Zwierzę się #4 - Czterej pieseły i kot

19:06

#judgingyou, Grażynko, ty mały pulpecie.
Z pamiętnika młodej kociarki:

Będąc młodą kociarką, przyszła mi do głowy refleksja. Otóż w wychowywaniu kocięcia przychodzi czas, że odechciewa nam się biegania z aparatem i odnotowywania wszystkich śmiesznych sytuacji, w jakich kocię wzięło udział. Kocię dojrzewa, my dojrzewamy do jego piastowania, a poza tym, jak to bywa w każdym dobrym związku, w końcu dopadła nas proza życia, w której konflikty na miarę wojen światowych przeważają nad wspólnymi chwilami spędzanymi w oprawie z chmurek i tęczy.

A poza tym Figa zaczęła uciekać na widok aparatu.



Figurka jak się paczy. Wtedy jeszcze mieściła się pod monitorem.
KOTPUTEROWIEC

W każdym związku trzeba wypracowywać sobie pewne kompromisy. Na przykład - Figa już wie, że jeśli nie jest w stanie odciągnąć mnie od komputera wrzaskiem, szarpaniem nogawki, gryzieniem po ręcach ani głośnym robieniem bałaganu w innej części domu, to znaczy, że sprawa jest poważna i pozostaje jej jedyne wyjście: akceptacja. Akceptacja polega na tym, że Figa:
a) siada na moich kolanach i śpi
b) siada na regale obok i śpi
c) siada przy monitorze i zasłania obraz, ewentualnie spaceruje po klawiaturze oraz gania kursor i inne elementy poruszające się po ekranie.

Wróżka, muszka, co za różnica, i tak upoluję.

Jak tak na ciebie paczę, to zaczynam rozumieć, co znaczy brak życia. A jestem kotem, czaisz, nie powinnam rozumieć takich rzeczy.


A więc poświęcasz cały dzień na kierowanie wirtualnym człowiekiem, którym wirtualnie robisz wszystkie te rzeczy, które w tym czasie powinnaś robić w rzeczywistości. Pozwól, że ci pogratuluję. To jest moja gratulująca twarz.
Och, wow, i jeszcze ponosisz w tym porażkę. Czy te postacie w sytuacji zagrożenia życia potrafią tylko stać i lamentować?
Jak bardzo zachowanie tych wirtualnych człowieków odpowiada zachowaniu człowieków rzeczywistych?
Bo chyba właśnie straciłam wiarę w ludzkość.
Jak dobrze jest móc w każdej chwili liczyć na szczerą opinię bliskiej osoby na temat twojego życia. W każdym razie, od pewnego czasu Figa przestała interesować się tym, co jest na monitorze; zamiast tego woli drzemać w pobliżu, dopóki nie skończę gry w Minkrafta pracy. Dobrze, że dba o własne zdrowie psychiczne - zapewne po zachowaniu swojej opiekunki zdołała wywnioskować, że komputory niszczom musk.

A oto jedna z tytułowych bohaterek dzisiejszego wpisu!
PIESKIE ŻYCIE

Pamiętacie Wenę, naszego ogólnorodzinnego psa? Wena ma już chyba z osiem lat, a ponieważ jest sympatycznym i towarzyskim wiejskim psem z wolnego wybiegu, przez ten czas zdołała wydać na świat już cztery psie mioty. Tymczasem rodzice w dalszym ciągu nie są skłonni poddać jej sterylizacji. Może z powodów religijnych, łotewa.

Kiedy ostatnio nadszedł dla Weny czas godów, podjęto decyzję o antykoncepcji naturalnej - ściśle kontrolowane wyjścia psa z domu, zawsze na smyczy i w towarzystwie opiekuna, który poprowadzi delikwentkę dokładnie wytyczoną trasą i odpędzi ewentualnych absztyfikantów, po czym niezwłocznie powróci do domu. I tak przez cały okres psiego okresu.

Powyższa operacja została przeprowadzona z sukcesem i żaden z opiekunów nie ma sobie nic do zarzucenia - więc w rolę wchodzi chyba tylko niepokalane poczęcie, bo Wena znowu się oszczeniła.

Widoczna na zdjęciu Lusia, wydana na świat jako pierwsza z czterech szczeniaczków-rozkoszniaczków, pojawiła się już na Fejsie oraz Inście. Pozostałe trzy panienki są dokładnie takie same, tylko że czarne, i nie mogę zrobić im zdjęcia, bo gdzie bym ich nie położyła, tam jest za ciemno i nawet lampa błyskowa nie pomaga. D:

No ale. Pieseły pootwierały już ślepka, podnoszą łebki, merdają ogonkami i próbują trochę chodzić - ale pękate bebzony na razie uniemożliwiają im przemieszczanie się skuteczniejsze niż pełzanie i kulanie się z boku na bok.

Za to na pewno pojawią się w pełnej krasie w przyszłym odcinku.
(i na pewno trzy z nich będą na wydanie. :3) 


Pierwsze wyraźne zdjęcie na dzień dzisiejszy. Yay dla ilości światła w moim domu!
AK(O)TUALNOŚCI

Każde zwierzątko ma swoją ulubioną zabawkę. Figa nie jest w tej kwestii wyjątkiem - ale nie jest też zbyt wybredna, Jest na przykład zadeklarowaną fanką gumek recepturek, gumek do włosów oraz gumek do mazania, które to gumki uwielbia zrzucać z wysokości, na której się znajdują, aby następnie ganiać z nimi po całym domu.

Oprócz tego przepada za wszystkim, co jest zmięte w kulkę i szeleści - a więc papiery, chusteczki, folię aluminiową oraz niektóre opakowania po słodyczach. Tę kategorię zabawek traktuje ze szczególną atencją, bowiem poluje na nie, łapie w zęby i nosi dumnie ze sobą, dopóki jej nie wypadnie. Uznałam, że moje kocię dziecię ma potencjał do nauczenia się aportowania. I nauczyłam ją aportowania... poniekąd. Bo czasem przynosi rzucony jej papier z powrotem, a czasem tylko się paczy.

(niestety, nie udowodnię tego, bo popsutały mi się programy do robienia gifów z filmów, poleci mi ktoś coś? D:)

Z innych kocich fetyszy: Figa od małego przejawiała chęci w asystowaniu mi w czynnościach, które najwidoczniej uważa za interesujące. Poza tym, że musi być obecna przy wstawianiu prania, lubi jeszcze patrzeć, jak prasuję, myję ręce/zęby/włosy/całą resztę oraz robię makijaż. Natomiast procesy rysowania i pisania intrygują ją tak bardzo, że każdorazowo ląduje na użytkowanej przeze mnie kartce, próbując złapać poruszającą się końcówkę ołówka. Na szczęście w takiej sytuacji mogę odpowiedzieć jej pięknym za nadobne, wprawiając w ruch laser. Figa na widok legendarnej czerwonej kropki zachowuje się dokładnie tak, jak na widok muchy - rzuca się dziko, kiedy może dosięgnąć celu, kiedy zaś nie może - udaje delfina.

Tymczasem do listy przysmaków, które wprawiają ją w dziki zachwyt, dopisuję biszkopty i banany. Nie pytajcie.

Unikatowe zdjęcie wykąpanego kota, zrobione z narażeniem życia.
PCHŁA KOTA DO WODY

Stare chińskie przysłowie mówi: Jeśli chcesz zobaczyć, jak wygląda czyste zło, wykąp swojego kota. Nigdy w nie zbytnio nie wierzyłam, bo dotychczas wychowywane przeze mnie futrzaki nie zrażały się mokrym futrem - jeden z upodobaniem biegał po wannach, brodzikach i umywalkach, a drugi dopraszał się o odkręcanie mu kranu, żeby mógł skorzystać z luksusu wody bieżącej.

Aż nadszedł dzień, w którym musiałam wykąpać Figę.

Było to winą naszego błędu - założyliśmy, że skoro Figurka nie miała pcheł w chwili przyniesienia jej do domu, to pewnie już ich nie złapie, no bo skąd. Tymczasem chętną dawczynią okazała się Wena, użyczająca młodszej kociej koleżance wygodnego miejsca do spania... na swoim ogonie, No cóż.

Pchły oblazły nasze kocię z upodobaniem, a w następstwie rzuciły się na domowników, przy czym prawie zjadły babcię. W obliczu zagrożenia życia podjęliśmy kategoryczne kroki zaradcze - kupiliśmy obróżkę przeciwpchelną.

Figi nie uradowała perspektywa noszenia na szyi śmierdzącego elementu garderoby, ale (po kilku próbach pozbycia się ciała obcego) przywykła do nietypowego uczucia oraz ziołowego zapachu.

Pchły najwidoczniej też przywykły, bo ani jedna nie opuściła pokładu. Okazało się, że na leczenie doraźne jest już za późno i trzeba uciec się do jedynej, drastycznej możliwości - kąpieli i kropli.

Stare chińskie przysłowie mówiło prawdę. D:
Kocię dziecię zniosło kąpiel dzielnie i z godnością - po pierwszych panicznych rzutach pogodziło się ze swoim nieszczęściem i nie wyrywało się ani nie było agresywne w stosunku do oprawców, a jedynie rozdzierającymi wrzaskami informowało, co o tym wszystkim sądzi. Kiedy już wszystkie pchełki spłynęły do odpływu, Figa została troskliwie wytarta, zapobiegawczo zakroplona i usadzona przy kaloryferze do wyschnięcia.

Boczyła się na nas całą noc, ale rankiem wstała już pogodna oraz śliczna, pachnąca i pozbawiona szkodników. Warto było.

To wszystko stało się jakieś trzy miesiące temu. Przez ten czas obróżka przeciwpchelna straciła swą moc, więc - w ramach profilaktyki oraz dla zaspokojenia własnych potrzeb estetycznych - kupiliśmy Figurce nowy egzemplarz. Z dzwoneczkiem. :D

Awww!
Przez pierwsze pięć minut Figa uganiała się po domu w poszukiwaniu źródła śledzącego ją dźwięku, ale potem zrozumiała, że to ona jest tym źródłem. I że już nigdy nie zejdzie do piwnicy tak niepostrzeżenie, jak by chciała.

Btw, to zdjęcie jest najaktualniejszym wizerunkiem naszego pchlarza, więc zobaczcie sami, jak nam ona, nie wiedzieć kiedy, dramatycznie się wyciągnęła. Ach, te dzieci, tak szybko dorastają. :c

Podobne posty

9 komentarze

  1. No skąd ty masz takiego majestatycznego kota, ja mam trzy i każden jeden wygląda jak przychlast.
    Nie wyobrażam sobie przypiąć kotu dzwoneczka. Jakkolwiek pomysły mam dziwne, to obiecałam sobie, że nigdy kotu dzwoneczka nie przypnę. No nie. Uzasadniam to tym, że ja bym dostała kurw... stanu objawiającego się ciągłym, dużym zdenerwowaniem, gdyby coś mi dzwoniło przy każdym moim ruchu. Aczkolwiek koty z dzwoneczkami są kawaii.
    Jak to jest mieć kota, który interesuje się tobą przez większość dnia? A nie tylko wieczorem, kiedy łaskawie przyjdzie pomruczeć 10 minut w otoczeniu włosów człowieka. Całkowita kocia atencja, to musi być świetne uczucie...
    (Omfg, Figa gra w Simsiory i Majnkraft, rozpusta totalna, moge już umrzeć ♥♥♥)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy kot jest majestatyczny na swój sposób! :3

      Hm, dzwonek figowy właściwie został założony w ramach kontrolowanego eksperymentu. Figa nosiła go cały dzień, a ja i Książę patrzeliśmy, czy bardzo jej to przeszkadza. Osobiście uznałam, że nasza córcia zrobiła się trochę nerwowa, Książę twierdził, że jest taka, jak zawsze. O świcie okazało się, że Figa potrafi wywlekać papier toaletowy z łazienki, rozszarpywać go na strzępy, roznosząc po całym pokoju. Przegłosowałam jednogłośnie Księcia i zdjęłam dzwonek. Ale zakładam go, kiedy wychodzę z Figą na podwórko, co jest superprzydatne, bo zaczęła włazić w miejsca, gdzie mój wzrok nie sięga.

      Och, całkowita kocia atencja to też lekkie przegięcie. Kiedy wychodzę z domu/pomieszczenia, nie czekając na Figę i zamykając drzwi, ona pod tymi drzwiami stoi i drze mordę, dopóki nie wrócę. Nawet to urocze, ale domownicy się skarżą. D:

      (nie umrzywaj, jeszcze dużo atrakcji przed nami!)

      Usuń
  2. kotom nie mogę się oprzeć,
    nawet tym po kąpieli...:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to koty opierają się zazwyczaj, a zwłaszcza przed kąpielą. :P

      Usuń
    2. psom również się to zdarza -
      kąpałam i jedno i drugie :DDD

      Usuń
  3. ZNALAZŁAM! ZNALAZŁAM! Rolkę do challangu the sims 4! http://randomlegacy.com Jeste geniuse!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ołłłłłł, zasłodziło mnie na amen :) Kociambry mogę łyżkami na kilogramy. Choć potwierdzam, że pranie kota zostawia ślady na ciele i psychice.
    Moje śmierdziuchy ogoniasto-pazurzaste uwielbiały ganiać za pudełeczkiem z kinder niespodzianki, co i mnie sprawiało frazję - bo aby zrobić im przyjemność trzeba było wyżreć czekoladę i wyjąc ze środka zabawkę. No ale czego się dla kochanego zwierza nie robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Figa też ci smakuje. :D

      No popacz, a u mnie kinder-jajeczko się nie sprawdza (ale warto było spróbować, omnomnom). Za to w sezonie świątecznym hitem były zmięte w kulkę sreberka po czekoladowych mikołajach. Oczywiście co dzień heroicznie się poświęcałam, aby zrobić przyjemność drogiej podopiecznej...

      Usuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe