Sims 4 - Legacy Challenge - Pokolenie #2 - Kosmici nie atakują, Arthur i Oscar idą do baru, a Margaret ma urodziny

19:06

Witam w kolejnej Simśrodzie! Odcinek rozpoczyna Mandark pod zwyczajową postacią ducha, który raczył właśnie przybyć z zaświatów tylko po to, by serdecznie i czule przywitać się z jedną z dawno niewidzianych córek.

- Hue hue hue, ustawię jej w telefonie dziesięć budzików na czwartą rano!

Dziękujemy Ci, Mandark, za tę uroczą rodzinną scenę.



- Witaj, duchu mojego teścia. Co się stało, że tym razem nie przyszedłeś opędzlować nam lodówki?
- Nah, miałem lepsze zajęcia... znaczy, tym razem nie byłem głodny.

- Czy to oznacza, że eksistoty rodzaju ludzkiego pomimo braku organicznej powłoki w dalszym ciągu potrzebują pożywienia?
- Ach, więc to jest jeden z tych twoich kosmicznych szpiegów.
- Ciii, nie mów tak, oni nie wiedzą, że my wiemy, że są szpiegami.
- CO.

Cosmo był wyraźnie wstrząśnięty tą jawną demaskacją jego niecnego i podstępnego planu; nie, żeby sam nie wyjawił go ze szczegółami niemal połowie domowników. W obliczu tak sromotnej porażki popędził poskarżyć się swojemu bratu.

(tak to jest, kiedy na wielce ważne misje wysyła się małolaty, czemu to zawsze muszą być małolaty?! (pozdro!))

- Bracie, ci ludzie wiedzą, że zbieramy dane na ich temat!
- Bracie, chyba popełniliśmy błąd w obliczeniach, zakładałem, że jednak są trochę mniej inteligentni.
- Co teraz zrobimy? Statek-mama nie będzie z nas zadowolona...
- Musimy ułożyć inny plan działania.

Tymczasem przy stole...

- Margaret, nie przeszkadza ci obecność szpiegujących kosmitów w twoim domu?
- Właściwie mam to gdzieś.
- A obecność przemądrzałych, zadzierających nosa, szpiegujących kosmitów?
- Skoro tak o tym mówisz...
- Duchu mojego teścia, nie nakręcaj spirali nienawiści.
- Ja tylko się cieszę, że mam udaną wnuczkę!
- Margaret, nie słuchaj dziadka. Jeśli Astro i Cosmo zadzierają nosa, to tylko dlatego, że tak naprawdę się nas boją. Są na obcej planecie, nie mają żadnych przyjaciół poza sobą i nie potrafią tego zmienić. Pomyśl o tym.
- Margaret, nie słuchaj taty, zadzierających nosa geniuszy trzeba tępić. Ja w twoim wieku...
- W sumie, skoro już się mnie boją, tępienie ich to żadna zabawa.
- Zuch córeczka. Idź się z nimi pobaw.

Podczas gdy Mandark na dobre pogrążył się we wspomnieniach z dzieciństwa i innych tego typu fantazjach, a Malcolma na dobre zaabsorbowała zawartość talerza, ewentualnie odwrotnie, Margaret udała się na bliskie spotkanie trzeciego stopnia... w pobliżu stopni schodowych, bo czemu nie.

- Hej, chłopaki, powiedzcie, czemu jesteście takimi smutasami?
- Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli, ludzka istoto zwana Margaret.
- Bracie, nie podoba mi się to, to na pewno jakiś podstęp.
- Wyluzuj, kosmiczna istoto zwana Cosmo. Widać, że nie masz pojęcia, jak wygląda prawdziwy, simziemski podstęp. W ogóle nie masz pojęcia o simżyciu.
- Doskonale, a więc znów zostaliśmy zdemaskowani!
- Ale czemu ty się tak spinasz, ja tu do was rękę wyciągam, a ty chcesz ją gryźć, bucu. Gdybyście byli tacy mądrzy, jak twierdzicie, to pozwolilibyście mi dokończyć, co mówiłam, a mówiłam, że nie macie pojęcia o życiu, ale spokojnie, bo ja was mogę wszystkiego nauczyć.
- A ile o życiu może wiedzieć tak młody osobnik, jak ty?
- Na pewno więcej, niż ty o szpiegowaniu, szczawiu.
- Och.

- A teraz... patrz, nosorożec!
- Z moich danych wynika, że ten gatunek nie występuje naturalnie w tej szerokości geograficznej.
- A widzisz, dobrze! To właśnie był podstęp.
- Nie rozumiem, podstępem jest przekazywanie ewidentnie błędnej informacji?
- A ja rozumiem! Błędna informacja ma zdekoncentrować partnera rozmowy, aby stał się podstęp.
- Nieźle, Astro, ewidentnie w waszym tandemie jesteś tym mądrzejszym.
- Że co proszę.

- Tak, jestem! W końcu ktoś powiedział to głośno!
- Chyba sobie kpisz.
- Widzicie, mogę was nauczyć jeszcze wielu innych rzeczy. Chcecie?
- No raczej!
- Eee...
- Spoko, Cosmo, nie zdziwię się, jeśli odmówisz, przecież Astro jest tym mądrzejszym...
- Oczywiście, że chcę się nauczyć jeszcze wielu innych rzeczy!
- Doskonale. Zatem ruszamy po kolejną lekcję na pewien statek.
- Tak! Na statek!
- Jaki statek?
- Zaraz zobaczycie.

- To jest jakiś żart, a nie statek.
- To był podstęp, Cosmo. Jeszcze wiele nauki przed tobą.
- Yay, armata identyczna z naturalną!

Przerwa na aktualizację architektoniczną - na tarasie pojawiły się nowe schody, prowadzące wprost do basenu.

Wyglądają wybitnie kretyńsko, ale kto bogatemu zabroni.

Wróćmy jednak do naszej historii - po powrocie dzieciaków z zabawy na statku, związek Astro i Cosmo zaczął przechodzić kryzys. Wyraźnie poróżniły ich odmienne poglądy na temat pojęcia podstępu.

- Zobaczysz, statek-mama dowie się o twoim zachowaniu z mojego raportu!
- O twoim zachowaniu dowie się nawet wcześniej z mojego raportu, bo skończę go szybciej, jako ten mądrzejszy!
- $QRvv&$yn!
- O tym też się dowie!

Malcolm nieco zaniepokoił się tym stanem rzeczy.

- Chłopcy, czy Margaret potraktowała was jak zadzierających nosa geniuszy, nakręcając w ten sposób spiralę nienawiści?
- Nie.
- Aha, OK.

No cóż, nie powinniśmy zbyt wiele wymagać od Malcolma; jest tylko lekarzem, a nie psychologiem.

- Wiesz kochanie, odniosłem dziś pewien sukces wychowawczy. Margaret mnie posłuchała!
- Och kochanie, przecież nawet, jeśli Margaret kogoś słucha, to robi to w taki sposób, żeby i tak postawić na swoim!
- ... A więc muszę zredefiniować swoje pojęcie sukcesu.

Wygląda na to,  że Landgraabowie znów kradną szoł, a więc zrobimy tu przebitkę na naszą piękną dziedziczkę. #nofilter

Taka piękna! Tak niepodobna do matki! (i całe szczęście!)

I do tego nieustannie robi zawrotną karierę jako pisarka, jej Świat Zysku - seria hiperrealistycznych powieści o brutalnym świecie ekonomii - bije rekordy popularności, a ona sama dostała awans!

Tylko ciuchy po awansie jakieś nie tego...

Awans Lucy wypadł trochę lepiej - nie dostała kiepskiego umundurowania, a przepiękne malarskie utensylia.

I, oczywiście, robi z nich znakomity użytek, masowo produkując kolejne arcydzieła.

- Jeszcze nie bardzo wiem, co z tego będzie, ale już daję sobie okejkę!

No dobra, też daję okejkę. Jaki ciastek! Ciekawe, kto był inspiracją dla naszej artystki?

- Pytanie jest tendencyjne.

Witamy w świecie kobiet, Malcolm. Pocieszę cię, że czasem łatwiej jest wrócić do swojej figury sprzed ciąży, niż odzyskać posadę w miejscu pracy sprzed ciąży oh wait... 

Porzućmy jednak drażliwe tematy społeczne, bowiem - łamiąca wiadomość! - trwa rozpad związku kosmicznych bliźniaków. Cosmo znalazł ukojenie w hodowaniu żab, które przynosi do domu znad okolicznych zbiorników wodnych.

- Te stworzenia są zachwycająco nieskomplikowane.

Tymczasem Astro chętnie spędzał czas w całkowitym odosobnieniu, oddając się swojemu ulubionemu zajęciu.


- Te wymyślone historie są wprost nieprawdopodobne!

O ile jednak Cosmo nie stronił skrajnie od towarzystwa, o tyle Astro wyraźnie cenił wyłącznie własne towarzystwo, przebywał głównie w samotności, a wręcz można by pokusić się o stwierdzenie, że się... alienował.

(hehehehe)

- ...a niektórzy ludzie to potrafią zjeść taaakie góry hot dogów! I robią to. Na konkursach jedzenia hot dogów na czas.
- Wasze simziemskie zwyczaje są wybitnie idiotyczne i autodestrukcyjne, opowiedz mi więcej.

Tymczasem w tle...

Astro, obawiam się, że przeobrażasz się w buca.

Apropos buców, może byśmy tak zajęli się wreszcie dziejami przyszłego dziedzica?

- Wiesz Arthur, ostatnio naszła mnie taka ochota, żeby zrobić coś... szalonego, coś takiego... epickiego, coś, do czego trzeba baru, drinków i męskiego towarzystwa dodającego otuchy...
- Wnioskuję, że chodzi ci o podryw.
- Nie nazwałbym tego tak... bezpośrednio.
- Aha, dobra.

- Wcale nie chodzi o podryw, no.
- Możesz udawać dalej, a ja wybiorę nam odpowiedni bar.

Wow, Arthur taki bezpośredni, pomocny bardzo, uszanowanko! Naprawdę uszanował zwierzenia kuzyna, podjął się odpowiedzialności za spełnienie jego marzeń i dokonał starannej selekcji potencjalnego przybytku, w którym wcielą w życie plan męskiego wieczoru.

Wybrał bar, w którym dziadek Mandark poderwał babcię Ninę. Przeznaczenie, działaj!

- To nasze pole do przeprowadzania eksperymentów. Jak widzisz, znajduje się tutaj również odpowiedni obiekt testowy.
- Przecież to Anabelle, chodziliśmy razem do szkoły.
- Tym lepiej, to znaczy, że zebrałeś już podstawowe dane o obiekcie, więc będzie ci łatwiej.
- Właściwie nie znaliśmy się zbyt dobrze. Pamiętasz, jak przychodziła do nas do domu, a my z nią nie gadaliśmy ani nic?
- A więc zbieranie danych jeszcze przed tobą. Możesz zacząć od razu.
- Nie wydaje mi się...
- Po prostu zagadaj, no.

- Nie dam rady.
- Ten podryw będzie trudniejszą operacją, niż myślałem.
- Nie chodzi mi o podryw przecież.
- Tylko nie mów, że mam ci demonstrować, jak to się robi.
- A potrafisz?
- Teoretycznie.
- Ekhm, chłopaki, idziecie do baru? Bo jakoś strasznie w nim pusto...

Rzeczywiście, tak jak powiedziała Anabelle, bar był puściuteńki i pozbawiony personelu. Ale dzięki temu nieśmiali teoretycy podrywu mogli bez stresu sprawdzać się w praktyce... a przynajmniej mógł to robić jeden z nich. 

- No więc... heeej, znasz Oscara?
- Chłopie, próbowałam się z wami bawić przez całą podstawówkę, więc, tak jakby, znam was obu. I w sumie nie dziwię się, że wy nie znacie mnie, bo, tak jakby, nie chcieliście się ze mną bawić. Co się zmieniło?
- Eeee...
- Teoretycznie, kuzynie, bardzo dobrze ci poszło.
- Nie rozumiem, w internecie pisali, że ten tekst sprawdza się zawsze!
- Cóż, a nie pomyślałeś, że może jestem na niego zbyt wyjątkowa?
- Eeee...
- O, jakie fajne butelki!
- Dobry pomysł, Oscar, możesz mi zrobić drinka.
- Serio?
- No zobacz, nikogo tu nie ma, a ktoś powinien stać za barem.

- Tylko wiesz... nie umiem robić drinków.
- Serio, nie? Nie umiesz wlać dwóch soków do jednej szklanki?
- Eeee...
- Właściwie to nie wiem, czemu w podstawówce tak bardzo chciałam się z wami bawić, jesteście straszne leszcze. Arthur, może ty podołasz temu straszliwemu zadaniu i zostaniesz naszym barmanem?

Arthura bardzo bodły w ego kąśliwe uwagi Anabelle, dlatego podjął wyzwanie z dumą i bez uprzedzeń.

- Tak się składa, że przeczytałem wiele książek dotyczących prawidłowego sporządzania mieszanin.
- Och, wow, opowiedz mi jeszcze, mój ty herosie.
- I myślę, że dzięki swojej wiedzy na temat chemii jestem na tyle kompetentny, by przyrządzić ci stosowny napój.
- Mrrr. No to dawaj.

Anabelle litościwie nie wspomniała, że do robienia drinków w tym świecie potrzeba wiedzy dotyczącej miksologii, a nie chemii.

- To... co podać?
- Dla mnie cosmopolitan, jeśli możesz.
- A ja pięć piw z sokiem proszę!
- Naprawdę pięć?
- Jesteś barmanem, czy nie?
- A nie wiesz, skąd mam wziąć piwo?
- Pewnie z kija.
- Eeee...

- Arthur, no co ty, nie wiesz? Żeby nalać piwo z kija, musisz... no wiesz... odkręcić kurek.
- Ach, chyba rozumiem.

- O, jaki bezpośredni!
- To nie ten kurek, chłopie.

- No przecież wiem, najpierw chciałem zrobić twojego drinka!

(a myśleliście, że co im pokazał, świntuchy? ( ͡° ͜ʖ ͡°))

- Widzę, że książki do chemii były dla ciebie ważniejsze, niż książki do savoir-vivre'u? Powinieneś najpierw obsłużyć swoją nową starą koleżankę. Przypomnę tylko delikatnie, że chciałam pięć - słownie: pięć - piw z sokiem.

- Być może powinienem, ale opowiadam się za równouprawnieniem kobiet, więc sama się obsłuż.
- Arthur, to było bardzo nieuprzejme!
- Nie, to było całkiem niezłe.

- Dalej uważam, że obraziłeś Anabelle.
- Drogi kuzynie, możemy obrazić tylko tych, którzy nam na to pozwolą.

No bardzo pięknie, Arthurze, jednak nie wyrosłeś z bycia bucem, a wręcz ewoluujesz w pełnoprawnego chama. A teraz popatrzcie na spojrzenie Anabelle. No cóż, jak widać na załączonym obrazku, prawdą jest, że kobiety lecą na sukinkotów. Udowodnione naukowo.

Oscar wyczuł, że nie ma co walczyć z nadchodzącym przeznaczeniem oraz rosnącym napięciem...

- Wiecie, fajnie mi tu z wami, ale na chwilę przesiądę się w tamtą drugą część baru, nie pogniewacie się?
- Nie ma problemu.
- Tak, idź już.
- No to spoko, fajnie, cześć!

...i taktownie się zmył, a Arthur i Anabelle przystąpili do przenoszenia relacji na wyższy poziom.

- Jak to się stało, że taka silna, niezależna dziewczyna nie podołała mojej ciętej ripoście?
- Bo widzisz... tak naprawdę jestem tylko taką małą, bezbronną kaczuszką, która bardzo potrzebuje opieki takiego silnego, męskiego mężczyzny...

Wygląda na to, że historia lubi się powtarzać... przynajmniej połowicznie, no bo chyba Arthur jest na tyle genialny, że nie weźmie tej ironicznej wypowiedzi za dobry znak?

- A pokazać ci, co jeszcze potrafi zrobić z mieszaninami taki silny mężczyzna?

No nie. No nie.

Spuśćmy na powyższy obrazek zasłonę milczenia. 

Oraz żaluzje zażenowania, kotary konsternacji i rolety poruty. 

Tymczasem Oscar, który przezornie ewakuował się z miejsca wypadku, zanim tenże wypadek nastąpił, postanowił spróbować swoich sił w stand-upie - no bo czemu by nie, skoro warunki miał idealne?

Choć idealność warunków w tym przypadku polegała na kompletnym braku widowni.

Tak bardzo brak widowni.

A nie, jednak jeden widz się ocknął.

- Tak, kuzyn, dawaj, zapodaj jakiś żart!
- Twoje wyczucie obciachu.
- Czekaj, co?

Płoń, bucu.

Chłopcy grzecznie wrócili do domu, przy czym, paradoksalnie, Oscar był w o wiele lepszym humorze, mimo że to nie on wyrwał niezłą laskę, podczas gdy Arthur miał focha i nie omieszkał tego wszem i wobec zakomunikować.

- Twój żart mi się nie spodobał.
- Nic dziwnego, najpierw musiałbyś go zrozumieć.

Płoń, bucu, vol. 2 oraz 2:0 dla Oscara. A Oscarowi wyraźnie spodobał się stand-up jako forma ekspresji artystycznej. Zaczął więc zgłębiać temat, od książek i internetu począwszy, na własnej rodzinie skończywszy.

- Ucz mnie, mistrzu!
- Serio, dlatego musiałem tu przyjść po tylu odcinkach świętego spokoju?

Pamiętacie Marka, czarną owcę i zakałę rodziny? Dalej jest czarną owcą i zakałą rodziny, gdyż ponieważ:
a) wciąż mieszka ze starszą siostrą i jej chłopem oraz ich potomstwem, 
b) jest komikiem, a to przecież taki niepoważny zawód, lol
c) nie ma żony/męża/czegokolwiek i nie rozmnaża się
d) nie przychodzi w odwiedziny ani na imprezki.
Smutne jest życie komika.

- Ach ten Mark, Emily, no sama powiedz, ani żony, ani dzieci, ciągle siedzi ci na głowie i jeszcze jest tym klaunem czy czym tam, i nawet do nas nie przyjdzie w odwiedziny, no nie mogłabyś mu powiedzieć, żeby się ogarnął?
- No wiesz, trudno by było to zrobić, w końcu jest dorosły i wiedzie takie życie, jakie mu się podoba.

- No tak, wy to obydwoje zawsze byliście dziwni.
- Co.

Jak dobrze, że chociaż Lucy jest tak absolutnie normalna ze swoim domkiem, ogródkiem, dobrą pracą, dziećmi oraz kosmicznymi pomiotami zrodzonymi ze wspaniałego związku jej męża z pewną sondą analną, nieprawdaż.

Przebitka na Margaret wprowadzającą powiew normalności swoją grą na skrzypcach.

Dat face XDDD

Oprócz tego Margaret zajmuje się innymi ciekawymi rzeczami, jak na przykład... e...

- Czy to zwyczajowa praktyka na tej planecie?

Nie, Cosmo, u nas włażenie w du...że poważanie wygląda nieco inaczej, tak bardziej... metaforycznie?

Apropos kosmicznych pomiotów - Astro dalej głównie czyta książki, choć teraz w nieco innym towarzystwie.

Jego ewolucja w buca jeszcze nigdy nie była tak bardzo prawdopodobna.

Tymczasem Cosmo nieco pofolgował swojemu nowemu zainteresowaniu.

- Zdaje się, że znów pomyliłem się w obliczeniach.

O, doprawdy? 

Jedną ze skrajnie irytujących rzeczy w kolekcjonerstwie w The Sims 4 jest to, że nie można jednego terrarium postawić na drugie, jak to było w poprzedniej części w przypadku pojemników na robaczki. Co prawda tutaj każdy zebrany okaz kolekcjonerski jest automatycznie zaznaczany w katalogu, gdzie pozostaje niezależnie od tego, co zrobimy z jego fizycznym odpowiednikiem. No ale powiedzmy, że mam taką fanaberię, że chcę fizycznie zebrać wszystkie żaby i trzymać je jako ozdobę na wierzchu, a nie w ekwipunku - co wtedy?

Ano, muszę dobudować osobny pokój pełen komód. Spoko. Postawię go obok osobnego pokoju na domek dla lalek.

Anyway - wspólny kosmiczny umysł sprawił, że Astro przybył popatrzeć na swego brata w niedoli.

- Zechcesz powiedzieć mi, co robisz?
- W tej wirtualnej zabawie muszę tak kierować opadającymi elementami, aby układać z nich równe płaszczyzny. Mam nadzieję, że to pomoże mi w odkryciu, jak powinienem przechowywać zebrane egzemplarze płazów, aby zajmowały mniej miejsca.

- Bracie, czy my musimy się na siebie złościć i skarżyć statkowi-mamie? Może moglibyśmy po prostu żyć tutaj szczęśliwie i robić to, co lubimy, tak jak mówi nasz ludzki nosiciel, jego ludzka partnerka i ludzki osobnik o imieniu Margaret.
- Przyznam, bracie, że myślałem już o tym.
- I co?
- I pomyślałem, że skoro i tak jesteśmy zdemaskowani jako szpiedzy, to możemy po prostu dobrze się tu bawić.

I tak chłopcy pogodzili się i zostali najlepszymi przyjaciółmi na zawsze. :D

A właśnie, jeśli chodzi o przyjaźnie, to... zobaczcie, kto przyszedł.

- Och, to ty, Aleksandrze. Chcesz wejść?
- A mogę?
- W sumie głupio zapytałam. Pewnie, wchodź.

Niezły początek, naprawdę.

- No więc, hm, może zacznę od razu, żeby nie panowała taka niezręczna cisza...
- Okej, dajesz.
- Choć właściwie oboje wiemy, że cokolwiek powiem, będzie to świadczyć przeciwko mnie, i że każde wyjaśnienie będzie banalne, i każde przeprosiny będą niewystarczające, i nawet nie przychodzę tu po wybaczenie, ale jednak muszę to wszystko powiedzieć...
- No okej, dajesz.
- Ale tak naprawdę nic nie usprawiedliwia mojej nieobecności, nawet jeśli ci opowiem, że ten niezwiązek mnie zniszczył i poskładał, bo jakoś tak nagle przytłoczył mnie ciężar tej sytuacji, no i leżałem taki przytłoczony, a potem, kiedy już chciałem wstać, to dodatkowo przytłoczyły mnie wyrzuty sumienia, że leżę, i czułem się tak parszywie, i nawet byłem na to w szpitalu, a tam usłyszałem mądre rzeczy i pomyślałem, że... przepraszam.
- No, spoko.
- Ale... ale... ale to jest twój cały komentarz?!

- Nie powiedziałeś mi niczego, czego bym nie wiedziała albo nie rozumiała. Wszystko wiem i wszystko rozumiem, dlatego mówię "no, spoko" i ci wybaczam.
- No nie, chyba jednak nie rozumiesz.
- Olek, miałeś pełne prawo się tak zachować, bo wymagałam od ciebie niemożliwego i właściwie powinnam ci dziękować za to, że tak długo w tym niemożliwym wytrzymałeś. Cała ta sytuacja to moja wina, bo ja cię w to wszystko wpakowałam. Jeżeli mam do ciebie jakieś pretensje, to tylko o to, że się ze mną... a raczej z nami... wcześniej nie pożegnałeś.
- Naprawdę nie rozumiesz, bo wcale nie przyszedłem się żegnać...
- Och, daj spokój, oboje dajmy temu spokój, to jest kompletnie bez sensu i czas najwyższy to powiedzieć. Żegnaj się.

- O nie, moja droga. Zawsze robiłem to, co chciałaś, i nie byłem z tobą tak, jak chciałaś. Teraz zrobimy po mojemu i teraz nie będę z tobą tak, jak ja chcę. A przyszedłem tutaj właśnie po to, żeby naprawić nasz niezwiązek i spróbować dalej z tobą nie być.
- Obawiam się, że jesteś nienormalny.
- Być może. A znasz drugiego takiego, co podrywa dziewczyny na oglądanie cumulusów?

- Ty mały cumulusie.
- Też tęskniłem, Alice.

Borze, mogę umrzeć w spokoju, dajcie tęcze, więcej lukru, małe kotki oraz standardowy gif wyrażający zachwyt!


A to jeszcze nie koniec!

- A może chciałbyś, zamiast chmur, pooglądać dziś gwiazdy?
- Hm, no nie wiem, do wieczora jeszcze daleko...
- To będą takie prywatne gwiazdy ode mnie dla ciebie. Choć, to ci pokażę.
- No cóż...

Udawajmy, że nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji.

- Wygląda na to, że teraz wszystko będzie inaczej?
- Nic nie szkodzi, bo my będziemy dokładnie tacy sami.


THE END

A w sumie to nie, bo przed nami jeszcze kupa odcinka!

Na przykład: tymczasem naszego drogiego przyszłego dziedzica nieoczekiwanie dotknął poważny kryzys, ale nie możemy sprecyzować, jaki. Tożsamościowy? Osobowościowy? Czy to może pospolity nastoletni angst?

- Wiesz ciociu, mam wrażenie, że w ostatnich dniach bezpowrotnie straciłem jakąś ważną część mnie.
- Fascynujące.

Dzięki Lucy, naprawdę, doceniamy twoją pomoc. Idź może zajmij się swoim ogródkiem. Bo Lucy już całkiem nieźle potrafi zajmować się swoim ogródkiem, na przykład robi genotypowe czary i jakość roślin nagle się poprawia.

W sumie standard, w Simsach uprawiano GMO, zanim to było modne, i nikt jeszcze od tego nie umarł. 
No, chyba że zeżarł go krowokwiat.

Tymczasem Arthur dalej przeżywał swój kryzys, choć teraz przy okazji innego posiłku.

- To po prostu koszmar, mam jakieś uczucia, których nigdy wcześniej nie miałem, i nie potrafię tego w żaden naukowy sposób wyjaśnić, rozumiesz? Ja! W żaden sposób nie potrafię! Co się ze mną dzieje?
- Ziom, chyba po prostu tęsknisz za miłością.
- Nie nazwałbym tego tak... bezpośrednio.
- Aha, dobra.

- Miłość to tylko związki chemiczne wydzielane przez organizm, no.
- Tak, oszukuj się dalej, a ja spokojnie dokończę jeść.
- Nie oszukuję.
- A chcesz naukowych dowodów? W psychologii nazywa się to wyparciem.
- :C

Biedny Arthur nie umie w uczucia. No i gdzie się taki ulągł? Z niezwiązku najbardziej uczuciowych Simów ever!

Ze swym bólem istnienia obnosił się do końca dnia, kiedy to spróbował wyprzeć wyparcie.

- Arthur, ale zrozum, akceptacja to pierwszy krok do poradzenia sobie z problemem, naukowcy tak mówią!
- Nie mam problemu, ponieważ nie stosuję wyparcia, ponieważ nie mogę wyprzeć czegoś, co nie istnieje, a miłość właśnie nie istnieje, istnieją tylko związki chemiczne i reakcje organizmu.
- To ciekawe, co mówisz, słońce.
- Dziękuję, mamo.


- Tylko jak w takiej sytuacji nazwiesz to, co uprawialiśmy dzisiaj z twoim ojcem?
- O BORZE FUJ CZEMU MI TO ROBISZ PRZY JEDZENIU POWIEDZ ŻE CHODZI O KARCZOCHY!

Tak, Alice, psychiczne znęcanie się nad dzieckiem na pewno nie będzie miało wpływu na jego nieumiejętność radzenia sobie z własnymi uczuciami. Ty też bądź psychologiem w swoim domu. Jak Malcolm.

- Co robisz, Arthurze?
- Piszę referat na fizykę.
- A czy fakt, że robisz to w typowo dziewczęcym pokoju, w otoczeniu typowo dziewczęcych przedmiotów, ma pomóc ci w poradzeniu sobie z brakiem żeńskiego pierwiastka w twoim życiu?

- Brakiem czego.
- Tylko pytam.

Aby nie kopać już biednego Arthura, zajmijmy się innym tematem - otóż nadeszły urodziny Margaret. Cała rodzina przystąpiła do rozważań, jak należałoby uczcić ten szczególny dzień.

- To co, Alice standardowo upiekła tort... 
- Tak, upiekłam, jest słodki i różowy.
- ...ale ponieważ Margaret nie będzie dziedziczką ani nic, to chyba odpuścimy sobie imprezę z udziałem całego miasta?
- *chór zgodnych głosów* Tak, spoko, nie ma co, odpuśćmy sobie, nie chciałoby mi się, imprezy są przereklamowane.
- NO WIELKIE DZIĘKI!

Nie ma za co, Margaret.

- Tylko pamiętaj, jak będziesz rosnąć, powtarzaj sobie, że będziesz piękna i urocza, a to zapewni ci pomyślność bogini... znaczy, babci Katriny Kaliente, i tym sposobem będziesz piękna i urocza.
- I co, że niby to działa?
- Kiedy babcia żyła, to działało.
- Ale na twoje urodziny chyba nie przyszła, co?
*ba-dum tss!* 

Margaret najwyraźniej przejmuje pałeczkę bucostwa.

I rozpoczęła się impreza!


Tak naprawdę nie liczy się ilość gości, tylko jakość, prawda?

Lucy zdecydowała się mantrować w zastępstwie babci Kaliente, Margaret zdmuchnęła świeczki i...

- OMG, jestem zajedwabista!

- Koniecznie muszę swą zajedwabistość pokazać światu!

Hm, no tak.

Zabrałam jubilatkę do jej urodzinowo przemeblowanego pokoju, aby przebrać ją w nieco bardziej stylowe rzeczy.

Hmmm, no tak.

...

Babciu Kaliente, czemu cię nie było na tej imprezie? I gdzie się podziały te wszystkie dobre żeńskie geny? I czemu Margaret wygląda jak rasowa bicz, niezależnie od ubioru, fryzury i makijażu?! D:

Ale przynajmniej pokój ma ładny.

No i nie przestaje grać na skrzypcach.


(no niemoge, co jest nie tak z jej figurą, borze, czemu ;__;)

Dzieci, jak zawsze, dorastają szybko - choć nie zawsze efektownie i owocnie. W obliczu przeżytych właśnie urodzin Margaret wszyscy wiedzą, że nadchodzi to, co nieuniknione - Margaret już zawsze będzie pasztetem  urodziny kosmicznych, szpiegujących bliźniaków. Czy na pewno zrezygnowali ze swojej misji tak bezproblemowo? Czy Lucy i Malcolm podołają takiej zgrai nastolatków z szalejącymi hormonami, z czego połowa hormonów wzięła się z kosmosu? Co z hormonami Arthura, który ewidentnie ich nie ogarnia? I co z Alice i Aleksandrem, którym wspólne hormonalne burze wyraźnie się spodobały?

To temat na kolejny odcinek Legacy Challenge!



Podobne posty

26 komentarze

  1. Shipuję Arthura i Anabelle. Tak. Ostatecznie, trzeba myśleć o genach, a skoro babci Kaliente i jej klątwy już brak, to ładna matka mogłaby być jako-taką gwarancją sukcesu.

    W sumie wygląd Margaret niezbyt mnie dziwi - od małego zapowiadała się na stereotypową Mean Girl. Teraz może oficjalnie zostać Scary Sue swojego liceum.

    Mark!!! <3

    Muszę powiedzieć, że pozytywnie zaskoczył mnie Oscar - powoli zmienia się w mistrza subtelnej, acz trafnej riposty (a tak w ogóle, to strasznie podoba mi się jego relacja z Arthurem, wygląda na to, że mimo różnic wyrastają na prawdziwych kumpli).

    I jakkolwiek wiernie fangirluję Aleksandra (słowo daję, z każdym odcinkiem coraz bardziej), lepiej niech się nie zapędza z tym bara-bara, bo jeszcze zepsuje Alice wyzwanie pokoleniowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ich shipuję, więc spoko, to nieuniknione, a geny będą najsuper. :D

      Wnoszę sprzeciw, albowiem mała Margaret była słodka i absolutnie nic nie zapowiadało, że wyrośnie z niej sucz... no, może jej charakter, ale poza tym naprawdę, nic a nic!

      Mark nie jest zbyt rodzinnym typem, więc też już za nim tęskniłam. ;)

      Och, opanowanie sztuki rzucania ripost subtelnych, acz trafnych to dużo wyższy level niż rzucanie ripost klasycznie ciętych. No ale Oscar zawsze był inny. A wspólne trudne dzieciństwo to dobry punkt wyjścia do relacji pt. "ziomy na dobre i na złe".

      Natomiast Aleksander może z bara-bara zapędzać się do woli, bo Alice i tak nie zaciąży, skoro rodzina liczy całe osiem osób, czyli simsowe maksimum. :D

      Usuń
  2. Mina Arthura po tym jak zjechał go Malcolm jest poprostu bezcenna ♥

    Na twoich dziedzicach ciąży jakieś Fatum Nieprawidłowych Drugich Połówek. Składam na Arthura me błogosławieństwo i szczerą nadzieję mam, że jego to ominie. Polubiłam tego buca. I w ogóle lubię tą całą bucerie z tego domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak oburzony nie był nawet wtedy, kiedy z własnej głupoty stracił w ogniu swój stolik doświadczalny. [*]

      Uch, nie wiem, czy Twoje błogosławieństwo wystarczy... znaczy, połówka Arthura będzie całkiem spoko, zresztą całkiem nieźle ją dzisiaj poznaliście... ale ich relacja znów będzie porąbana. (Dzięki ci, Legacy Challenge, serio.)

      Usuń
  3. Zaczyna brakować mi Alei. ;) Mam nadzieję, jednak, że związek Arthura będzie bardziej udany od związku Mandarka. I aww... Olek wrócił do Alice . <3

    Swoją drogą coś nasza dziedziczka ostatnio mniej psoci czy tylko mi się wydaje? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alea pojawi się w przyszłym odcinku, jeszcze piękniejsza, niż kiedykolwiek! I tak, zdaje się, że Arthur poradzi sobie lepiej, niż jego dziadek, przynajmniej pod tym względem, że nie będzie musiał płodzić aż piątki dzieci.

      Argh, myślałam, że nikt nie zauważy, że olałam tę część wyzwania. D: Tak, Alice przestała płatać psikusy, w trakcie gry ciągle o tym zapominałam i tak wybitnie mi to nie pasowało do jej postaci, że stwierdziłam, że mam gdzieś, skoro i tak nie liczę punktów, to wolę, żeby Alice pisała więcej książek niż zatykała krany i raziła prądem domowników. I tak też zrobiłam. Shame on me. :C

      Usuń
    2. "Alea pojawi się w przyszłym odcinku, jeszcze piękniejsza, niż kiedykolwiek!"

      Już nie mogę się doczekać. :D Alea, zdecydowanie moją ulubioną postacią (zaraz po Alice).

      I dobrze, może w końcu czas aby w domu Astromono(no)vów było trochę mniej dzieciaków naraz? Znaczy dzieci są super, ale kradną zdecydowanie czas antenowy.

      Oj, to możemy udawać, że nie zauważyłam. Właśnie zapamiętałam tę cechę dlatego, że wybitnie mi do Alice nie pasuje, także nie ubolewam nic, a nic nad jej brakiem. A bestsellery niech pisze - w końcu dziedzic potrzebować będzie pieniędzy na kolejne życiowe wyzwania.

      Usuń
  4. Kiedy 3 pokolenie i Spotkajmy się?
    btw Genialny odcinek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 A trzecie pokolenie rozpocznie się już za dwa odcinki!

      Usuń
    2. Jej :3 Bo znając ciebie to pokażesz miliard nowych stron dodatku które w połączeniu z bucostwem zdecydowanie zbyt dużej części rodziny łączy się w najsuper pokolenie ever ^^ btw każde pokolenie jest najsuper

      Usuń
  5. Joj! Znowu mogę paczać jak Alice dzielnie stawia czoła wyzwaniu! Miałam małe problemy z dostępem do blogaska ale teraz jestem!

    Arthur i Annabeth? Hmmm.... Wydaje mi się, że będzie ona dobrą matką następnego pokolenia. No dobra w każdym razie ładna. Jestem ciekawa jakiemu wyzwaniu będzie musiał sprostać Arthur. A co z Oscarem i jego niebieską koleżanką?

    Czas na rady dla simów:
    Alice biegaj bo wisi nad tobą klontwa!
    Malkolm biegaj bo Lucy wyrzuci cię z domu.
    Lucy nie wrzucaj Malkolma on jest spoko porostu musi biegać.
    Astro I Cosmo nie musicie słuchać się statku-matki. Skoro was porzuciła to znaczy, że was nie kocha. Nie dajcie się podstępom Margaret. Jednak możliwe, że was oleje, bo jest już nastolatką. (Albo nie)
    Margaret zostaw kosmitów i biegaj! Bo inaczej czeka cię los gorszy od Marka. (Bo on to chociaż jest przystojny, a ciebie nikt nie będzie chciał bi nie dość, że gruba to jeszcze taki buc.)
    Arturze podrywać Annabeth bo inna może zbyt szybko zauważyć, że jesteś bucem choć udaje ci się to czasem ukrywać.
    Oscarze wspieraj twojego kuzyna i znajdź tę niebieską dziewczynę z placu zabaw! I jak ją znajdziesz to ewakułuj się aby klontwa Legacy Challenge nie dotknęła także ciebie.
    Czekam niecierpliwie na dorosłość Arthura i jego potomstwo. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Sorry za literówki. ;_;

      Usuń
    2. Witaj z powrotem! Arthur tak naprawdę w swoim wyzwaniu nie będzie musiał się zmagać z takimi problemami, jak jego matka. Anabelle też sobie poradzi, bo ma na wszystko wylane. A Oscar i jego koleżanka... też sobie poradzą, ale więcej nie powiem, żeby nie było spoilerów. :x

      Kwik! Rady życia :D I tak, Margaret teraz będzie olewać wszystko poza skrzypcami. Arthur raz poderwanej zdobyczy już nie wypuści. Oscar odnajdzie swoją miuość z placu zabaw, ale czy zdoła uciec przed klątwą?..

      No, miałam nie mówić. :x

      Usuń
  6. Tendencyjne pytanie mnie zniszczyło. NO I JAK TO ZWIĄZEK BLIŹNIAKÓW SIĘ ROZPADŁ. NIE. Nie zgadzam się. I skoro są bliźniakami, to skąd u Cosmo upodobanie do żab. xD Nie mógł na przykład, no nie wiem, hodować pasikoników? Żaby są okropne, mam traŁmę z dzieciństwa. :C No i Astro woli książki. Bessęsó. Boję się, jak będą wyglądać ich podstępy w przyszłości, a zarazem mam wtf, że nikomu nie przeszkadza to, że mają kosmitów w domu. xD Kochają ich jak swoje.
    No i weź, Margaret ma biczfejsa wpisanego w simżycie.
    Biczfejs to nie twarz. Restin bitch face to stan umysłu!!!!!!11111111oneoneeleven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I, ten, nie wiesz, co się dzieje z Astmodeusz? Dawno nie pisała nic ;-;

      Usuń
    2. No ej, bliźniaki to jednak dwa odrębne byty osobowościowe, więc chyba mogą mieć jakieś własne zainteresowania, no ej. A w S4 nie ma pasikoników, ale jakby były, to Cosmo na pewno by je hodował, aby uszanować Twoją traŁmę! (czy ma ona związek z... nadmuchiwaniem? ( ͡° ͜ʖ ͡°))

      Jesoo, resting bitch face to jest dokładnie to określenie, którego mi zabrakło na skomentowanie tego pasztetowego ryja!

      A o Astmo nie wiem nic, miałyśmy kontakt tylko przez komcie. Pamiętam, że przy zamykaniu Czwartego Insygnium odgrażała się, że zniknie na trochę z internetów, ale nie wiem, czy jej obecna nieobecność z tego właśnie wynika. Też za nią tęsknię. ;_; (może sesja ją pożarła, albo inne straszne elementy dorosłego życia? D:)

      Usuń
    3. Zauważyłam, że zjadłam "g" w "resting"... whatever. xD I nie, nie ma to związku z nadmuchiwaniem. Kiedyś bawiłam się w piasku na działce (taka minipiaskownica) i ropucha piaskowa mi wyskoczyła z piasku prosto na stopę (XD) od tego czasu mam traŁmę związaną ze wszystkimi żabopodobnymi stworzeniami. :(

      Borze, nie, sesja... zaczynam pojutrze ;-;

      Usuń
    4. Rozumię, też uważam, że żaby są obleśne. :c Raz jedyny przemogłam się, żeby wziąć taką do ręki, ale to tylko dlatego, że akurat pieliłam w ogródku i miałam gumowe rękawiczki, no i poczułam w sobie znienacka człowieczeństwo, kiedy znalazłam za sałatą taką biedną, samotną żabkę, tak daleko od stawu. Więc wzięłam ją i zaniosłam przez całe wielkie podwórko, i wrzuciłam do tego stawu. Ale chyba przy tym niesieniu zepsułam jej nogę, bo jak wpadła do wody, to jedną miała mocno podkurczoną. I przez to mogła pływać tylko w kółko. Oh well.

      Później dowiedziałam się, że żaby ziemne nie mieszkają w stawach. Oh well x2.

      Usuń
  7. pojednanie cosmobliźniaków to ściema,
    nie dam sobie wmówić, że jest inaczej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, naprawdę są najlepszymi kumplami na zawsze i w ogóle. Zresztą, łatwiej będzie im przetrwać na tej dziwnej, prymitywnej planecie, kiedy będą trzymać się razem. To bardzo przemyślana decyzja była!

      Usuń
    2. byleby nie rozwinęli tej więzi zbyt dosłownie,
      bo mogą mieć poważne problemy z budowaniem i
      utrzymaniem jakiś związków - bo zakładam, że
      skoro walnie zdecydowali pozostać, gdzie ich
      matka-statek zarzuciła - jakieś relacje poza
      braterskie zamierzają kiedyś uskuteczniać...

      Usuń
  8. Podasz link do tej stronki na której losujesz wymagania dla pokolenia? Bo też chciałabym zacząć a z tymi wylosowanymi zasadami będzie fajniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używałam jakiegoś wątku na angielskim forumie i wszystko spisywałam sobie ręcznie, ale czytelniczka niedawno znalazła mi piękny roller: http://randomlegacy.com/

      Powodzenia i daj znać, jak Ci idzie! ;)

      Usuń
    2. Wspaniałe. Mojej rodzinie nie stać na łóżka dla dzieci tylko dlatego że przy każdym oknie powiesiłam kwiatki w doniczkach i szkoda mi je sprzedać. Jak ty sobie radzisz z tak poważnymi problemami w tym simowym świecie

      Usuń
  9. Tydzień egzaminów, więc pomyślałam, że jak przeczytam odcinek później to nic się nie stanie, bo i tak ostatnio nie dodawałaś regularnie, a tutaj akurat dodałaś i mam dwa do nadrobienia. Zdarza się.

    DO TEGO TYLE SAILOREK I MÓJ RYSUNEK I NAWIĄZANIA DO MNIE, czuję się taka sławna!
    W rozmowie Margaret i bliźniaków się pogubiłam, ale nigdy nie byłam mistrzynią podstępu. Jestem prawie jak Malcolm, bo dopiero przy dialogu przy stole skapowałam, ze ona chciała ich skłócić.. D:
    Wow, Lucy zafundowali przybory malarskie po tylu latach, wow.
    Ciastek wygląda jak skrzyżowanie Snapea i męża Markizy Angeliki.
    Jak Astro może przeobrazić się w buda, skoro obaj z Cosmo są wrodzonymi bucami?
    Wypad do baru kontynuuje piękną rodzinną tradycję, Mandark zapoczątkował tam ród, Oscar próbuje być cool, a Artur podrywa na bycie bucem.
    Cięte riposty Oscara sprowadzają do domu czarną owcę rodziny. Mark! Tęskniliśmy! Wiemy, ze Ty nie, ale my tak.
    Scena z tetrisem i układaniem żab to jeden z lepszych momentów odcinka.
    Olek jakoś stracił na atrakcyjności w mych, gdy przestał Heroicznie Cierpieć Gdzieś w Tle i zaczął mieć prawie szczęśliwe życie, bo oszukujesz system za pomocą pełnej chaty domowników. :P
    Niezwiazek może mieć jakiś wpływ na to, ze Arthur nie umie w uczucia, jak mam być szczera... XD
    Margaret wygląda jak Putin i ma figurę dziwniejszą od matki, ale zawsze pozostają skrzypce i prawdziwa pasja w życiu i kochająca, normalna rodzina!
    Co ja piszę...

    Podobają mi się też rozwiązania architektoniczne w postaci schodów do basenu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, dodawaj odcinki nieregularnie - źle, dodawaj regularnie - też źle. :P

      Widzisz, doceń mój łaskawy dar. Z fejmem jest jak z talentem w przypowieści o talentach. Możesz go pomnażać i rozwijać, i opływać w jeszcze większy fejm, albo wziąć i go zakopać. Innymi słowy, porzucając mentorski ton w stylu Paolo Coelho, zmierzam do tego, że powinnaś założyć blogaska. :D

      A widzisz, podstęp Margaret był tak podstępny, że nikt się w nim nie zorientował!

      A co do Lucy, to tak.
      - Pracuje pani u nas jako chirurg od piętnastu lat, dlatego sądzimy, że zasłużyła pani na otrzymanie odpowiedniego sprzętu.
      - Yay, w końcu nie będę musiała wynosić noży z domu!

      Bliźniaki nie były wrodzonymi bucami, tylko kosmitami, przemądrzałość i wysokie poczucie własnej wartości to ich cechy gatunkowe. Astro groziło natomiast zarażenie się bucostwem intencjonalnym - takie rzeczy to tylko na Ziemi.

      Bo to jest Rodzina z Tradycjami! (hermetyczny żart wprost z dzikich odmętów morzosfery, w których Voldemort zwany jest Pupusiem)

      Wcale nie oszukuję, to nie ja narobiłam Landgraabom nadprogramowego potomstwa sondą analną. :c A Bohaterowie Heroicznie Cierpiący zawsze są atrakcyjniejsi, niż ci zwyczajnie szczęśliwi, no tak.

      Oczywiście, że niezwiązek ma wpływ na nieumienie Arthura w uczucia! Toż to podręcznikowy przykład z psychologii freudowskiej! (nie żebym się znała)

      Margaret wygląda jak Putin
      XD

      i ma figurę dziwniejszą od matki
      XDDD Wszyscy pamiętamy imponujący brak żeber Lucy!

      ale zawsze pozostają skrzypce i prawdziwa pasja w życiu
      Zaiste, Margaret ze swoim talentem oraz uroczym usposobieniem ma wręcz predyspozycje na bycie Sherlockiem.

      i kochająca, normalna rodzina!
      NO CHYBA U CIEBIE

      Usuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe