trwa w szoku)


Kay: A ja to wszystko widziałam.
Yumi (ignorując dramat Kay): Wiesz, ta choinka chyba rzeczywiście pachnie!
Layla (także ignorując dramat Kay): No pewnie, że pachnie, na wejściu to poczułam!
Kay: Teraz muszę się napić.

(tymczasem w drugiej części pokoju)


(Bella i Mortimer Ćwirowie walczą na spojrzenia, Mary osiąga apogeum frustracji)
Mary: Halo, ludzie, nie walczcie na spojrzenia, nie warto, przecież wcale nie wydarzył się żaden romans!
Mortimer Ćwir: W mojej głowie się wydarzył.
Bella Ćwir: Zamorduję cię.

(w domyśle trwa obliczanie, ile jeszcze pozostało do końca tego odcinka)


 (w domyśle pojawia się drugi licznik sygnalizujący sensowność tego odcinka; obecnie wskazuje na over -9000. Tymczasem Kay obnosi się ze swą porażką po całym domu)


Kay (do siebie): Dlaczego jest mi tak przykro, że nie potrafię być lafiryndą?
Layla (do siebie): Dlaczego ona stała i patrzyła, jak sikam?!

(tymczasem w pokoju obok)


(lafirynding intensifies)

(tymczasem w salonie)


(trwa walka Ćwirów na spojrzenia, Mary już niemoże)
Mary (w desperacji): No ale zobaczcie, siedzicie tu wszyscy, jedna wielka szczęśliwa rodzina, i to w dodatku jaka ładna!
Mortimer Ćwir (z niezmordowaną galanterią): Nie tak ładna, jak ty.
Bella Ćwir (przypomina): Zabiję cię.
Aleksander Ćwir: Hm, mamo, co mówiłaś wcześniej o patologii?

(nadchodzi dramatyczna scena samotności w tłumie opowiadająca o tym, że każdy jest sam w obliczu cierpienia)


Mary (do siebie): Przecież ja nie chciałam brać udziału w romansie!
Kay (do siebie): Przecież ja chciałam wziąć udział w romansie!
Layla (do siebie): Ale dlaczego ona stała i patrzyła, jak sikam?!

(tymczasem za Laylą ze schodów schodzą świeżo upieczeni kochankowie i jak gdyby nigdy nic wracają do swoich spraw)


Kay (do siebie): Jeszcze się zemszczę, przystojny barmanie.
Przystojny barman: (jest uosobieniem doskonałej beztroski)

(tymczasem przy kominku)


(synchroniczne grzanie przy kominku)
Charlie: Jak poszło?
Angie: ... Nie mówmy o tym.
Charlie: Ojej.
Angie: Ale wygrałam zakład.
Charlie: Warto było?
Angie: ... Nie mówmy o tym.
Charlie. ... Ojej.

(tymczasem przy barze)


(Kay zapija smutki)
Kay: Życie jest do bani, nie?
Aleksander Ćwir (odczuwający wpływy patologii tego i równoległego świata): No.
Kay: Myślisz, że ludzie są tacy, a potem oni się okazują zupełnie nie tacy.
Aleksander Ćwir: No.
Kay (wznosząc kieliszek): To co, aby nam się?
Aleksander Ćwir (z wahaniem): No...
Astrid: Sorry że się wtrącę, Młody, ale nie jesteś za młody na picie w barze z ładnymi dziewczynami?
Aleksander Ćwir: Dla takich ładnych jak ty - nie.


(generalna konfuzja)
Kay: Co.
Astrid: Co?
Aleksander Ćwir (w szoku): CO?!
Kay (w podobnym szoku): Nawet dziesięciolatek na mnie nie leci!
Astrid: Nie, wygląda na to, że Ćwirowie po prostu lubią rude.
Aleksander Ćwir (wciąż w szoku): ... muszę iść.
Astrid: Dobry pomysł.

(Aleksander Ćwir wybiega) 


Aleksander Ćwir: W sumie to byłem nawet niezły.  

(tymczasem przy kominku)
 

Yumi: Ale czujecie, jak pachnie ta choinka?
Angie: Cóż, tak naprawdę...
Layla: No przecież musicie czuć, my czujemy!
Angie: Ona jest sztuczna.
Yumi: No tak, ale za to jak pachnie!
Charlie: Jesteście niemożliwe.

(tymczasem w drugiej części salonu)


Astrid: Jesteś pewna, że tak wygląda pokerowa twarz?
Mary: A czemu pytasz?
Astrid: Wydawało mi się, że powinna być bardziej, bez urazy... pokerowa.


Mary: A ta jaka jest?
Astrid: ... Nie taka.
Mary: Chyba nie jestem w tym zbyt dobra.
Astrid: Póki ja wygrywam, nie przeszkadza mi to.


Layla (wychynąwszy znienacka): Dziewczyny, a wy czujecie, jak pachnie choinka?
Mary: Nie mogę, muszę zachować pokerową twarz.
Astrid: Dobra, ja mam dosyć.

(tymczasem przy barze)


Kay (do siebie): Fatalne zauroczenie barmanem można odreagować w tylko jeden sposób. Barmański. Gdzie jest ten shaker?

(tymczasem przy kominku)


Angie: Ale serio ta choinka pachnie?
Charlie: Błagam, skończmy już ten temat.

(przechodzą do barku, przy kominku zasiadają pozostałe dziewczyny)


Layla (niezmordowanie): Ale czujesz, jak pachnie choinka, prawda?
Kay: (milczy wymownie)
Astrid: Yumi, możesz policzyć, ile jeszcze do końca odcinka?


Mary (czując się w obowiązku ratowania sytuacji): Hej, a może... potańczymy?
Yumi: Świetny pomysł!
Astrid: Świetny! Zwłaszcza że nie ma muzyki!
Layla (w oderwaniu od rzeczywistości): Przecież wszystko ma jakiś zapach, nie można tego tak po prostu negować...
Kay: (lekarz kazał przytakiwać)


Mary: To przygotujcie się, a ja zaraz skombinuję jakiś odtwarzacz. (znika z planu)
Kay: (dyskretnie oddycha z ulgą)
Yumi: Bez urazy, ale nie muszę się przygotowywać. Na parkiecie, tak jak LoLu, po prostu wymiatam.
Astrid: Ach tak, bo widzisz, ja jestem tak gotowa, że nawet nie potrzebuję muzyki.
Yumi: Chyba śnisz.
Astrid: W moim kraju tańce to głęboko zakorzeniona tradycja.
Yumi: Przytupywania dla rozgrzewki w towarzystwie reniferów nie można nazwać tańcem.
Astrid: No i pałka się przegła.

(Mary przynosi i rozstawia sprzęt; rozlega się Last Christmas)


Astrid: Woohoo, to jest dopiero przebój!
Yumi: No chyba twój.
Astrid: Widzę, że już wymiękasz.
Yumi: Rywalizacja nie polega na zniżaniu się do poziomu plechy.


Astrid: Bo prostu jesteś cienka.
Yumi: Nie-e.
Astrid: Ta-ak.
Yumi: Nie gadam z tobą.
Astrid: W LoLa też tak grasz? Cieniasie?
Yumi: Nie wierzę, że to robię...


(dzikie densy, lecz wtem)


Astrid: Ups.
Yumi: (prycha śmiechem)


Astrid: Uuups.
Yumi: Och, Astrid, coś ci wypadło.
Mary (ze zdumieniem): Co za dziwadło?
Layla: Małe imadło?
Kay: Duże kowadło!
Angie (zza kadru, z rekwizytem): To prześcieradło?
Charlie (zza kadru, z rekwizytem): To sznurowadło?
Mary: Tamto wahadło?
Layla: Moje zwierciadło!
Angie (zza kadru): Dawid Podsiadło?
Charlie (zza kadru): Gumowe...
Astrid: NIE! To tylko szkło kontaktowe.


Charlie (defetystycznie): A już myślałam, że godność osobista.
Angie: Co ja ci mówiłam o defetyzmie?
Astrid (podnosząc zgubę): Mam! Możemy się dalej bawić.
Mary: W sumie strasznie dużo rzeczy się tu wala po podłodze. Po co nam imadło?
Yumi (półszeptem): Ciii, może nie zauważy i się wyrżnie na tym zwierciadle.
Layla (obrażona): To moje zwierciadło.
Kay: Wiecie co, ten odcinek od początku był nudny, potem zrobił się długi, a teraz jeszcze stał się suchy, może go skończymy?
Angie: Zgadzam się, skończmy i wstydu oszczędźmy.


Charlie: Ale jak zakończyć odcinek, w którym nic się nie dzieje? Nawet napisy końcowe nie chcą lecieć, rozumiecie to?
Kay: Musimy nad tym popracować.
Angie: Nad lecącymi napisami?
Kay: Nie, nad zaskakującym zaskoczeniem.


Angie: Ale co tu może zaskoczyć?
Layla: Małe kotki?
Mary: To byłoby dobre, w tej części gry nie ma zwierząt.
Angie: Nie można zaskoczyć czymś, czego nie ma.
Mary: No i dlatego to się nie uda, bo w tym odcinku nie ma akcji.
Charlie: Proponuję śmierć i zniszczenie.
Kay (w zamyśleniu): Nad tym musimy popracować.
Angie (w szoku): Nad śmiercią i zniszczeniem?!
Kay: Nie, nad akcją!


Angie: To weźmy może...
Astrid: Czekajcie, bo znów mi wypadło...
Layla: Twoje zwierciadło?
Mary (robiąc robota): Takie wahadło?
Charlie: A może jednak to gumowe...


Astrid: To jest szkło! Szkło kontaktowe! I przestańcie! Za pierwszym razem to też nie było śmieszne! Tylko wysuszacie ten suchy odcinek!


Angie: Astrid ma rację. Musimy wyruszyć na poszukiwanie akcji, ona musi być gdzieś w tym domu. Przy okazji możemy znaleźć też sens.
Wszyscy: Dobra.

(dziewczyny rozchodzą się, oprócz Layli, która rozsiada się na fotelu z porcją makaronu)


Astrid: Dziewczyno, odłóż ten makaron, tu się ważą losy odcinka.
Layla: Nie rozumiem, dlaczego mam współpracować z ludźmi, którzy nie chcą współpracować ze mną.
Yumi: Chcesz o tym porozmawiać?



Layla (z fochem): Nie cierpię rozmawiać.
Yumi: Dobra, dobra. Odłóż ten makaron, siadaj na kanapie i powiedz, co ci leży na wątrobie.

(siadają na kanapie)


Yumi: Ale jak powiesz, że to dlatego, że im choinka nie pachnie, to wychodzę.
Layla: (przeżywa zmagania wewnętrzne)
Yumi: Chodzi o choinkę, tak?
Layla: No przecież to jest biologicznie niemożliwe, żeby komuś coś w żaden sposób nie pachniało!
Yumi: ... Dobra, wychodzę.
(Yumi wychodzi)
Layla (z rozpaczą): Czy ja robię coś źle?
Astrid (uspokajająco): To nie twoja wina, po prostu jesteś płaską postacią.

(tymczasem przy barku)


Kay (błagalnie): Powiedzcie, że znalazłyście chociaż cień akcji.
Mary: Ja widziałam misia.
Kay: A akcję?!
Mary (po namyśle): Dużego misia.
Angie: Ja nie widziałam, ale widzę teraz, że mamy Johnniego Walkera w barku!
Kay (skrajnie zdegustowana): To też nie jest akcja.
Angie: Ale po Johnniem może być niezła akcja, if you know, what I mean.
Kay: ... Dobra, dawaj Johnniego.

(WTEM) 


Layla: (zajmuje się ogniem)
Astrid: (nie daje faka)
Layla (wyrażając zadziwienie): AAA!
Astrid (zorientowawszy się w sytuacji): Hm, wygląda na to, że palisz się do zakończenia odcinka!


Layla (trwając w zadziwieniu): AAA!
Charlie: Co tu się...
Layla (elokwentnie): AAAAA!
Charlie: Dziewczyny, trzeba to gasić!
Astrid: Przecież ten ogień wziął się całkiem z dupy.
Charlie: Dziewczyny, serio!
Astrid: No i  Layla jeszcze nigdy nie była taka hot, trochę szkoda byłoby ją zgasić!
Charlie: Dziewczyny!!!
Astrid: Czekaj, mam jeszcze: Layla, nie jaraj się tym tak!
Layla: AAAAA!


Kay: To nie było śmieszne, Astrid.
Yumi: Jednak trochę było.
Astrid: Serio, Kay, nie udawaj, że nie było.
Charlie: Dziewczyny!
Kay: No dobra, właściwie nawet mnie to jara.
Yumi: Ale nie tak, jak jara Laylę!
Kay: Ta dziewczyna ma w sobie prawdziwy ogień.
Charlie: Dziewczyny!!!
Astrid: No co?
Layla (płonąc żądzą zemsty): TO, ŻE IGRACIE Z OGNIEM!


Charlie: Eee, makarena!

(wszyscy rzucają się do ucieczki)


Yumi: Ja pierwsza!
Kay: Szybko!
Astrid: Szybko, bo Layla zapłonęła gniewem! (do siebie) Jestem w tym świetna.


Layla: Spłońcie.

(tymczasem na zewnątrz)


Kay: No i to się nazywa akcja.
Astrid: Zdaje się, że upiekłyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu!


Yumi: Jak tam dziewczyny, nic wam nie jest?
Charlie: Najlepsza impreza ever, 10/10.
Astrid: A widziałyście, że Layla odskoczyła od kominka jak oparzona?
Kay: Może już wystarczy. W ogóle, co ona tam jeszcze robi?


Layla: Pożar czy nie, na szczęście nikt nie pożarł mojego makaronu!

I tak zakończył się ten specjalny, długi, nudny i suchy odcinek, który stanowi absolutną kwintesencję The Sims 4 - granie w tę część dla samego grania jest długie, nudne i suche.

Jeśli jeszcze nie graliście, 
właśnie posmakowaliście 
tej prawdziwej gierki strony, 
którą każdy jest zmęczony.

A na prawdziwy koniec - zdjęcie imprezy dziewczyn z reala!


Charlie: My naprawdę niewiele mamy w realu.
Angie: Co ja ci mówiłam o defetyzmie?

Wesołych poniewczasie Świąt i Szczęśliwego nadchodzącego Roku!

____________________________________________________________________________

A tak w ogóle - to są ostatnie dni, w których ważna jest superfajna

https://docs.google.com/forms/d/1tnsFnyffOZfQNQYQH62KhwvZmYH-hWdhIDGEXzgvHr8/viewform?c=0&w=1

Wypełniając ankietę, dajesz mi nadzieję na to, że Książę kiedyś kupi mi właściwą lalkę!

Niby nie ma toto związku,
ale tak się właśnie dzieje,
że gdy robisz tę ankietę,
dajesz mi też tę nadzieję!

 

Podobne posty

17 komentarze

  1. Książę, ach Książę! kup Waść swej nadobnej kobiałce WŁAŚCIWĄ lalkę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Subtelne aluzje nie zadziałały, podsunięcie czytelnej wishlisty nie zadziałało, zaprowadzenie do sklepu, wciśnięcie w ręce pudełka i zakomunikowanie "TĘ mi kup na Święta!" też nie zadziałało... pozostaje morderstwo. :C

      Usuń
    2. obawiam się, że czeka Cię coś znacznie gorszego / lepszego?
      musisz jak większość lalkowiczów - sama sobie Ją sprezentować?!

      Usuń
  2. a zanim zaczęłam czytać o tych lalkowych moldach
    i imionach - błysk myśli - One są jak fashionistki!!!

    ale teraz dzięki Tobie znam imiona mych zachciewajek -
    Chiandria, Miranda i jako wisienka na torcie - Steven ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, w końcu zrobiłam w Simsach rozpoznawalne postacie! ;__;

      Moje zachciewajki są skromne i pospolite - przede wszystkim Rosa i Grace. No i wypadałoby w końcu również sprawić sobie Barbie z nową twarzą, chyba już wszyscy ją mają poza mną!

      Usuń
    2. no nie wszyscy... przeleciała jak tornado u mnie Blondi -
      ale to była tylko krótka stacja (dawaj buty i papatki!)
      do Dziwaczkowa :)))

      a Rose i Grace - ooo tak, warto Je mieć - potwierdzam ♥

      Usuń
  3. kiedy ja grałam w Simy będąc w liceum, czyli dobre kilkanaście lat temu, miałam takie dziwne hobby, że w ogródku urządzałam im cmentarz - wtajemniczeni wiedzą, co trzeba było zrobić, żeby zdobyć nagrobek, ehhh;)U mnie najczęściej służył do tego basen, w którym, w odpowiednim momencie demontowałam drabinkę do wychodzenia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak robiłam, też! Ach, te wspaniałe czasy, kiedy Simy nie potrafiły wyjść z basenu bez drabinki, a ich żywot był niepewny i kruchy jak porcelana w składzie słoni...

      Usuń
    2. wodny żywioł zawsze człowieków
      wprawiał w popłoch i zdumienie ;P

      Usuń
  4. Czej, czej, łączę wątki- "włożyłaś" swoje lalki do gry, która polega na zabawie ludzikami, jak lalkami, w domku dla ludzików, ale jakby lalek? Cooooooooooool, to brzmi tak mondzrze!

    W S2 wystarczy zrobić grilla pod dachem, w pomieszczeniu, żeby się fajczyło. Ostatnio straciłam w ten sposób przeurocze bliźniaki. Ich matka stała obok i się patrzyła. Potem, jak przyszedł lokaj i zmiótł na szufelkę popioły dzieci, to matka wzięła telefon, zadzwoniła do śmierci i dzieci pojawiły się całe i zdrowe, z powrotem w kuchni. We wspomnieniach zostało im, że wcześniej umarły. I tak zdałam sobie sprawę, że ta gra jest psychogenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SIMCEPCJA z lalkami! Wygrałam w życie!

      To jest już kolejna z kolei historia o dziejach twoich simowych rodzin, po której dochodzę do wniosku, że powinnaś je rejestrować i udostępniać publiczności. Nie daj się prosić.

      A w S4 nie ma grilla!!1

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ktoś ma S3 nie z tego świata to może po prostu nakarmić swoją ofiarę fasolkami-żelkami. Jak to zrobił As-t-modeusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mam, ale nie na tym komputerze i nie przy tej historii :C

      Usuń
  7. Jak na lalki przeniesione do gry w której i tak były jakby lalkami to dziewczyny mają dosyć duży zasób słów na temat ognia i fajczenia się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to są takie gorące laski, hue hue hue *umiera na suchoty po własnym sucharze*

      Usuń
  8. Mam jedno pytanie. Czy podasz mi link do strony z której masz te wymogi do challangu? Plissssssssssssssss :'(

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe