3 głosy, które czynią zło

11:24

Jednym z moich ulubionych zajęć jest rozwodzenie się nad tematami, o których nie mam pojęcia - więc tak, dziś znowu będzie o muzyce!

Przyznam, że niewiele jest rzeczy, których nie jestem w stanie zdzierżyć w twórczości znanych mi zespołów - generalnie są one po prostu dobre. Jednak dziś chcę przedstawić trzy przykłady kapel, które byłyby dobre, gdyby nie były... koszmarne. Pod jednym, istotnym względem.

Bo niestety - choćby tekst był rewelacyjny, choćby muzycy grali tak genialnie, jak wszystkie legendy rocka razem wzięte, choćby basista siedział na koniu tyłem, perkusista stawał na rzęsach, a gitarzysta rzucał się po scenie przez cały koncert, a na koniec roztrzaskał i podpalił swój sprzęt (w sensie, swoją gitarę, świntuchy) - to jednak żadna z tych rzeczy nie jest w stanie nadrobić złego wokalu.




1. Kobranocka
Podobno teksty pisał im psychiatra. Były boskie; poetyckie, metaforyczne, łagodnie wybujałe i trafiające do wrażliwego odbiorcy - jak na przykład Ballada dla samobójców. Nośność przekazu zapewniała odpowiednio dobrana aranżacja muzyczna - od strony akustycznej zespół naprawdę nieźle dawał sobie radę. Gitarka we właściwych momentach potrafiła ukoić, w innych zaś sprzedawała konkretnego kopa w dupsko naszemu wewnętrznemu buntownikowi.

I być może ci chłopcy byliby jedną z lepiej znanych polskich grup, być może jakością utworów sięgaliby poziomów europejskich, być może słuchałabym ich chętniej, niż Republiki...

GDYBY WOKALISTA NIE SEPLENIŁ!

Czemu, czemu oni kazali mu śpiewać? Mogli mu kupić kredki, mógł sobie rysować!
Wiem, że gładkie, wymuskane wokale są nudne i wtórne, no ale come on, niedoskonałość też ma granice!
Kocham cię jak Irlandię byłoby miodem na moje serce - zacne tekstowo, zacne muzycznie, z rzewnym, balladowym klimatem. Niestety, prawdopodobnie nigdy nie będzie, bo lider zespołu niższe śpiewane partie dudni, wyższe skrzypi, i jeszcze w międzyczasie prawdopodobnie klinuje język w przerwie między górnymi jedynkami.

A ty się temu nie dziwisss!






2. The Clash
Kiedy wśród zespołów ichniego okresu na scenie muzycznej pojawiło się The Clash, wprowadziło taki huragan świeżości, że aż włosy stają dęba. Teksty godne młodych i gniewnych, muzyka niczym dzieło nieoczekiwanie wybitnej kapeli, która zdecydowała się wystawić nosa z przydomowego garażu.

The Clash brzmi tak, jakby paru chłopaków w barze przy piwku machnęło na poczekaniu tekścik jakiejś piosenki, zanotowało go niechlujnie na serwetce, a po dopiciu piwka zabrało gitary, poszło na pole, zagrało sobie od niechcenia losowy, przypadkiem spójny, kawałek, po czym stwierdziło: "No, to możemy wydać płytę!".
Spontaniczność, kontrolowany chaos i tak zwane tocośto cechy, które rzuciły publikę na kolana. Wyraźnie były wyczekiwaną, upragnioną odmianą po wszystkich tych artystach-rzemieślnikach, którzy długo pracowali nad swoimi utworami i trzymali się raz osiągniętego, dobrego brzmienia.

A ja naprawdę bardzo cenię Clashów. I bardzo chciałabym lubić ich słuchać. Ale nie mogę.

BO WOKALISTA SIĘ PLUJE!

I za każdym razem, kiedy słucham, przykładowo, Lost in the supermarket, przy każdym wyartykułowanym "t", "f" i "th" mam ochotę się wytrzeć z akustycznych plwocin. Wiem, wiem - niedoskonałość to ich cecha charakterystyczna, to jest tocoś, to ich lajf end stajl i w ogóle.
Ale nie mogę, po prostu nie mogę zdzierżyć, że on teksty dosłownie z siebie wypluwa!
(I nie usprawiedliwia go nawet to, że w latach świetności był przystojny jak szlag... jakoś tak gorąco się zrobiło, czujecie?)

I wasn't born so much as I pffell oupt!





3. Triggerfinger
Z ciężkim sercem umieszczam tę właśnie grupę w tym niechlubnym zestawieniu. Nie powinnam tego robić, bo:
  • znam tylko jeden ich utwór
  • który nie jest ich autorskim utworem, bo jest coverem
  • a w dodatku jest to jeden z najlepszych coverów w historii coverów ever
A mowa tu, rzecz jasna, o I follow rivers.

Zacznijmy od tego, że oryginał jest dla mnie nie do przetrawienia. Piosenka, kurde, jest o miłości. Z zarąbistym tekstem i zarąbistym potencjałem. A laska ją wyśpiewuje w taki sposób, że wyraźnie słyszę między wierszami jej zblazowane I DON'T GIVE A FUCK. Trolololo, jestę gwiazdę, nagrywam singiel, tekst taki głęboki - a to wszystko wali mnie tak bardzo, że prawie dochodzę!

Więc gdy Triggerfinger znienacka wziął ją na warsztat - nagle stała się akceptowalna. Więcej - znakomita. Więcej - cudowna, nieziemska, powalająca i chcę do niej zatańczyć na własnym weselu!
Trzech niepozornych facetów z Belgii. Dwa wiosła, jakaś banalna perkusja z automatu i dwie szklanki na śmietniku. I robią z tego muzykę. Muzykę przez wielkie... wszystko.

Ale nawet największy zachwyt nie może trwać wiecznie. I po którymś(set) z kolei odsłuchaniu usłyszałam niewybaczalną wadę utworu.

WOKALISTA MA KOSZMARNY AKCENT!

To się naprawdę nie rzuca w oczy uszy. I to naprawdę nie powinno mi przeszkadzać. Ale nagle, w pewnym momencie, przestałam rozkoszować się dźwiękiem noża stukającego o szklanki, a zaczęłam słyszeć jakiegoś pseudoamerykańskiego derpa - zwłaszcza w drugiej zwrotce. Wiem - to przecież Belg. Raczej nie będzie śpiewał jak rodowity B'ytyjczyk. No ale to jednak trochę... derp?

Im yo' datah! Waitin' foh yah! Yo' mah rivurrr runnin' haah! 


Po namyśle chciałam dorzucić do zestawienia jeszcze grupę Mr. Zoob, ale w nich nie podoba mi się zarówno wokalista, jak i wszystko inne :3

Znacie jakieś inne, niewybaczalnie złe wokale?

Podobne posty

12 komentarze

  1. Daruję wszystkim wymienionym ich przewinienia, bo przypomniała mi się tragedia muzyczna, która do dziś powoduje u mnie płacz i zgrzytanie zębów i wywracanie żołądka, czyli zespół Bracia i jego płyta "Tribute to queen". Ze względu na ich grzech śmiertelny odpuszczam i Clash i Kobranocce i Triggerfingerowi (i nawet Nickowi Cave, który beczy jak diabelskie dudy ukręcone z flaków wisielca)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mujeju, Brać przynajmniej śpiewa (prawie?) czysto, co prawda jakościowo przypominając randomowego finalistę Mam Talent i nie mając nawet połowy jaja oryginału, no ale są chyba większe tragedie... (tata i jego rygor wychowawczy nie pozwalają mi się wypowiedzieć bardziej stanowczo na temat - bo ich uwielbia)

      Btw, to mi przypomniało moją ukochaną recenzję jakiegoś fantastycznego człowieka z internetów, który dawno temu odważył się źle wypowiedzieć o legendarnej płycie legendarnego zespołu - http://kabaragaj.blogspot.com/2008/12/pink-floyd-piper-at-gates-of-dawn.html
      I ta płyta w istocie jest tragedią muzyczną, chociaż Pink Floydów kocham i szanuję <3

      Usuń
  2. "A ty się temu nie dziwisss"- YESSSSSSSSSSSSSSSs! W końcu nie jestem sama! Już wiem, że nie tylko ja to słyszę! A "Bracia" i ich hicior: "Mnie nie zwiedziesz"- powodują, że mam ochotę się pociąć suchą bułką! Freddie się ww grobie przewraca i płacze.
    Ja mam za to ubaw, gdy w radu słyszę młodą Alizee i jej hicior "Stefan ma koty, ma!"- sorki, nie znam oryginalnego tytułu, ten to mój personalny misheard ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak, pójdź w me ramiona! A wszyscy mi mówili, że się czepiam!
      (co wy chcecie od tych Braci, są przecież większe beztalencia, doprawdy)

      Alizee aż do teraz nie znałam. Byłam wtedy szczęśliwsza ;_;

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o wokale, których nie mogę zdzierżyć, to w pierwszej kolejności przychodzi mi na myśl Avril Lavigne. Ona kompletnie nie umie śpiewać. Naprawdę nie ogarniam, czy przez ileś tam lat musiałam być głucha, skoro tak się nią jarałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rzeczy możemy zaliczyć do błędów młodości (powiedziała Lunatyczka, której kiedyś podobało się Ich Troje)

      Usuń
  4. buha ha :D zaskoczył i rozbawił mnie ten post - ale Clashom wybaczam, nie ma takiej rzeczy, która by ich zdyskwalifikowała ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i o takie reakcje swoją pisaniną walczę <3
      Przyznaję, że Clashom wybacza się łatwiej, jeśli się poogląda trochę zdjęć młodego Strummera...

      Usuń
  5. Ja to bym bardziej mogła wymienić po prostu piosenki, które mnie bolą. Bo głosy, cóż, niektóre po prostu nie wpadają w moje usta. A "kocham Cię jak Irlandię" mi się podoba, to też rzecz gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt wiele piosenek w ciągu mego życia mnie zabolało, bym mogła je ująć w taki zgrabny, kilkupunktowy tekścik :c

      Wszystko, rzecz jasna, jest rzeczą gustu... a kiedy o gustach się dyskutuje, robi się ciekawie :3

      Usuń
  6. Clashom wybaczę wszystko. Wszystko.
    Ale takim wokalem, który wywołuje u mnie ból zębów jest wokal pana z Lady Pank. Moja zacna matka uwielbia, a ja przewracam oczami i myślę sobie "dramat, mateczko, dramat".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała postać wokalisty Lady Pank wywołuje u mnie wiele nieprzyjemnych emocji, więc pominęłam go w zestawieniu dla dobra własnego zdrowia psychicznego. Oględnie rzecz ujmując - ten pan chyba nigdy nie zjadł ani jednego snikersa.

      Usuń

Fajnie, że jesteś! Możesz napisać mi komcia, korzystając z tego oto miniporadnika formatowania:

[b]tekst[/b] - pogrubienie
[i]tekst[/i] - kursywa
[a href="www.jakaśstrona.pl"]tekst[/a] - link ukryty

Zamiast nawiasów kwadratowych [] wstawiamy nawiasy ostre <>

Polecany post

Sims 4 - Legacy Challenge - prolog

Dziś będę odtwórcza  mam dla Was coś niesamowitego - Legacy Challenge dla Sims 4! Zainspirowana Projektem "Prokrastynacja" mego ...

Facebook

Blogger

Subscribe