Szajka Czerwonej Bardotki

22:01


Są dni, kiedy muszę gorączkowo zastanawiać się po nocach, żeby wpaść na dobry pomysł realizacji projektu.
Są dni, kiedy pstrykam, a wymagany projekt niemal materializuje się sam.
Są dni, kiedy projekt leży i ja leżę, i rozmyślam tylko o tym, czy już osiągnęłam apogeum bezmyślności.
Są dni, kiedy nie muszę nic projektować i wszystkie myśli poświęcam obowiązkom bieżącym.

Aż wreszcie są dni, kiedy do pokoju wpada zorganizowana grupa przestępcza, która każe mi rzucić wszystko i tworzyć historię. Historię, która zmieni bieg historii.
Tak naprawdę to nie, ale wiecie.





Wydaje mi się, że katalizator dzisiejszej opowieści stanowi Monsterka, którą dostałam na urodziny, i która szalenie zainspirowała mnie do szycia. Mowa o Gigi Grant z serii New Scaremester, która, żeby było śmieszniej, dzisiaj tutaj nie wystąpi, ale za to doczekała się najefektowniejszych, zupełnie autorskich ciuszków, które pięknie wydobyły jej dżinowatość, musicie mi uwierzyć na słowo.

W każdym razie - szycie dla Gigi przypomniało mi, że w pudle z Monsterkami czekają na swoje pięć minut inne dwie panienki, którym nie miałam zamiaru zmywać makijażu ani obcinać włosów. Właściwie to planowałam zostawić je w formie niezmienionej, bo miały wszystkie oryginalne ubranka i dodatki, wymagały jedynie odświeżenia. Wydobyłam je więc - Frankie Stein ze Skull Shores i basicową Operettę - i wrzuciłam je do mycia.

Mycie ujawniło koszmarne klejogluty w obu przypadkach, co doprowadziło mnie do rozpaczy czarnej jak doopa shatana. Bo o ile Frankie mogłam bez problemu zasypać mąką ziemniaczaną i wyczesać, o tyle taki zabieg w przypadku finezyjnej fryzury Operetty wymagałby pomocy stada bardzo zdesperowanych fryzjerów.


Rozczesałam ją jednak i wymodelowałam jak potrafiłam, ignorując potworną tłustość. Frankie zaś potraktowałam suchym szamponem Batiste, uzyskując całkiem sympatyczną i puszystą fryzurkę. Serio, polecam Batiste do lalek, jeśli akurat macie na składzie - aplikuje się wygodniej i pachnie ładniej, niż mąka.

Anyway, dobiegając już końca tego fascynującego epizodu z klejoglutem, stwierdziłam ni stąd, ni zowąd, że laleczki w oryginalnych ciuszkach może i są ładne, ale jakoś tak brak im... charakteru. A te panny niewątpliwie miały wewnętrzny pazur, wyczuwałam ich charyzmatyczne fluidy. Szczególnie ze strony Operetty. Więc wzięłam ją szybko na warsztat i troszkę... podrasowałam?



Tak powstała Ruby, dumna posiadaczka fikuśnej przepaski na całkiem zdrowym oku, jednej (słownie: jednej) mitenki oraz kilograma łańcuchów na wiecznie odpinających się spodniach (pomimo paska z imitacji skóry). Ponieważ przepaska uaktywniła drzemiący opodal Imperatyw Złodupności z Gatunku Przygodowych Seriali Kostiumowych oraz Awanturniczego Trybu Życia, Ruby zdecydowała się zostać przywódczynią złodziejskiej szajki i oficjalnie przybrała złodupne miano Czerwonej Bardotki. Bo tak.

Chwilę potem do szajki przystąpiła druga członkini.



 Crystal, delikatna amatorka przykrótkich topów, niestosownych miniówek, prześwitujących tkanin oraz - dla kontrastu - ciężkiej biżuterii, stwierdziła, że ona też może być złodupcem, a tiulowa spódniczka absolutnie jej w tym nie przeszkodzi. I tak, na przekór kolorowi włosów, stała się Czarną Francą*.
* - badacze języka na SJP twierdzą, że słowo franca oznacza małego, złośliwego aligatora i tej wersji się trzymamy.

Od tej pory Ruby i Crystal Czerwona Bardotka i Czarna Franca radośnie pustoszą pobliskie domostwa ze wszystkich błyskotek i kosztowności, jakie nawiną się pod ich sprawne złodziejskie ręce.







Ich szajka szybko zyskała sławę - a że złą, no to cóż. Wieści o ich chytrych grabieżach i niecnych występkach zainteresowały jeszcze jednego lokalnego nikczemnika, który do tej pory skrywał się w mroku, nie ujawniając swej złowrogiej obecności. Teraz zaś postanowił skorzystać z usług sprytnych złodziejek, aby zdobyć upragnione, starożytne artefakty, a następnie władzę nad światem - jednak aby nie przyciągnąć uwagi wrogów, sam zdecydował na czas poszukiwań pozostać w ukryciu.

No, ale zapozował do zdjęcia.

 

 Ach, czy znajdzie się choć jeden dzielny mąż szlachetnego serca, który zdoła powstrzymać grupę złoczyńców stylizujących się na dawną, acz bliżej nieokreśloną, epokę?



Bo gdy miasto śpi... budzą się złodupce.


 
   Bardotka nigdy nie oglądała Mission Impossible, ale zawsze uważała, że i bez tego radzi sobie całkiem nieźle - jeśli tylko na wyższej kondygnacji stoi ktoś, kto mocno trzyma linę. Okręcając się mimowolnie, dokładnie omiotła pomieszczenie czujnym okiem.
   - Chyba nie ma alarmu - spróbowała wzruszyć ramionami, co w jej obecnej pozycji okazało się dosyć karkołomnym przedsięwzięciem.
   - A lasery? - rozległ się z wysokości głos Czarnej Francy. - Na filmach zawsze są niewidzialne lasery. Musisz rozsypać puder, żeby się nakurzyło, żeby je zobaczyć.
   - Jakie lasery, przecież to nie ta epoka! - żachnęła się Bardotka.
   Przez chwilę panowała kłopotliwa cisza.
   - Mamy dwudziesty pierwszy wiek - rzekła Franca ostrożnie.
   - Ale nie w tej chwili, mądralo! Tutaj mamy wiek płaszcza i szpady!
   - Jak w Zorro?
   - Tak, jak w Zorro, o rany. Coś jeszcze?
   - No to zabrałam nie ten podkład muzyczny.
   - A co zabrałaś?
   - No, ten motyw z Mission Impossible - z sufitu dobiegło ciche stukanie klawisza przewijania - z Matrixa, i trochę Odlotowych Agentek.
   Bardotka westchnęła z taką siłą, że aż okręciła się na linie.
   - Skoro już to sobie wyjaśniłyśmy, to może dla odmiany wrócimy do roboty?



   - To mogę cię opuścić? - upewniła się Franca.
   - No tak, mówię przecież. W ogóle, widzę naszą skrzyneczkę, jest przepiękna i nawet nie ma zamka. To nie może być takie proste.
   - To może jednak jest alarm?
   - Zorro nie zakładał alarmów, do cholery! - wrzasnęła półgłosem Bardotka. - Weźże mnie w końcu puść!
   - No i dobra - mruknęła Franca obrażonym tonem, po czym, zgodnie z rozkazem, puściła linę. Odgłos ciała bezwładnie upadającego na podłogę trochę poprawił jej humor.



   - No i z kim ja muszę pracować, ja pierdzielę - rzekła Bardotka refleksyjnie, po czym pozbierała się z podłogi, upewniając się, że jej nikczemny imidż nie został naruszony. Raz jeszcze rozejrzała się uważnie po pokoju, jednak nic nie przykuło jej wzroku. Wyglądało na to, że znajdują się tu jedynie ona i obiekt pożądania Kapitana, skryty z dość kiczowato zdobionym kufrze. Uspokojona, zaczęła wyplątywać się z liny, ale nagle dostała z główki.
   - AUU!



   - Porąbało cię?! - wysyczała z maksymalną dozą nienawiści, na jaką mogła się zdobyć.
   - No co ja ci poradzę, muszę się sama ubezpieczać i sama opuszczać, nie mogę pilnować wszystkiego! - poskarżyła się Franca, masując stłuczone czoło. Bardotka tylko przewróciła oczami.
   - Dobra, złaź już i pomóż mi to posprzątać... nie wiem po co wzięłyśmy 750 metrów tej liny, 300 by wystarczyło.




   Franca, ku zazdrości Bardotki, w mgnieniu oka zgrabnie zeskoczyła na ziemię, zachowując zdrowie i godność, i była przy tym jedynie troszkę potargana.
   - Tak to się robi - rzekła swobodnie, niedbale porządkując fryzurkę.
   - Zostaw te kłaki i zbieraj linę - rzekła Bardotka z irytacją. - Zobacz, ile się tu tego ciągnie, i po cholerę, ja się pytam?
   - W promocji była, o co ci chodzi.
   - Ale kto kupuje takie ilości liny?!
   - Alpiniści! I Tom Cruise pewnie też, na czymś przecież musiał zjeżdżać w tym filmie...
   - W jakim znowu filmie?
   - No w Mission Impossible.
   - Daj se już siana z tymi filmami! Lepiej popatrz na to.



   Bardotka przestąpiła walające się po ziemi kilometry sznura i przyklęknęła przy obiekcie ich zainteresowania, po czym sprawnym ruchem otworzyła wieko.
   - O, stara - zamruczała z nieskrywaną satysfakcją. - Jesteśmy w domu.
   Franca niecierpliwie zajrzała do środka ponad ramieniem koleżanki i głośno zaczerpnęła powietrza.
   - To jest to! Wyciągaj, szybko!
   Chwilę później tajemnicza zawartość kufra ujrzała światło dzienne po raz pierwszy od bardzo dawna.



   - Oto ona! - zakrzyknęła Bardotka radośnie, bezwolnie poddając się Imperatywowi Standardowej Przemowy Złodupca, w Której Wyjawia Światu Swój Złodupny Plan. - Tuba Tupetu! Jeden z trzech instrumentów potrzebnych do przejęcia władzy nad światem!
   - Teraz wystarczy, że zdobędziemy pozostałe dwa, i już nikt nie zdoła nas powstrzymać! - dorzuciła Franca z lekkim zdziwieniem. - Ciekawe, że tak łatwo nam poszło.
   - Nie tak szybko! - rozległ się głos gromki niczym strzał z bata. Dziewczęta odwróciły się błyskawicznie, gotowe do walki. Na widok przeciwnika nieco zrzedły im miny.
   - O nie! To Lawendowy Dżentelmen! Strażnik prawości i porządku!



   - W rzeczy samej! - potwierdził dumnie Lawendowy Dżentelmen. - A teraz oddajcie skradziony przedmiot!
   - No chyba sobie jaja robisz - bąknęła Bardotka po chwili konsternacji. - Myślisz, że po to tu lazłam i spadłam na łeb, żeby ci to oddać, kiedy tylko przyjdziesz? Po moim trupie!
   - Myślę, że tak drastyczne środki nie będą konieczne - Dżentelmen nie tracił rezonu. - Ale mimo to lepiej oddajcie Tubę.
   Bardotka już miała zamiar wystosować jakąś wyjątkowo ciętą ripostę, która doszczętnie zgromi stojącego przed nią picusia, kiedy Franca szarpnęła ją za ramię.
   - Uważaj - szepnęła z niepokojem. - On jest niebezpieczny.
   - To akurat prawda - potwierdził mimochodem Lawendowy Dżentelmen.
   - Niebezpieczny? - prychnęła Bardotka. - Co niby możesz nam zrobić? Nawet nie masz broni!
   - Moją bronią jest Uprzejmość!



   - Co - zapytała Bardotka inteligentnie.
   - Walczę ze złem wyłącznie przy pomocy dobra, nie uciekając się do rozwiązań przemocowych - sprecyzował Dżentelmen. - A teraz pozwól, że wam to zademonstruję.
   Bardotka przez chwilę wpatrywała się w eleganckiego bohatera, po czym wzruszyła ramionami.
   - No dobra.



   Lawendowy Dżentelmen wyprostował się, nabrał powietrza, a następnie zgiął się w dworskim ukłonie i rzekł głębokim głosem:
   - Drogie panie, byłbym niezmiernie zobowiązany, gdybyście zechciały zwrócić mi Tubę.
   - O nie - jęknęła Franca.
   - Oczywiście nie chciałbym sprawiać wam kłopotu i rozumiem, że może być to dla was pewną niedogodnością.
   - Jaki pan miły - wyrwało się Bardotce, zanim zdążyła opracować linię obrony.
   - Wierzę jednak, że jesteście w stanie zdobyć się na takie poświęcenie, ponieważ jesteście niewyobrażalnie wręcz wspaniałe. Gdybyś więc, pani, zechciała podać mi ten instrument, będę ci dozgonnie wprost wdzięczny.


   - Jego uprzejmość jest nie do wytrzymania! - podniosła lament Franca, omdlewając ze wzruszenia.
   - A niech to! - krzyknęła ze złością Bardotka, czując wyraźnie ogarniającą ją niemoc czynienia zła. Jej dłoń, do tej pory zaborczo ściskająca Tubę, sama skierowała się w stronę Dżentelmena. Ten zaś taktownym ruchem pozbawił ją łupu i raz jeszcze pięknie się ukłonił, wzbudzając w obu złodziejkach zachwyt i wściekłość zarazem.



   - Wygrałeś tę rundę, Lawendowy Dżentelmenie - warknęła Bardotka, łypiąc na trzymany przez przeciwnika drogocenny artefakt. - Ale niedługo znów się spotkamy! I nie damy ci się podejść tak łatwo!
   - Z niecierpliwością będę oczekiwał dnia, w którym nasze drogi znów się skrzyżują - odrzekł Dżentelmen z nieopisanym wdziękiem. Bardotka wydała z siebie głuchy jęk bezradności, po czym wraz z towarzyszką jak niepysznie wciągnęły się pod sufit.
   - Jeszcze się policzymy! - pogroziła Dżentelmenowi na odchodnym, co przy wiszeniu głową w dół okazało się niełatwym zadaniem.


   - Lamusie - dodała na osobności i zniknęła.

   I tak oto zło i występek musiały ustąpić przed zniewalającą uprzejmością Lawendowego Dżentelmena!

_____________________________________________________________________________

Chyba nie zrobię wielkiego spojlera, kiedy zachwycę się faktem, że w końcu biedny Jake dostał jakąś ważną rolę w tym haremie - będzie dorabiał po godzinach jako superbohater, krzyżując szyki tajemniczemu Kapitanowi i Szajce Czerwonej Bardotki.

Tak, będzie tego więcej. :D

Podobne posty

3 komentarze

  1. Trudno się oprzeć Lawendowemu, nawet jak wstawia taka naiwną gadkę;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Braki w bajerowaniu nadrabia dobrymi chęciami i nienachalnym urokiem osobistym :D

      Usuń
  2. bezbronne wobec Lawendowego? no nie wierzę!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe