Zwierzę się #7 - Figa i Figowce - tydzień czwarty

18:12


Czas mija, kotki rosną, więc pewnego dnia wzięłam i posprawdzałam im płcie - okazuje się, że mamy na stanie dwa kocurki i trzy kociczki. Oprócz tego pomioty zrobiły się nieco bardziej ruchliwe i w końcu przestały wszystkie wyglądać tak samo, a nawet zaczęły przejawiać pewne indywidualne cechy charakteru, co oznacza, że można nadać im robocze imiona! Co też uczyniłam.


Fiodor vel Smeagol vel Sukinkot - no zobaczcie tylko na tę mordę zakapiora. Jest nie do pomylenia z żadnym innym Figowcem. Podczas gdy całe jego rodzeństwo łasiło się i w ogóle znosiło pieszczoty na lajcie, to właśnie on przez długi, długi czas nie przestawał syczeć i pluć na wyciąganą w jego kierunku rękę. Potem jednak Książę go wziął - takiego syczącego i plującego - i przytulił - i okazało się, że Smeagol jednak w głębi duszy jest miękką fasolką. Od tej pory już nie pluje, tylko wyciąga łeb do miziania.
No ale morda zakapiora została.

Filon vel Ciapciak - ten z kolei jest zupełnym przeciwieństwem brata. Głównie siedzi jak taki maślak z frasobliwym wyrazem pyszczka, ewentualnie kula się po kartonie, nie oddalając się jednak za bardzo od rodzeństwa. Lubi mizianko bardzo, czasem nawet z tego lubienia przewraca się kołami do góry. Uskutecznia spacery, ale jedynie z jednego ciepłego punktu do drugiego; na przykład z kartonu na ramię najbliższego ochotnika. Co go odróżnia od innych biało-rudych egzemplarzy to maślana morda wypchanego lwa oraz więcej rudości na plecach.

Finka vel Ruda - ruda małpa. Jest rudą małpą, ponieważ jest ruda i niespecjalnie przepada za głaskaniem, chociaż dla porządku w trakcie pieszczot przepisowo pręży grzbiet i prostuje ogon; w wolnych chwilach raczej tuła się po bezdrożach kartonu, próbując nielegalnie przekroczyć granicę, a kiedy jej się uda, bez lęku przystępuje do zwiedzania łóżka lub podłogi. Przyszła na świat jako pierwsza, więc jest najbardziej ogarnięta. Nieoficjalna liderka grupy Figowców i niekwestionowana zwyciężczyni wszystkich walk o najlepszego cyca.

Falka vel Moje Największe Śliczności - nie domyślacie się na pewno, które z kociąt jest moim faworytem! Ta mała kocinka jako pierwsza z miotu zaczęła pozytywnie reagować na moją rękę, rozpoznawać ją i łasić się z wyraźną ufnością. Oprócz tego, że jest małym pieszczoszkiem, przejęła obyczaje rudej siostry i zaczęła uskuteczniać szalone wędrówki. Poza tym w kartonie zawsze przebywa w pewnym oddaleniu od reszty rodzeństwa - może się z nimi nie identyfikuje, bo jest trzykolorowa?

Fiszka vel Fisia - niemalże bliźniaczo podobna do Smeagola, ale uroczym charakterem przerasta nawet Filona; słodka, ciepła kluseczka. Lubi nadstawiać łepek do głaskania; najszybciej reaguje na widok ręki, co udowadnia głośno i wyraźnie. Kiedy jako jedyna z rodzeństwa nie może zasnąć, namawia nas do wzięcia jej na ręce i uspokaja się po przytuleniu, spokojnie siedząc i pacząc. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom - tak naprawdę jest miłośniczką wspinaczki wysokogórskiej i włazi na wszystko, co tylko ma odpowiednią przyczepność.


A teraz nius: 

one wszystkie będą do wzięcia, 
i to w sam raz na Święta! 

Jeśli ktoś z Was lub Waszych znajomych nosi się z zamiarem przygarnięcia futrzaczka lub dwóch, może sobie zaklepać dowolnego delikwenta na grudzień. Osobiście zalecam branie kompletów - obowiązków tyle samo, a dwa razy więcej radości! No i wszystkie kocięta będą już miały wyrobioną sławę w internetach jako bohaterowie Zwierzeń. Opiszę tu też wszystkie ich zachowania i zwyczaje, więc nikt nie weźmie kota w worku, hehehe *dusi się własnym sucharem* 

Zabierzcie ode mnie te pasożyty!
A teraz historia sprzed dwóch tygodni!

Pewnego dnia wydobyliśmy koci karton z łazienki i przenieśliśmy do pokoju, aby pochwalić się wnuczętami. Rodzina nasza aprobowała pokaz do momentu, w którym Figa zaczęła się szarpać i próbować ewakuować dzieciaki ze sceny; wówczas zmuszeni byliśmy zakończyć imprezę i odnieść kartonik na miejsce. Stateczna Matrona uspokoiła się.

Następnego dnia wieczorem, korzystając z nieobecności Figi, sama wzięłam sobie karton do łóżka, żeby kociaki pomiziać, utulić do snu i poczytać im Harry'ego Pottera. Niestety, Figa przyszła chwilę potem, ale o dziwo nie wyglądała na sfrustrowaną tym widokiem; raczej głęboko zadumaną nad moim postępowaniem. Nauczona jednak poprzednimi doświadczeniami, zaraz odniosłam karton do łazienki, przymknęłam drzwi i położyłam się z powrotem.

Ku mojemu zdumieniu, obok mnie położyła się Figa. Kładła się koło mnie, co prawda, często, ale odkąd karmi piątkę pasożytów, właściwie nie ma mowy o tym, by zechciała ze mną spędzać czas w tak bezproduktywny sposób. Poleżałyśmy sobie razem chwilę, a potem Figa pobiegła na dół.

Wróciła pół godziny później, prowadząc Księcia. Więc położyliśmy się wszyscy troje. Kicia wyglądała na zadowoloną, aż w końcu wstała i poszła nakarmić dzieci.

Leżymy sobie więc z Księciem i czytamy Pottery jak jacyś Borejkowie - każdy swój egzemplarz - aż tu nagle słyszę:

- Pciu! Pciu!

Jest to dźwięk, jaki zazwyczaj wydaje mały śliczny koteczek, kiedy coś mu nie pasuje. Oczywiście, tego rodzaju dźwięki dobiegają zazwyczaj z kartonu Figowców, kiedy po długiej nieobecności pojawia się w nim Figa, ale ten konkretny dźwięk nie dochodził z łazienkowej szafki, tylko gdzieś... z podłogi?

Wstaję z łóżka, otwieram łazienkę, a tu Figa ciąga Falkę po progu.

- FIGA, WTF?!

Figa spojrzała na mnie z pogardą zarezerwowaną dla ludzi, którzy naprawdę nie są w stanie zrozumieć jej czynów. Ponieważ naprawdę nie rozumiałam, nakrzyczałam na nią i odstawiłam małą z powrotem do kartonu, po czym wróciłam do łóżka i zameldowałam Księciu, że Figa ciągnęła kota po progu. Książę oddał się chwilowej refleksji nad sensem ciągania kotów po progu, po czym wróciliśmy do czytania.

No i tak sobie czytamy, a tu nagle:

- Pciu! Pciu!

Dźwięk dochodził spod łóżka. Zlazłam więc z łóżka, wzięłam latarkę, wydobyłam milion klamotów zasłaniających widok, patrzę...

Figa leży sobie na ciuchach, które wydobyła z wybebeszonej skrzynki z materiałami do szycia stojącej tuż obok. Przy niej leży Falka i robi pciu.

- FIGA, NIE.

Wyciągnęłam małą i odniosłam do kartonu. Następnie wydobyłam kolejno spod łóżka kolejne milion klamotów, a na końcu skrzynkę z szyciem i ciuchy, na których niewzruszenie leżała Figa. Znowu na nią nakrzyczałam, wrzuciłam do łazienki i zamknęłam drzwi.

Nawet nie zdążyłam dobrze posprzątać dwóch milionów klamotów spod łóżka, kiedy od drzwi dobiegło mnie nagle:

- Pciu! Pciu!

Otworzyłam drzwi, odebrałam Filona wyrodnej matce i wsadziłam w karton, po czym wróciłam do łóżka, bo tak naprawdę wcale nie miałam ochoty sprzątać.

- Pciu! Pciu!

Oczywiście Figa, jak jakaś mama Madzi, wywlekła na próg kolejne dziecko. Tym razem jednak wrzuciłam do kartonu zarówno kocię, jak i jego matkę, po czym zamknęłam szafkę i łazienkę. I poszłam spać, no bo ileż można.

O trzeciej w nocy nie obudziło mnie:

- Pciu! Pciu!

Obudziło mnie dopiero towarzyszące mu:

skrob skrob skrob JEBUDU JEBUDU

Tak Figa próbowała otworzyć drzwi do łazienki. Wstałam więc, otworzyłam drzwi, zabrałam Finkę, wrzuciłam ją do kartonu, zabrałam karton i... włożyłam go sobie pod łóżko. Figa spojrzała na mnie z satysfakcją, że nareszcie zrozumiałam, o co chodzi, po czym również wlazła pod łóżko i nie narzucała się aż do rana.

Następnego dnia, widząc, że koty nie zostały przeniesione z powrotem do łazienki, zaakceptowałam swoją przegraną. Uprzątnęłam dwa miliony klamotów spod łóżka, pozamiatałam, umyłam podłogę, zorganizowałam większy karton i podusię, po czym wymościłam Ostateczne Posłanie i umiejscowiłam je pod odpowiednio zaaranżowaną i zdezynfekowaną przestrzenią podłóżkową. I tam też Figowce przebywają do dnia dzisiejszego.

Kto zamawiał bukiet kiciusiów?

Ale to nie koniec!

Minął tydzień trzymania Figowców pod łóżkiem. Wiedząc, że pewnie jest tam im ciemno i zimno (a poza tym nie mogąc wytrzymać bez miziania małych słodkich kociaczków, zwłaszcza że są już tak bliziutko) postanowiliśmy w ciągu dnia wyciągać karton i przemieszczać go na łóżko, blisko grzejnika, żeby maluchy się wygrzały i żeby im się wzrok dobrze ogniskował w świetle naturalnym.

Figa, o dziwo, nie miała nic przeciwko temu i nawet je karmiła - a to w kartonie, a to na łóżku, jeśli je wyjęliśmy, żeby sobie pobiegały - jeśli tylko w porze spania karton wracał na umówione miejsce.

Tak minęło parę dni, w czasie których o poranku ładowaliśmy karton kotów na łóżko i jechaliśmy do pracy, a po powrocie mizialiśmy koteczki i ładowaliśmy je z powrotem pod łóżko. Aż tu raz wracamy z roboty i...

LE GASP

NIE MA KOTÓW

CZO TERA

Ryjemy w łazience, ryjemy pod łóżkiem, ryjemy w sąsiednich pokojach - ani śladu.

- FIGA GDZIE SĄ TWOJE DZIECI

Figa spokojnie podążała za nami, podczas gdy my wybebeszaliśmy wszystkie możliwe zakamarki domu, i ogólnie zachowywała się tak, jakby udał jej się świetny dowcip. Nie podzielaliśmy tego zdania.

W końcu rozszerzyliśmy teren poszukiwań o parter i zawędrowaliśmy do garderoby. W garderobie, rzecz jasna, jak pod łóżkiem, dwa miliony klamotów, tyle że poustawianych piętrowo, no ale nic. Stwierdziliśmy iż, logicznie rzecz biorąc, małe są już za duże, żeby Figa mogła wtłopaczyć je na którąś z półek, więc jeśli tu są, to pewnie gdzieś na podłodze.

No i były - w najdalszym kącie, na starej torbie, pod wieszakiem z kurtkami zimowymi.

Zebraliśmy komplet, wrzuciliśmy z powrotem do kartonu i powróciliśmy do uprzedniej taktyki trzymania całości pod łóżkiem. Figa przyszła i spojrzała na nas z uznaniem, że wyciągneliśmy z tej lekcji właściwe wnioski.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo...

Don't talk to me or my son or my son or my daughter or my daughter or my daughter ever again

A teraz coś z zupełnie innej beczki.

Miałam nadzieję, że skoro hodujemy te pasożyty w domu od maleńkości, uda nam się uniknąć problemu związanego z ropiejącymi oczkami, z którymi to boryka się niemal każdy miot kotów podwórkowych. No ale ponieważ Figa nie przestała biegać po podwórku, najwidoczniej naniosła dzieciom swym bakterii i problem się pojawił.

Ruda co prawda nie odczuła tego niemal zupełnie - oczka miała zawsze piękne i czyściutkie. Na drugim miejscu pod tym względem była Fiszka z Filonem; gorzej znosił to Smeagol, którego oczy w ogóle są, w porównaniu do reszty rodzeństwa, zbudowane dosyć specyficznie, bowiem wygląda, jakby miał wywinięte na wierzch powieki; najgorzej natomiast miała się Falka, która w zasadzie prawie w ogóle nie otwierała prawego oka.

Nie ze mną jednak te numery. Widząc posklejane ślepka Figowców, podjęłam starą, dobrą kurację przy pomocy naparu z rumianku, którym to przemywałam zaropiałe mordki rano i wieczorem, aż śpiochy poznikały. I poznikały, i wszystkie są teraz śliczniutkie. No, z wyjątkiem Smeagola, bo ma powieki wywinięte na wierzch, wtf w ogóle.

Masz jakiś problem z moimi powiekami wywiniętymi na wierzch?
Btw, zdjęcia Figowców zamieszczone w dzisiejszym poście robione były w trakcie kuracji, więc nie wszystkie egzemplarze są wyględne.
Falka na przykład była świeżo po myciu ryja i wygląda tu jak jakieś dziecko wojny.
Tyczasem Ruda wyględna jest zawsze.


Nagrodę za najbardziej fotogeniczną mordkę otrzymuje...
A oto Smeagol i Drużyna Pierścienia!
Z innych newsów - młode zaczynają już ładnie harcować. Tłuką się między sobą zawzięcie, a jak się rozbrykają, to nawet zaczepiają osoby postronne. Zaczynają też bardziej miaukać niż pciukać. A, wspominałam, że niektóre potrafią już wychodzić z kartonu?

To już trzeci karton w ich karierze i ma maksymalną możliwą wysokość - znaczy, wyższy już nie wejdzie pod łóżko. Jeśli więc wszystkie Figowce zaczną z niego wyłazić, będziemy mieli problem.

Sztukę tę jako pierwszy opanował Filon, który pewnego pięknego dnia, wiedziony tęsknotą za leżącą opodal matką, starał się tak długo, aż w końcu przerzucił swoje kluskowate ciałeczko na drugą stronę i rozpoczął epicką wędrówkę po podłodze. Zobaczyłam to dopiero, kiedy prawie go rozdeptałam, bo akurat nie miałam okularów.

Drugą dzielną podróżniczką okazała się rzecz jasna Finka, ruda małpa, która przekracza granice tak zgrabnie, że nawet nie słychać tego głuchego tąpnięcia spadającego z wysokości kartonu koteczka i człowiek w zasadzie orientuje się, że coś jest nie tak, kiedy młode zaczyna głośno chwalić się swoim osiągnięciem.

Oba zdolne Figowce raz na jakiś czas uskuteczniają takie ucieczki - najczęściej w momencie, kiedy Figa przychodzi i, zamiast nakarmić młode, kładzie się metr o kartonu i na niego patrzy - ale generalnie jednak grzecznie siedzą w środeczku. Co nie znaczy, że okazjonalny kaprys nie przerodzi się w nawyk...

Smeagolowa morda rozwala mnie za każdym razem, gdy na niego patrzę, wygląda na wiecznie sfrustrowanego.
Dla kontrastu - oto Fisia będąca słodką bułeczką.
Ona jest taka słodka cały czas, serio. Z tyłu Filon jako mistrz drugiego planu.
Pokazałabym Wam więcej Figowcowych zdjęć, bo przysięgam, że natrzaskałam ich miliony, ale raz - bardzo niedobre światło tu jest, a dwa - pomioty się ruszajo i nie można złapać ostrości.

Zrobiłam za to kilka memów!











Gościnnie wystąpiły szpotawe stopy Księcia, który groził, że mam tych zdjęć nigdzie nie publikować, bo usunie mi blogaska. Oh well. ¯\_(ツ)_/¯

I tak właśnie sprawy się mają. Na chwilę obecną w planach mamy poważną operację przeniesienia Figowców z powrotem do łazienki oraz uczynienia z łazienki poligonu doświadczalnego, na którym nauczymy młode samodzielnie jeść oraz efektywnie korzystać z kuwety. 

Już się boję. 

Podobne posty

16 komentarze

  1. Przeczytałam ze wzruszeniem, przypominając sobie analogiczne przeżycia z naszymi kociętami. Wchodzicie w etap eksploracji :) . Teraz dopiero się zacznie !!! :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak same po raz pierwszy wlezą na łóżko, to będzie symboliczne zakończenie ery wygody i dobrobytu. Trza się cieszyć, póki jeszcze siedzą w pudle (haha, ale jednak w pobliżu łoża, więc ludzcy rodzice muszą się zajmować, czy chcą czy nie chcą!)
    Kociambry żyły w moim domu chyba od zawsze, więc pałam ku nim niewygasającą miłością, choć już żadnego nie ma. Jest za to psuka, która sztukę zawłaszczania człowieka opanowała w 200% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jakąś godzinę po opublikowaniu tego wpisu okazało się, że nagle cała piątka potrafi wychodzić z kartonu. Obecnie wszystkie pełzają po podłodze w rozmaitych kierunkach i konfiguracjach, tudzież wspinają się na obiekty, do których sięgają (do łóżka na szczęście im daleko, może je wydam, zanim się nauczą).

      Och, to jak u nas, z psuką włącznie, a nawet dwiema. Mogę się z Tobą podzielić kocim szczęściem, będzie symetrycznie! :D

      Usuń
  3. nie mogę się przestać uśmiechać
    i do kociambrów i do ich opowieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotełki zdecydowanie czynią życie cieplejszym i weselszym, amerykańscy naukowcy udowodnili. :D

      Usuń
  4. Ja chciałam bukiet kiciusiów! JA!
    Lunatyczko, po raz kolejny zapytuję ja Ciebie- masz ty rozum i godność człowieka? Po Ci mieszkać tak daleko? Po co Ci to? Ja bym się zaopiekowała Twoimi Figowcami, ale nie sądzę, że Małżon zareaguje optymistycznie na hasło: "Menżu, jedziemy fświat! Jak to po co? PO KOTA, CIOŁKU JEDEN!"
    Śmiem wątpić, że to nie przejdzie...

    BTW- to Twoje najfotogeniczniejsze kocie ma oczy jak otchłań. Wiesz co się dzieje, jak się za długo gapisz w otchłań?- Ludzie myślą, że masz kuku na muniu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezujezu, nie mam ci ja godności, a rozumu już od dawna, moi Czytelnicy powinni to wiedzieć...
      Ale nie no, czekaj, jakbyś serio-serio, tak naprawdę, chciała kilo Figowców, to się przecież możemy się jakoś zorganizować. Bo mi się na przykład akurat marzy jakaś weekendowa wycieczka, mówię Księciu od dwóch tygodni, żebyśmy sobie gdzieś pojechali, więc czemu nie, powiedzmy, jeszcze raz do Gdańska? A stamtąd już byłoby blisko... :3

      Kocię ma oczy jak otchłań, ponieważ kijowe światło w pokoju, w ciągu dnia ma piękne szaroniebieskie. Chciałam jej na tym zdjęciu sfotoszopować galaktykę, ale mnie otchłań wciągła.

      Usuń
  5. Aw jakie słodziaki ;^; normalnie kolejne pokolenie rośnie, próbowałam pokazać prababce jej prawnuki ale totalnie mnie zlała xD małe to zawsze słodkie, potem tylko tak jakoś szybko rosną ;-; a słodkie kluseczki są naj <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieczuła prababka ;-; No ale to tłumaczy, dlaczego Fidze z taką łatwością przychodzi ignorowanie wrzasków jej własnego potomstwa, tylko leży i się na nie paczy z wysokości łóżka jak na głupie.

      Małe jeszcze mają ten urok, Książę akurat ma fazę na zatrzymanie ich wszystkich albo przynajmniej jednego, ja staram się być odporna. :D

      Usuń
  6. Kotki są przecudne. Naprawdę. Tym bardziej zapałałam do nich sympatią, że mam psa, który nazywa się Figa. Co zabawne, Figa boi się kotów. Myślę, że nawet na widok tych maleństw zeszłaby na zawał. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, bez kitu! XD A czułam się taka oryginalna, wymyślając w zeszłym roku imię dla swego koteła...

      A Twoja Figa to ma traumę jakowąś, czy boi się kotów programowo, bo są, na przykład, większe od niej? :D

      (a w ogóle to przyjdę w końcu skomciać Twoje opcio, naprawdę, ale jest tak pyszne i sycące, że zazwyczaj po lekturze rozdziału nie jestem w stanie się wysłowić. :C)

      Usuń
  7. Ojoj jakie śliczności!!! A może uzupełnię mój skład???

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdybym tylko miała swoje mieszkanie to bym od razu zaklepywała Fiszke albo Falke. Tyle kochanej kotełkowatości ;_; Ale niestety warunków brak na przygarnianie zwierzaczków. Zazdrość mocno, są przeeecudowneee.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne. Wspaniałe. Rewelacyjne. Zaczynam żałować, że przygarnęłam tylko jedno i nawet tego, że już nauczyło się korzystać z kuwety ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle piknych kotełków <3 Tak bardzo chciałabym jednego, ale mam już trzy kocury, które uwielbiają kłaść mi się na twarzy i mruczeć głośniej niż helikopter. Poza tym matula by mnie chyba na kompot przerobiła jakbym jej przyniosła kolejne grasujące po kredensach zwierzę, a sama uciekła do internatu. Mogę dokonać adopcji duchowej?

    ~Niezalogowana z lenistwa Shoko Cat

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe